Reklama

Loew oddał pracę licencjacką, a Nawałka pomylił załączniki. Porównanie raportów

redakcja

Autor:redakcja

06 września 2018, 21:42 • 6 min czytania 37 komentarzy

Od lat z zazdrością zerkamy na piłkę niemiecką. To Niemcy mają jeden z najlepszych systemów szkolenia, to Niemcy wydają mnóstwo pieniędzy na kompleksowe rozwiązania treningowo-skautingowe, to Niemcy wydają się ostoją profesjonalizmu i fachowości. Na mundialu osiągnęli jednak identyczny rezultat jak my – nie wyszli z grupy. Joachim Loew o kulisach tej wtopy długo mówił pustosłowiem i ogólnikami. Gdy wreszcie stanął przed mediami, to wyłożył kawę na ławę. I znów możemy mieć kompleksy względem Niemców, bo raport Adama Nawałki po MŚ obok tej spowiedzi Loewa nawet nie stał.

Loew oddał pracę licencjacką, a Nawałka pomylił załączniki. Porównanie raportów

Das Reboot – tak nazwano rewolucję, którą przeszła niemiecka piłka po wtopie na Euro 2000. Restart, odnowa, przemiana. Wtedy mądre głowy z DFB i klubów postawiły na totalną reformę szkolenia, a dziś piłka naszych zachodnich sąsiadów zbiera tego plony. O wystąpieniu Loewa na konferencji prasowej spinającej klamrą kompromitacje na mundialu mówi się, że to Das Reboot 2.0.

W gruncie rzeczy ten raport jest bowiem sumą tez i koncepcji na to, jak sprawić, by ichniejszy fussball nie został w tyle. Choć mają reprezentację na światowym poziomie, choć ich piłkarze grają w najlepszych klubach świata, choć to od nich inne federacje czerpią inspirację, to Niemcy szukają obszarów, które mogę jeszcze rozwinąć. Bo przecież równie dobrze mogli potraktować klęskę w Rosji jako wpadkę wynikającą z pecha. I w gruncie rzeczy niewiele by się pomylili, bo ich Mannschaft na mundialu miał po prostu pecha. Pewnie wiele kwestii mogli rozwiązać lepiej, pewnie w trakcie przygotowań popełniono błędy, ale gdyby rozegrać fazę grupową w takim zestawieniu – z Meksykiem, Szwecją i Koreą Południową – dziesięciokrotnie, to dziewięciokrotnie Niemcy wyszliby z grupy.

Niemniej Loew ma sobie dużo do zarzucenia. W zeszłym tygodniu przez blisko dwie godziny prezentował swój pogląd na to, dlaczego na mistrzostwach jego drużynie nie poszło. Ale ograniczanie tego raportu do wykładni wtopy w Rosji byłoby baaaardzo dużym uproszczeniem. Selekcjoner wraz z Olivierem Bierhoffem wyłożyli na tacy kierunek, w którym idzie futbol i przedstawili pomysły na to, jak Niemcy – jako kraj, federacja, liga – powinni tym trendom się dostosować.

Futbol oparty na posiadaniu piłki ginie. Mistrzami Niemiec, Hiszpanii czy Anglii zostały zespoły bazujące na utrzymywaniu się przy piłce, natomiast Liga Mistrzów należy do Realu Madryt, czyli zespołu elastycznego. System pucharowy premiuje elastyczność gry i moim błędem było przeświadczenie, że w fazie grupowej posiadanie piłki wystarczy, a dopiero w fazie pucharowej będziemy zmuszeni do elastyczności. To było niemal aroganckie myślenie – przyznawał Loew.

Reklama

Mieliśmy wysokie posiadanie piłki, ale nie poświęcaliśmy zbyt wiele sił na sprinty i szybkie biegi. Owszem, biegaliśmy dużo, ale brakowało nam w tych biegach intensywności. Zbyt powolnie tworzyliśmy grę. Częściej graliśmy wszerz niż do przodu. Podejmowaliśmy decyzje zbyt wolno. W ten sposób trudno zaskoczyć rywala, który broni się bardzo głęboko. To był nasz mankament – mówił selekcjoner, a za jego plecami przewijały się slajdy z prezentacji multimedialnej. A tam stoi czarno na białym to, o czym mówi – na mundialu Niemcy wykonywali o 22% mniej sprintów niż w meczach eliminacyjnych. Na mundialu w Brazylii decyzję o podaniu podejmowali średnio w ciągu 1,19 sekundy, z kolei w Rosji potrzebowali na to 1,5 sekundy. Mistrzowie świata sprzed czterech lat tym razem o 13% rzadziej wykonywali zagrania w przód. Z ust Loewa padała teza, a prezentacja i twarde dane potwierdzały to, o czym mówił.

Pamiętacie szkolne rozprawki? Nauczyciel narzucał ścisłą formę – wstęp z postawieniem tezy, w rozwinięciu tej tezy bronisz, w zakończeniu spinasz wszystko klamrą i formułujesz wniosek. Nie wiemy, czy Loew chodził do polskiej szkoły, ale w tej „spowiedzi selekcjonera” wszystko ma ręce i nogi. Nie wiemy, czy jego spostrzeżenia są słuszne. Trudno powiedzieć, czy wyczerpują temat w pełni, czy są tylko gierką dla mediów. Ale Jogi potrafił sprzedać swoje wytłumaczenie i pozwolić, by z tego mundialowego wstydu wyciągnąć mityczne wnioski. DFB już działa – zwiększono liczbę trenerów juniorów, w planach jest rozwinięcie kursów dedykowanych dla trenerów młodzieży. Sam Loew w powołaniach zamierza wpuścić do szatni trochę świeżej krwi. W starciach z Francją i Peru może pojawić się trzech debiutantów – Nico Schulz, Thilo Kerher i Kai Havertz.

W związku z tym, że konferencja Loewa zbiegła się czasowo z opublikowaniem raportu Nawałki, nie sposób obu tych sprawozdań nie porównywać. Powiedzieć, że polski raport przy niemieckim wygląda jak Adam Matuszczyk przy Tonim Kroosie, to nic nie powiedzieć.

Nawałkę postrzegaliśmy jako człowieka niezwykle oddanemu swojej pracy. Profesjonalista w każdym calu. Potrafił wraz ze sztabem analizować grę rywali po nocach. Potrafił zaplanować pięciominutową przerwę w dogrywce. Bardzo zaangażowany w swoje obowiązku. Dlatego z takim rozczarowaniem przyjęliśmy to coś, co PZPN szumnie określił raportem po mundialu.

Tak naprawdę nie wiemy co to jest. Nam to wygląda na kompilacje 90minut, Transfermarktu, części raportów InStata, na to wszystko fragmenty notatek roboczych robionych w samolocie na skrawku kartki z zeszytu. Jeśli prezentacja DFB uzupełniona o komentarz wygląda jak praca licencjacka gotowa do oddania promotorowi, to raport PZPN prezentuje się niczym surowy materiał, który na mailu promotora znalazł się przez przypadek, bo dodaliśmy zły załącznik.

Najbardziej razi nas ta ogólnikowość. We wnioskach po meczu z Kolumbią czytamy:

Reklama
  • poprawa organizacji gry w defensywie
  • ciągłe doskonalenie gry w ataku pozycyjnym

Już bardziej na odpierdol się nie dało? No, dało się. Można było napisać „musimy grać lepiej, elo”.

Śladem raportu Loewa szukamy w polskim podsumowaniu konkretów. W czym byliśmy słabsi niż na Euro 2016? Gdzie zawalono? Czego unikać w przyszłości? W jakich aspektach najbardziej odbiegaliśmy od Senegalu czy Kolumbii?

Szukamy czegoś, co da odpowiedź też dla ludzi, którzy tworzą przyszłości polskiej piłki, czyli dla trenerów. Jeśli na mundialu Nawałka nie miał skrzydeł, rozegranie w środku pola leżało, a w defensywie popełniano proste błędy, to spodziewalibyśmy się, że to wszystko zostanie w raporcie wyszczególnione. I będzie jednocześnie wciśnięciem pomarańczowej lampki ostrzegawczej – „hej, nie mamy kreatywnych pomocników, trzeba zadziałać z tym systemowo”. A zamiast tego dostajemy wniosek, który mówi nam tyle, że „musimy ciągle doskonalić grę w ataku pozycyjnym”. No, dzięki.

Nawet w kwestii atmosfery w kadrze dostajemy ogólnik. Loew w swoim przemówieniu wprost odniósł się do sprawy Oezila i Gundogana. Przedstawił kulisy, swoje spostrzeżenie, wniosek. U nas? Znów chowanie głów w piasek, znów zero nazwisk, znów ogólnik.

raport1

Nie chodzi o to, by tym raportem urządzać polowanie na czarownice i rozdrapywać rany. To miał być dokument, który wypunktuje co było złe i da podstawę do reformowania naszej piłki. Wytknie gdzie jesteśmy słabi i nad czym musimy pracować. Pokaże przyszłym selekcjonerom błędy, które popełniono podczas mistrzostw w Rosji – po to, by nie powielać ich w przyszłości. Człowiek na błędach się uczy, ale Nawałki w reprezentacji już nie ma. Jest Brzęczek, jednak jeśli on ma wyciągnąć z raportu jakieś wnioski, to już mu współczujemy.

Porównanie obu tych raportów jest po prostu smutne. Niemcy – na kompletnie innej półce rozwoju i klasy piłkarskiej – dysponują papierami które odpowiadają na pytania „co nie zadziałało?”, „dlaczego nie zadziałało?”, „jak to robią inni, że działa?” i „co musimy zrobić, by zadziałało?”. My dostaliśmy odpowiedzi na pytania „ile goli straciliśmy po strzałach lewą nogą?” i „ile porażek ponieśliśmy w fazie grupowej?”. Jeśli ten wyjazd do Rosji miał nas czegoś nauczyć, to na pewno podręcznikiem do tej nauki nie będzie raport Nawałki.

Najnowsze

Komentarze

37 komentarzy

Loading...