Reklama

Ile znaczy dla Lechii trener? Wystarczy posłuchać Stokowca i Owena

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

31 sierpnia 2018, 12:37 • 8 min czytania 16 komentarzy

Piotr Stokowiec nie zafundował Lechii efektu nowej miotły. Wręcz przeciwnie – trafił do Gdańska i z miejsca zanotował trzy bolesne porażki z rzędu. Jego Lechia grała dokładnie tak, jak za kadencji poprzednika. Bez polotu, bez energii, bez stylu. Beznadziejnie, krótko mówiąc. Jednak, już po kilku miesiącach pracy nowego trenera, z ekipą biało-zielonych dzieją się prawdziwe cuda. Zawodnicy, którzy w ubiegłym sezonie potykali się o własne nogi i snuli po boisku, nagle uczestniczą w wysokim pressingu i w niezłym stylu wygrywają kolejne mecze.

Ile znaczy dla Lechii trener? Wystarczy posłuchać Stokowca i Owena

Chyba tylko Steve Wonder mógłby przeoczyć, jak wiele pozytywnych efektów spowodowała w zespole Lechii obecność tak solidnego warsztatowca. Abstrahując na moment od wszystkich dodatkowych cech, mniej lub bardziej istotnych w trenerskim fachu. W Gdańsku pracuje teraz facet, który po prostu zna się na prowadzeniu treningów. Potrafi poukładać defensywę. Wie, jak się zawodnicy muszą poruszać, żeby zawiązać pressing.

Jako się rzekło – ma warsztat i nie zawahał się go użyć w okresie przygotowawczym.

– Realizacja zadań przez piłkarzy, ich forma, praca, pozwalają nam dobrze funkcjonować i stąd bierze się też miejsce w tabeli – stwierdził Stokowiec przed meczem z Koroną. – Ja ze sztabem nawiguję i kieruję, ale zawodnicy dają nam sygnały i natchnienie do pracy. Płyną pochwały, choć to dopiero początek sezonu, ale trzeba dostrzec ogromną pracę piłkarzy i to od nich najwięcej zależy. Przed pierwszą przerwą na kadrę mamy dwie grupy zawodników. Jedna potrzebuje odpoczynku mentalnego, a druga ciężkiego treningu. Tak właśnie rozplanujemy naszą pracę.

Reklama
Skromnie i analitycznie, choć wyniki co najmniej dobre. Nie ma w Gdańsku samozachwytu, za to przez wszystkie przypadki odmienia się takie pojęcia jak “mikrocykl” czy “przygotowanie mentalne”. Dzisiaj gospodarze stadionu w Letnicy w roli faworyta przystąpią do starcia z Koroną Kielce. Tą samą Koroną, z którą w ubiegłym sezonie przerżnęli u siebie 0:5. Tak beznadziejnego futbolu jak wtedy Lechia nie demonstrowała nawet w dobie swojego upadku, błąkając się w A-klasie. Aż sobie przypomnieliśmy, co wygadywał po tamtym meczu Adam Owen: – Mecze z trzema topowymi zespołami trochę nas uśpiły stwierdził beztrosko ówczesny trener Lechii, który – o ironio – zadebiutował zwycięstwem nad Zagłębiem Lubin, dowodzonym przez Stokowca. – Treningi przed meczem z Koroną, przygotowanie taktyczne i fizyczne były w porządku, ale zawiodła psychika. (…) Myślę, że ten mecz był idealny, aby osiągnąć jakąś reakcję u piłkarzy. Możemy ćwiczyć na zajęciach, ale wszystko zależy od tego co jest na boisku, co gramy, jak się porozumiewamy. Jeżeli ktoś mnie zapyta, czy przed Arką coś zmienię w mikrocyklu, to odpowiem, że nie.

Krótko mówiąc – trener odwalił kawał dobrej roboty, a drużyna dostała u siebie piątkę od Korony. Umówmy się – Stokowiec to jest jednak inna jakość, również jeżeli chodzi o analizowanie własnych błędów. Tylko “mikrocykl” wciąż pozostaje na świeczniku.
Reklama
Oczywiście w realiach ekstraklasy niczego nie można przesądzać i być może biało-zieloni dzisiejsze spotkanie zwyczajnie spartaczą. Korona potrafi skarcić każdego, kiedy ma swój dzień. Ale przynajmniej wiadomo, że gdańszczanie się doszczętnie nie skompromitują. Tymczasem za kadencji Adama Owena kompromitowali się niemalże co tydzień.

Na ten moment Lechia przewodzi tabeli i jest wciąż niepokonana. Jako jedyna drużyna w ekstraklasie ma nadal okrągłe zero w rubryczce pod tytułem “porażki”. W ogóle od 4 maja nie polegli w żadnym starciu. Choć na początku przygody rudowłosego szkoleniowca z gdańskim klubem wydawać się mogło, że powtarza się scenariusz z Lubina i biało-zieloni w ogóle obecnego sezonu w najwyższej klasie rozgrywkowej nie rozpoczną. – Dobrze, że mecze z Legią i Lechem nie zamazały obrazu. Nie dały złudzenia, że jest dobrze, skoro jest źle. Pokazały, że mamy braki i potrzeba nam radykalnych zmian. Trzeba bić na alarm jeśli chodzi o przygotowanie fizyczne i mentalne zespołu – mówił Stokowiec o swoich pierwszych meczach w roli trenera Lechii.

Co klepał Adam Owen kilka tygodni wcześniej, przed meczem z Jagiellonią (przegranym 1:4)? – Cały czas powtarzam, że w żadnej drużynie ekstraklasy nie ma takich indywidualności jak u nas. Nastrajam zawodników pozytywnie. Wciąż szukamy jednak sposobu, aby te indywidualności zagrały razem tak, jak tego od nich oczekujemy. (…) Jestem zadowolony z tego, jak prezentujemy się w obronie. Odwrotnie sytuacja wygląda natomiast w ataku. Potrafimy wypracować sobie sytuacje strzeleckie, ale musimy zacząć je też wykorzystywać.

Widać różnicę w mentalności i podejściu do pracy, jaką wprowadził Stokowiec. Zamiast nieustannego samozadowolenia i “pozytywnego nastrajania” – zdefiniowanie problemów i ich sukcesywne eliminowanie. Wszystkich się jeszcze nie udało pozbyć, nie róbmy z Lechii zespołu idealnego. Miewają okropne przestoje w grze, defensywa wciąż nie jest perfekcyjna, ofensywne zapędy często sprowadzają się wyłącznie do akcji skrzydłami. Ale progres jest ewidentny.

Drużyna zrobiła pod okiem Stokowca  gigantyczny krok do przodu, jeżeli chodzi o wspomniane przez trenera elementy. Przede wszystkim jeśli mowa o możliwościach fizycznych. Lechia pod wodzą Piotra Nowaka w swoim szczytowym momencie grała piłkę ładną dla oka i bardzo mądrą, z pełnym wykorzystaniem wielkiego doświadczenia kluczowych zawodników. Prezentowali się chyba nawet korzystniej niż dzisiaj drużyna Stokowca. Fajnie się to oglądało, gdy przyspieszali i rozklepywali przeciwników. Niemniej – była to długimi fragmentami gra powolna, ospała, klepanie po obwodzie.

Co zdegenerowało się ostatecznie do zwykłego człapania po murawie, którego byliśmy świadkami za kadencji Owena. Lechię każdy tłukł wtedy w cymbał, bo każdy był w stanie ją bez problemu zabiegać.

Do tego dochodziły problemy natury mentalnej, jak to eufemistycznie ujmował Stokowiec. Nie szczypał się z kolei w język Simeon Sławczew podczas rozmowy z Szymonem Podstufką. Bułgar powiedział właściwie wprost, że zaległości finansowe były tematem numer jeden w szatni, co paraliżowało grę zespołu i odciągało uwagę piłkarz od futbolu. Owen nie potrafił sobie z tym poradzić, zwyczajnie załamał ręce. I stracił drużynę.

Stokowiec – zaprawiony w realiach polskiego futbolu – zdołał swoimi sposobami pozbierać zespół do kupy. Natychmiast włączył do sztabu psychologa, widząc dla niego wielkie pole do popisu, jeżeli chodzi o działanie z tą konkretną grupą ludzi. Współpracę z Paweł Habratem chwalą sobie sami zawodnicy, choćby Daniel Łukasik. Środkowy pomocnik jest pewniakiem u Stokowca i – jak sam przyznaje – wielkie znaczenie w procesie poprawy jego formy odegrały właśnie nauki psychologa, przede wszystkim z zakresu koncentracji i reakcji na zmianę wyniku meczu.

Wyeliminowano ze składu wielu zagranicznych maruderów zwłaszcza tych, którzy zazwyczaj przesiadywali na ławce rezerwowych i obniżali jakość kadry, zamiast ją podnosić. Zastąpiono ich ambitnymi chłopakami, wychowankami klubu. Zamiast transferowej rewolucji – roztropne roszady kadrowe. To również wpłynęło na uzdrowienie atmosfery, co z kolei przekłada się na boiskową sytuację.

Przykłady? Stokowiec po przyjściu do Gdańska otwarcie zapowiadał konieczność wzmocnienia linii obrony. Tymczasem okazało się, że defensorzy Lechii wcale nie są aż tak ciency, na jakich wyglądali jeszcze kilka miesięcy temu. Lechia już czterokrotnie zachowała czyste konto w lidze. – Zawodnicy w defensywie tak wysoko podnieśli poprzeczkę, że nie chciałem piłkarza, którego bym słabo znał, nie wiadomo skąd i z zaległościami, bo tacy są dostępni. Naszym zawodnikom może zabraknąć umiejętności, ale grają z sercem i ja w nich wierzę. Selekcja jednak nigdy się nie kończy. Zawsze będziemy szukać lepszych zawodników. W określonych realiach finansowych nie jest jednak łatwo znaleźć odpowiedniego piłkarza, a wolę stracić z tymi, których mam.

Brak transferów piłkarzy, jak to ujął trener, “nie wiadomo skąd” to na pewno zmiana na plus, jeżeli chodzi o politykę transferową Lechii.

Jednym z pozytywnych zaskoczeń tego sezonu jest postawa Michała Nalepy. Który wciąż łapie zbyt dużo kartek i popełnia błędy, ale wiele akcji przeciwnika potrafi zdusić w zarodku dzięki swojej agresywnej, bezkompromisowej postawie. – Dużo uwagi poświęcamy temu, żeby dobrze się przesuwać i współpracować w obronie – mówi Nalepa. – W poprzednim sezonie broniła tylko czwórka obrońców, teraz nasza gra w defensywie zaczyna się już od napastnika. To jest główny powód, dla którego tracimy mało bramek i dobrze wyglądamy.

Mecz z Koroną będzie na pewno ważnym egzaminem dojrzałości dla Lechii. Bo trzeba pamiętać, że gdańszczanie wystartowali w tym sezonie z wygodnej dla siebie pozycji – bez presji. Po wyczynach z minionych rozgrywek można ich było traktować z przymrużeniem oka, ale to się w tej chwili zmienia. Skoro biało-zieloni wrócili do czołówki, to czas zacząć ich znów traktować tak jak za kadencji Piotra Nowaka. Czyli – jako kandydatów do miejsca premiowanego grą w europejskich pucharach. A od takich drużyn wymaga się zwycięstw. Zwłaszcza u siebie i zwłaszcza z Koroną, biorąc pod uwagę kompromitację sprzed niespełna roku.

Stokowiec oczywiście tonuje nastroje. Wiadomo, że jemu bardziej odpowiada sytuacja, gdy na zespole nie ciąży rola faworyta do zwycięstwa. – Korona jest zespołem, który też gra dobrze i agresywnie. Jest dobrze przygotowana pod względem fizycznym. Każdemu trudno gra się z Koroną, ale musimy być przygotowani. Pracowaliśmy, aby umieć na to odpowiedzieć. Mamy swoje argumenty, ale nie wybiegamy w przyszłość. Skupiamy się na zadaniach do wykonania. Pracujemy solidnie od mikrocyklu do mikrocyklu i dobrze na tym wychodzimy.

Fakt – podopieczni Gino Lettierego mają za sobą świetną passę trzech zwycięstw w czterech ostatnich meczach. Tego szkoleniowca również trzeba docenić, bo wykonuje w Kielcach ogrom dobrej roboty. Spokojnie można zatem stwierdzić, że czeka nas dzisiaj trenerskie starcie na szczycie. Niemniej – Stokowiec może kurtuazyjnie zaprzeczać, piłkarze mogą chować głowę w piasek. Ale jeżeli w Lechii znów na poważnie zaczęło się mierzyć wysoko, a na to wygląda, to dzisiaj trzeba te ambicje potwierdzić zwycięstwem.

To będzie piękna demonstracja długiej drogi, jaką przeszli biało-zieloni od października 2017 roku, gdy dostali od kielczan baty. Że Stokowiec okaże się lepszy od Owena, to było pewne jak w banku. Pytanie zatem, czy jego praca zaowocuje lepszymi wynikami niż kadencja Piotra Nowaka?

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

16 komentarzy

Loading...