To jest właśnie ten najgorszy moment. Reprezentacje się już skończyły, ligi jeszcze nie zaczęły grać, w teorii wieje nudą. W poszukiwaniu ciekawych materiałów rozglądamy się zatem jeszcze w kierunku reprezentacji, ale też i na własne podwórko zwracamy nieco większą uwagę. W dzisiejszej prasie najwięcej przeczytacie o wnioskach płynących z ostatniego zgrupowania oraz dostaniecie raport z paru ekstraklasowych klubów, które ze względu na powracających do zdrowia rekonwalescentów mogą się tylko cieszyć.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Część piłkarska zaczyna się od zestawienia największych wygranych ostatniego zgrupowania. A są nimi: Zieliński, Bereszyński, Bednarek, Reca oraz Klich.
Na następnych stronach większy materiał. Co już wiemy o reprezentacji Jerzego Brzęczka?
– Wrócił do starego, dobrze nam znanego 4-2-3-1
– Mamy mocny kręgosłup drużyny, ale potrzebuje on większego wsparcia
– Brzęczek stawia na dobrze mu znanych zawodników
– Polska ma podcięte skrzydła
– Niewielu biało-czerwonych jest w stanie robić różnicę wygrywając pojedynki
– Na razie selekcjonerowi nieźle idzie odbudowywanie atmosfery
Polakom brakowało wygrywania pojedynków w MŚ, w których wykonaliśmy najmniej dryblingów ze wszystkich drużyn i w tak krótkim czasie nie udało się tego zmienić. Trudno przychodzi nam tworzenie przewagi po indywidualnych akcjach. W zasadzie jedynym zdolnym do podjęcia takich zadań w drugiej linii jest Zieliński. Zdając sobie sprawę z ograniczeń, Brzęczek pewnie będzie chciał budować siłę na bezpieczniej i uważnej grze, szczelnej defensywie, pressingu, odbiorze z szybkim wyprowadzeniem piłki do kolejnej strefy. Mając na uwadze przeciętne skrzydła, wydaje się, że w tej drużynie wciąż jest miejsce dla Kamila Grosickiego. Grosik nawet wprowadzony na pół godziny z ławki może być groźną bronią – doda dynamiki i odrobinę fantazji. Ale najpierw musi poukładać sprawy w Hull City i zacząć grać. To ostatnie dotyczy większości grupy. Za miesiąc Brzęczek nie będzie miał argumentu, że to dopiero początek sezonu i piłkarze mają jeszcze rezerwy z przygotowań.
Reprezentację zostawiamy już w spokoju, przechodzimy do tematów ekstraklasowych. A w tej części przeczytamy chociażby o przygotowaniach Legii do meczu z Lechem, wracającym do zdrowia Maćku Gajosie oraz braciach Wolsztyńskich, a także o Airamie Cabrerze, który niedawno podpisał kontrakt z Cracovią. Wszędzie mu dobrze, ale w ekstraklasie najlepiej.
Podobnie jak w przypadku Korony, także do Cracovii trafił już w trakcie sezonu. Sytuacja jego zdaniem jest jednak zupełnie inna. – Gdy tam przyszedłem całe lato nie miałem żadnego klubu. Tym razem zaliczyłem okres przygotowawczy z Extremadurą, strzelałem gole w sparingach – wyjaśnia. To dlatego, zaledwie po kilku treningach, mógł zadebiutować w Cracovii w podstawowym składzie. – Wiem, że zespół ma problemy i potrzebuje moich trafień. Gdyby nie to, pewnie by po mnie nie sięgnięto – zdaje sobie sprawę. – Koledzy powiedzieli mi, że szkoleniowiec wymaga sporo biegania, koncentracji i cały czas wywiera na zawodnikach presję. To jest dobre, Czasem, gdy trener nie naciska, podchodzi się do spraw za bardzo na luzie. Bat jest potrzebny – mówi Hiszpan, który w trakcie przerwy na kadrę opuścił kilka treningów z powodu urazu biodra. Probierz stwierdził jednak, że przed meczem z Jagiellonią wszyscy zawodnicy są już zdrowi.
Następny większy materiał to rozmowa z Dominikiem Midakiem, 21-letnim właścicielem Arki Gdynia.
– Smółka stwierdził, że w meczu z Arką Korona tak naprawdę nie grała w piłkę i że to szerzy problem, patrząc na inne drużyny w lidze. Tymczasem zespół z Kielc oddał 21 strzałów, a Arka tylko 7.
– Rozmawiając z trenerem przed zatrudnieniem go dostrzegliśmy, ze jest szczery do bólu, a tacy ludzie czasem mówią trochę za dużo. Jemu bardzo zależy na tym, by poziom polskiej piłki poszedł do góry i żeby ekstraklasa była atrakcyjna. Trener Smółka ma poczucie misji, a pracę w Arce traktuje jako początek drogi.
– Powiedział za dużo?
– Uważam, że w pewnych okolicznościach lepiej się skupić na sobie, niż krytkować innych (…)
– Był jakiś zawodnik, którego bardzo chcieliście pozyskać, ale nie wyszło?
– Michał Żyro. 31 sierpnia rano dostaliśmy informację, że jest możliwość, by go ściągnąć. Od razu zaczęliśmy dzwonić. Rozmawiał z nim Piotr Włodarczyk, będący doradcą w naszym klubie, a trener Smółka powiedział Michałowi, że widzi go na jego ulubionej pozycji – skrzydle z częstym schodzeniem do środka. Usłyszeliśmy: „Wybaczcie, ale dzień wcześniej dogadałem szczegóły z działaczami Pogoni i chcę być fair wobec nich”. Wiedzieliśmy, że zdania nie zmieni, szkoda, że nie wyszło.
A cóż tam, panie, ciekawego zagranicą? A no niewiele tak naprawdę. Właściciel Napoli narzeka na stadion, na którym gra drużyna i będzie chciał przenieść mecz z Liverpoolem w Bari. Reprezentacja Hiszpanii została odmieniona przez Luisa Enrique i to w błyskawicznym tempie. – Wszystko wychodziło nam perfekcyjnie. Grając tak jesteśmy nie do zatrzymania – mówił Lucho. Jest też ciekawostka dla starszych fanów futbolu. George Weah wrócił na boisko, wszak zagrał ostatnio w reprezentacji Liberii w meczu z Nigerią. A ma już 51 lat! Co ciekawe, w tym samym czasie jego 18-letni syn Timothy szykował się z kadrą USA na mecz z Meksykiem.
SUPER EXPRESS
Mateusz Klich dzieli sie swoimi spostrzeżeniami na temat gry biało-czerownych i własnych występów.
O powołaniu Klicha zdecydowały bardzo dobre występy w Championship. Na zgrupowanie pomocnik przyjechał w dobrej formie – tylko w sierpniu strzelił dla Leeds trzy gole. – Po meczu z Włochami nie byłem specjalnie zadowolony. Grałem lepiej bez piłki niż z piłką. Chciałem się poprawić, zagrać lepiej. To nie było jednak tak, że siedziałem w pokoju i oglądałem ten mecz 15 razy. Wiadomo, stać mnie było na więcej i faktycznie z Irlandią było nieco lepiej, bo przecież strzeliłem gola – powiedział Klich. Klich w samych superlatywach wypowiada się o selekcjonerze Brzęczku. Chwali przede wszystkim jego podejście do piłkarzy. – Trener jest otwarty i szczery. Jak ma ci coś powiedzieć, to ci powie. Jestem naprawdę pozytywnie zaskoczony, bo nie trenowałem nigdy z Jerzym Brzęczkiem. I czekam na następne powołania.
Głośnym echem odbiła się awanturnicza nocna eskapada dwóch piłkarzy Lechii. Wydaje się, że nie unikną konsekwencji.
Rzecznik Lechii Paweł Siedliński oznajmił nam, że klub jest w trakcie wyjaśniania sytuacji i na ten moment nie komentuje medialnych doniesień. Ale piłkarze imprezowicze mogą spodziewać się bardzo surowych kar finansowych. Tym bardziej że, choć drużyna z Gdańska w tym sezonie prowadzi w ekstraklasie, to poza boiskiem jej zawodnicy co chwilę przysparzają klubowi kłopotów i wstydu.
GAZETA WYBORCZA
Dziś znajdziemy w niej tekst o porażce Chorwacji z Hiszpanami (0:6), a także wywiad ze Zbigniewem Bońkiem.
– Nie ma pan wrażenia, że we Włoszech raczej straciliśmy dwa punkty, niż zyskaliśmy jeden?
– Mam, mówiłem to od razu po meczu. W pierwszej połowie graliśmy bardzo dobrze, w drugiej zabrakło nam chęci, by załatwić sprawę ostatecznie. Chęci charakterystycznej dla zespołów dojrzałych. Bo byliśmy lepsi. Niestety, nastawienie mieliśmy trochę „pomiędzy”, takie: „może się trochę pobronimy, może się uda”. Dlatego euforii nie czuję, choć podobał mi się sposób prowadzenia meczu przez Jerzego Brzęczka.
– Konkretnie co? Jego ekspresyjność przy linii bocznej, decyzje o zmianach?
– Przychodzi nowy trener i ma trzy dni, żeby poznać drużynę, ustawić ją, ustalić taktykę. Nie każdy zdąży. A Brzęczek zdążył. Widać było na boisku, że zespół ma kształt, działa według schematów. Teraz trzeba wybrać piłkarzy o odpowiedniej klasie i mentalności predysponującej ich do osiągania ambitnych celów.
Fot. FotoPyK