Jak zapewne pamiętacie, kiedyś w Katowicach powstało nieuznające kompromisów hasło „ekstraklasa albo śmierć”. Obowiązywało dość długo, ale nie mogło przetrwać próby czasu – przez ponad dekadę GKS zdążył bardzo mocno wrosnąć w pierwszoligowy krajobraz. Jasne, jako etatowy kandydat do awansu, ale jednak tylko jeden z wielu. I choć przestrzegamy kibiców z Górnego Śląska przed hurraoptymizmem, obecne ruchy mogą coś w tej kwestii zmienić – w Katowicach postanowiono bowiem zakontraktować dwóch naprawdę solidnych graczy.
W zasadzie trzeba mówić o pewnym pójściu po bandzie – przy Bukowej meldują się bowiem Jakub Wawrzyniak i Arkadiusz Woźniak. Łącznie to 418 występów w ekstraklasie – niewiele mniej niż pozostali piłkarze będący w kadrze GieKSy razem wzięci – oraz, już głównie za sprawą Wawrzyniaka, 50 meczów w reprezentacji Polski. Zresztą jeśli dodamy do tego Grzegorza Piesio i Mariusza Pawełka, którzy również w tym okienku trafili do Katowic, to widzimy, że na doświadczenie postanowiono tam bardzo mocno.
Oczywiście nikt nie mówi, że w takim podejściu jest metoda – w samych Katowicach boleśnie przekonywali się już o tym, że nazwiska nie grają. A jeśli komuś ten fakt wyleciałby z głowy, zawsze można podpytać w Legnicy, której awans długo przechodził koło nosa mimo wielkich inwestycji w zespół lub w Chojnicach, gdzie zeszły sezon również dobitnie potwierdził tę starą piłkarską prawdę. Cały ambaras polega na tym, by w kadrze właściwie wymieszać proporcje sytych i głodnych. I by tym pierwszym jeszcze chciało się robić cokolwiek.
Jeśli mówimy o 35-letnim Wawrzyniaku, to wydaje nam się, że możemy być w miarę spokojni. Powiecie, że facet po raz ostatni regularnie dawał jakość w sezonie 2016/17 i nie będziemy się z tym kłócić. Przypomnicie, jak bardzo zawodził w poprzednich rozgrywkach i to, że wiosną rozegrał tylko cztery mecze – tak, to też wypada podkreślić. Jednak jednocześnie wydaje nam się, że tak inteligetny facet z w miarę zabezpieczoną przyszłością, nie rozmieniałbym się na drobne, gdyby nie czuł, że jest w stanie jeszcze sporo pokazać na poziomie I ligi. Może jesteśmy naiwni, ale „Wawrzyn” chyba nie jest z tych, dla których liczy się tylko i wyłącznie ostatni skok na kasę.
Z kolei Woźniak to trochę inny przypadek – 28 lat na karku i sporo do udowodnienia. Czasy, w których można było obiecywać sobie po nim wiele, dawno minęły, ale od kiedy wrócił z wypożyczenia z I-ligowego Górnika Łęczna, a później z Zagłębiem Lubin znów zameldował się na poziomie ekstraklasy, wypisz-wymaluj: solidny ligowiec. W sezonie 15/16 – 5 goli i 4 asysty. Rok później – 9 goli i 3 asysty. W ostatnim czasie wpadł jednak w dołek, a w Zagłębiu, z którym bardzo mocno się utożsamia, niespecjalnie starano się go z niego wyciągnąć. Stąd krok w tył. Po to, by – jak strzelamy – ostatecznie postawić takie we właściwym kierunku.
Na razie pewne jest tyle, że GieKSa tak słabo zaczęła sezon, że panowie nie powinni mieć większych problemów, by wskoczyć do składu u Jacka Paszulewicza. Przegrana z Podbeskidziem, wygrana z ŁKS-em, remis z GKS-em Tychy, przegrana z Sandecją – niby to tylko trzy punkty straty do lidera, ale jeśli znajdujecie się akurat w pobliżu kibiców z Katowic, radzimy nie bagatelizować w ten sposób słabego startu. Są mocno wyczuleni.
Fot. 400mm.pl