Czas upałów i dylematów, czy otwierać okno i wpuścić łaknącą światła szarańczę, czy może umrzeć z duchoty, powoli dobiega końca. Już niedługo przyjdzie więc pora na grube, ciepłe pierzynki. Gorzej, jeśli te są za krótkie, by przykryć w jednej chwili i tors, i nogi. Coś o tym wiedzą w Sosnowcu…
Optymista powie: sosnowiczanie mają naprawdę świetnie dysponowany kwartet ofensywny. Kto oglądał ostatnie trzy spotkania ten wie, że przyjście Szymona Pawłowskiego pozwoliło wszystkim trybikom idealnie się zazębić. Dziś czwórka Pawłowski, Udovicić, Wrzesiński i Sanogo to banda siejąca na ekstraklasowej dzielni niemały postrach.
Były zawodnik Lecha czy Bruk-Bet Termaliki przypomniał, dlaczego kiedyś uznawano go za najlepszego skrzydłowego ligi – techniczne uderzenie po zejściu ze skrzydła (patrz: mecz z Arką), kiwka, otwierające zagranie – on nadal to ma. Udovicić? Z nim zawsze był ten problem, że jako lewy obrońca dawał bardzo dużo w ataku, ale nawalał w obronie. Przestawienie go na skrzydło okazało się strzałem w dziesiątkę. Wrzesiński? Jedno z odkryć nowego sezonu, autor trzech goli i dwóch asyst, jeden z czołowych piłkarzy klasyfikacji kanadyjskiej. I wreszcie Sanogo – król chaosu. Gość, który strzela na bramkę rywali częściej niż mruga (24 uderzenia w 7 kolejkach, w tym momencie lider całej ligi), ale też świetnie odnajduje się w sytuacji, gdy trzeba walczyć o piłkę w parterze z dwoma-trzema rywalami. Tak trafił z Piastem, tak dopisyał dwie sztuki ze Śląskiem.
Pesymista jednak wyprowadzi swój cios kontrujący. I trafi prosto w szczękę. Obrona. Wracając do analogii z kołdrą – to ona sprawia, że giry Zagłębia wystają i marzną, w efekcie można się nieźle pochorować. Chorują na pewno kibice z Zagłębia Dąbrowskiego, gdy widzą, co ich pupile wyczyniają w defensywie.
Po pierwsze – bez sensu machają rękami. Prokurując przy tym już trzy rzuty karne.
1. kolejka, mecz z Piastem – sprokurowany karny w 67. minucie na 1:1 (ręka Polczaka).
2. kolejka, mecz z Zagłębiem Lubin – sprokurowany karny w 63. minucie na 1:0 (ręka Polczaka)
6. kolejka, mecz ze Śląskiem – sprokurowany karny w 92. minucie na 3:3 (ręka Jędrycha)
Każda z jedenastek zmieniała wynik na zdecydowanie bardziej niekorzystny. Nie zaryzykujemy szacowania, czy w spotkaniach z Piastem i Zagłębiem (oba przegrane 1:2) sosnowiczanie ugraliby jakieś punkty, ale już odnośnie starcia ze Śląskiem możemy z dużym przekonaniem stwierdzić, że wrocławianom nie udałoby się odebrać rywalom zwycięstwa.
Po drugie – kryją w stylu dowolnym. Bardzo dowolnym.
Gdyby urządzano casting na głównego bohatera w kolejnej części “Gdzie jest Nemo?”, obrońcy Zagłębia mieliby ogromne szanse na angaż. Opanowali bowiem do perfekcji znikanie z okolic zawodników rywali będących w ich polu karnym.
Gdzie jest Nemo, cz. 1
Gdzie jest Nemo cz. 2
Gdzie jest Nemo, cz. 3
A pamiętajmy, że to tylko scenki z ostatnich dwóch spotkań, w których czwórka rewolwerowców zdołała zniwelować poczynione przez obrońców straty. Przy sporym szczęściu, bo w sytuacjach z Pichem (screen drugi) i Jankowskim (screen trzeci) bramki nie padły.
Trzeba więc zadać pytanie, czy króciutka kołdra w postaci czterech będących w gazie zawodników ataku to dość, by przetrwać całą chłodną ligową jesień bez ciągłych przeziębień? Cóż, nadzieja sosnowiczan w tym, że są w tej lidze zespoły, których “pierzyna” wygląda jeszcze mniej okazale…
fot. FotoPyK