Cinkciarz.pl, internetowy kantor, kontynuuje globalną ofensywę. Po Chicago Bulls, po sponsorowaniu Euro U-21, teraz został sponsorem reprezentacji Walii, czyli półfinalisty mistrzostw Europy. Panowie, mamy jedną prośbę – jak już zabierzecie się za Ligę Mistrzów, nie zmieniajcie jej nazwy wzorem żużlowych drużyn.
Może was oczywiście sukces rodzimego biznesu zupełnie nie ruszać – droga wolna. Ale nas jednak cieszą takie obrazki, gdy widać polską firmę obecną na poważnej sportowej arenie.
Skoro Cinkciarz.pl wchodzi w reprezentację „Smoków”, znaczy jest zadowolony ze współpracy z „Bykami”. Może to będzie inspirujący przykład dla innych polskich firm. Walia to biznesowo dobry pomysł z kilku względów, które widzą nawet takie Janusze biznesu jak my. Po pierwsze, to mocne wejście na rynek Wysp Brytyjskich, gdzie Polaków jest od groma, jeszcze więcej niż w Chicago, a też częstsze są ich wyprawy nad Wisłę, wiążące się z potrzebą wymiany waluty.
Po drugie, Walia może nie pojechała na mundial, ale jej obecność na Euro, gdzie łatwiej awansować, jest wielce prawdopodobna, a więc i Cinkciarz ma na horyzoncie promowanie się podczas turnieju o globalnym zasięgu. Po trzecie, taki jest też już dzisiaj zasięg Garetha Bale’a. Po czwarte, Cinkciarz był sponsorem reprezentacji Polski w latach 2014-2018, doskonale wie więc z czym wiąże się sponsorowanie drużyny narodowej – wiedza o marce dotrze do wszystkich Walijczyków przy okazji meczów kadry.
Pytacie: a co Walijczykom po dziwnie brzmiącej nazwie Cinkciarz? Spokojnie – dlatego w 2015 powstała Conotoxia, marka z nazwy ciut przystępniejsza zagranicznym rynkom.
Wiecie, co nam się w tym wszystkim podoba – poza tym, że mamy nadzieję, że jak będziemy o Cinkciarzu ładnie pisać, to w końcu wykupi reklamę? Ano to, że Polak miał koncept, potrafił go wdrożyć w odpowiednim momencie, odniósł sukces w kraju i na tym nie zamierza poprzestawać, stawiając odważne kroki na światowych rynkach, będąc w jednym szeregu wymieniany z gigantami.