Reklama

Co nas wczoraj ominęło w LE, gdy oglądaliśmy naszych asów?

redakcja

Autor:redakcja

17 sierpnia 2018, 13:13 • 3 min czytania 6 komentarzy

Raczyliśmy się wczoraj kolejnym hat-trickiem eurowpierdoli przedstawicieli Ekstraklasy, ale w III rundzie eliminacji Ligi Europy działy się też inne ciekawe rzeczy. Nie zabrakło wątków polskich.

Co nas wczoraj ominęło w LE, gdy oglądaliśmy naszych asów?

Kamil Wilczek nie zwalnia tempa. Miał świetną wiosnę i w nowym sezonie idzie za ciosem. W duńskiej ekstraklasie po pięciu kolejkach ma trzy bramki i asystę, a teraz doczekał się gola w europejskich pucharach. Broendby przed tygodniem wygrało 2:0 na wyjeździe ze Spartakiem Subotica i zapowiadało się na bezstresowy rewanż. Tymczasem na początku meczu po fatalnym wycofaniu piłki przez byłego stopera Lecha, Paulusa Arajuuriego jego kolega z obrony sfaulował wychodzącego na czystą pozycję rywala i gospodarze zaczęli grać w dziesiątkę. Mimo to potem prowadzili, ale serbski kopciuszek zdołał wyrównać. Dopiero w doliczonym czasie Wilczek wykorzystał nieporozumienie bramkarza i obrońcy gości na przedpolu, zapewniając drugie zwycięstwo.

***

Ivan Trickovski szaleje. Po fakcie można się zastanawiać, czy Legia zbyt szybko odpaliła Macedończyka. Ok, rozczarował przez pierwsze pół roku przy Łazienkowskiej, ale ilu zawodników dostawało więcej czasu? On od razu odszedł do cypryjskiego AEK Larnaka i jest tam gwiazdą, a dziś już nawet kapitanem. Trickovski na ten moment w 87 meczach dla tej drużyny strzelił 45 goli i zaliczył 10 asyst. Wczoraj uzbierał hat-tricka w wygranym aż 5:0 spotkaniu z austriackim Sturmem Graz. W dwumeczu wygrano 7:0.

Reklama

***

Można skompromitować się w pierwszym spotkaniu i wyjść z tego z twarzą? Można. Przekonaliśmy się na przykładzie Zenitu. Rosjanie tydzień temu dostali na Białorusi 0:4 od Dinama Mińsk, ale w rewanżu spięli poślady, doprowadzili do dogrywki, a w niej załadowali gościom kolejne cztery sztuki. Pokazali przy tym mnóstwo charakteru, bo przy stanie 2:0 zaczęli grać w dziesiątkę i mimo to zdobyli jeszcze dwie bramki przed upływem regulaminowego czasu. Na początku dogrywki Dinamo trafiło do siatki na 1:4 i w tym momencie Zenit musiałby wygrać co najmniej 6:1. I zrobił to, a na koniec siły się wyrównały, co pozwoliło dobić przeciwnika.

***

Takiej historii nie mieliśmy w Rotterdamie. Feyenoord po 0:4 z Trenczynem przed własną publicznością zdołał tylko zremisować 1:1. Gospodarze szybko objęli prowadzenie po rzucie rożnym, ale minutę później Słowacy wyrównali i zabawa się skończyła. Degrengolada holenderskich klubów postępuje, już tylko PSV i Ajax gwarantują jako taką jakość.

Reklama

***

Arkadiusz Reca doczekał debiutu w Atalancie. Zawodnik pozyskany za 4 mln euro z Wisły Płock rozegrał pełne 90 minut na lewym wahadle w rewanżu z Hapoelem Hajfa. W Izraelu Włosi wygrali 4:1, teraz skończyło się na 2:0. Spokojniutki awans.

Co do Recy, ostatnio trener Gian Piero Gasperini przyznał, że Polak nie porozumiewa się nawet po angielsku, co utrudnia mu start w nowym klubie. Że też nadal nasi ligowcy mogą wyjeżdżać tak nieprzygotowani, zwłaszcza że nie mówimy o piłkarzu, który mógł zostać zaskoczony zainteresowaniem z zagranicy…

***

Sekundy dzieliły austriacki LASK Linz od sprawienia sensacji. Czwarty zespół ubiegłego sezonu austriackiej ekstraklasy omal nie wyrzucił za burtę naszpikowanego gwiazdami Besiktasu. W Stambule poległ w najskromniejszych rozmiarach, a u siebie do 90. minuty prowadził 2:0. Wtedy jednak honor tureckiego giganta uratował Alvaro Negredo. Besiktas mimo porażki awansował, ale miejscowi kibice na pewno i tak są dumni ze swoich piłkarzy. W taki sposób można odpadać.

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Komentarze

6 komentarzy

Loading...