Reklama

Byłem rozczarowany. Drutex mógł ogłosić swoją decyzję w inny sposób

Bartosz Burzyński

Autor:Bartosz Burzyński

04 września 2018, 21:14 • 5 min czytania 16 komentarzy

W drugiej połowie maja po 15 latach współpracy Drutex zdecydował, że nie będzie już sponsorował Bytovii. Los klubu z Bytowa wisiał na włosku bardzo długo, ale ostatecznie udało się zebrać odpowiednie fundusze i wystartować w rozgrywkach I ligi. Nikt się chyba jednak nie spodziewał, że drużyna z Pomorza zanotuje aż tak imponujący start. Obecnie znajduje się na 3. miejscu w tabeli, a ma jeden zaległy mecz do rozegrania. O nowych realiach w klubie porozmawialiśmy z Łukaszem Wróblem, który od tego sezonu pełni funkcję grającego asystenta trenera. 

Byłem rozczarowany. Drutex mógł ogłosić swoją decyzję w inny sposób

Mogliście nie wystartować w lidze, a jesteście na trzecim miejscu w tabeli. Jesteś w szoku, że osiągacie tak dobre wyniki na początku sezonu?

Nie jestem zdziwiony, ponieważ widziałem już w grach sparingowych, że może być dobrze. Co prawda były wtedy jeszcze elementy do poprawy, ale mieliśmy świadomość, że wraz z biegiem sezonu będzie coraz lepiej. Oczywiście nasza sytuacja była taka, że niektórzy widzieli wszystko w czarnych barwach. Nie obawiałem się jednak specjalnie, bo nam naprawdę – mimo trudnych warunków – udało się zebrać fajną grupę piłkarzy, a co najważniejsze zbudować dobry zespół.

Przed startem rozgrywek założyliśmy sobie, że będziemy grać w swoim stylu, który wypracowaliśmy w trakcie przygotowań. Jak na razie wypełniamy plan i osiągamy dobre wyniki. Jeżeli okaże się jednak, że nagle coś się zablokuje, to zastosujemy inną strategię.

Jak szatnia zareagowała na odejście Drutexu?

Reklama

Nie chciałbym wypowiadać się za kolegów, ale moim zdaniem Drutex zachował się słabo. I nie chodzi mi tutaj o to, że nie chcieli już kontynuować współpracy. Mam na myśli sposób w jaki przekazali informację. W klubie jestem już ósmy sezon, a o odejściu sponsora dowiedziałem się ze strony internetowej. Przeczytałem, że nie ma już Drutexu i klubu właściwie też już nie ma. Zawiodłem się bardzo mocno, bo jednak poświęciłem wiele lat na ten projekt. Ba, firma sponsorowała klub przez 15 lat. Moim zdaniem tak się nie robi. Po prostu można było poinformować o takiej decyzji w bardziej dżentelmeński sposób.

Ciągle mówiło się, że może dojść do tego rozstania, a jak już doszło, to wszyscy byli w szoku.

Naprawdę rozumiem, że sponsor mógł podjąć taką decyzję. Miasto nie chciało pójść na rękę, jeśli chodzi o poprawę infrastruktury. Doszli do wniosku, że z Bytovią osiągnęli wszystko, co mogli. Po prostu postanowili, że lepiej inaczej zainwestować pieniądze w marketing. Decyzję ze względu na lata współpracy z klubem i szacunek do pracowników mogli jednak przekazać w inny sposób.

Co się zmieniło w klubie?

Nic się nie zmieniło w kwestiach sportowych. Treningi i wyjazdy na mecze wyglądają tak samo. Organizacyjnie są zmiany, bo do tej pory klubem zarządzała jedna osoba. Był to przedstawiciel sponsora, Rafał Gierszewski. Tak więc tylko on podejmował decyzje odnośnie do tego, w którą stronę ma iść klub. Teraz jest inaczej, bo odpowiedzialnych jest kilka osób. Nie ma co ukrywać, że prowadzenie drużyny w I lidze jest ciężkim kawałkiem chleba. Tym bardziej że pan Rafał pracował również w firmie. Teraz decyzje podejmuje więcej osób, co uważam za lepszy system. Powstała pewna struktura, która wiele ułatwia w zarządzaniu.

Słyszałem, że atmosfera w klubie jest lepsza niż była w ostatnich latach. Zgodzisz się z tym?

Reklama

Nie chciałbym się wypowiadać w tym temacie, ale myślę, że wyniki mówią dużo o atmosferze w drużynie.

Masz nową funkcję w klubie, bo zostałeś grającym asystentem trenera. Jak czujesz się w nowej roli?

Do roli trenera przygotowywałem się już od dłuższego czasu. Po odejściu Drutexu powstała sytuacja, dzięki której dostałem szansę na nowym stanowisku. Nie będę ukrywał, że byłem podekscytowany nowym wyzwaniem. Oczywiście mam więcej pracy, ale satysfakcja jest bardzo duża.

Małżonka musi być mocno wkurzona, bo już ostatnio mówiłeś, że denerwuje się, gdy weekendami przesiadujesz przed telewizorem i oglądasz mecze.

Nie jest lekko, ale staram się wszystko organizować tak, by mieć czas dla rodziny. Po prostu oglądam więcej spotkań, ale żona rozumie, że teraz moja praca nie polega już tylko na graniu.

Czym konkretnie się zajmujesz jako asystent?

Zajmuję się analizą gry przeciwnika, a także stałymi fragmentami gry. Tak naprawdę wszyscy w sztabie – Michał Chamera, kierownik Jacek Maszkowski, trener Stawski i ja – oglądamy spotkania przeciwników i później siadamy w czwórkę i dyskutujemy na wiele tematów. Nie ma konkretnych podziałów, że zajmuję się tylko jedną rzeczą. Jest nas za mało, żeby tak robić. Działamy na zasadzie, że każdy może coś zauważyć i dać ważną wskazówkę.

Cały cykl treningów planuje Adrian Stawski. Czasami jednak mówi mi, że na dany dzień mam coś przygotować. Wtedy wiem ile mam czasu i przygotowuję np. zajęcia na siłowni, rozegranie stałego fragmentu gry itd.

Jak koledzy zareagowali na twoją nominację?

Szatnia doskonale wiedziała w jakiej jesteśmy sytuacji. Wszyscy mieli świadomość, że zdecydowałem się na taki ruch, by pomóc drużynie, a nie piąć się w górę, czy zostać trenerem. Równie dobrze mogłem nadal grać tylko w piłkę i mieć mniej obowiązków. Finansowo moja sytuacja nie zmieniła się praktycznie wcale.

Dlaczego zrezygnowałeś z funkcji kapitana?

Uznałem, że bycie kapitanem nie byłoby w porządku wobec kolegów z drużyny. Praktycznie jestem już jedną nogą w sztabie. Czułbym się niezręcznie w szatni, gdybym był asystentem trenera i kapitanem równocześnie. Moim zdaniem taka sytuacja byłaby niezdrowa. Podjąłem decyzję o rezygnacji, bo uważam, że kapitan jest przedstawicielem piłkarzy, gdy trzeba porozmawiać ze sztabem trenerskim. Czyli w moim przypadku byłoby to już niemożliwe.

Mówiłeś ostatnio, że chcesz grać do 2020 roku. Podtrzymujesz zdanie, czy teraz jak zostałeś asystentem trenera stwierdziłeś, że lepiej szybciej zacząć nową przygodę?

Oczywiście. Chciałbym grać nadal, ale wiele może się jeszcze wydarzyć. Przede wszystkim nie wiem, czy nie zmieni się sytuacja w klubie. Pod względem fizycznym nie mam jednak najmniejszych problemów, by pograć jeszcze dwa lata.

Po zakończeniu kariery chcę zostać w piłce. Nie wyobrażam sobie, by nie zostać trenerem. Uwielbiam się tym zajmować i sprawia mi to ogromną radość.

Rozmawiał Bartosz Burzyński

fot. bytoviabytow.pl

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...