Nadszedł sądny dzień dla polskich zespołów w eliminacjach do europejskich pucharów. Legia, Jagiellonia oraz Lech przystąpią dziś do meczów rewanżowych w ramach III rundy kwalifikacji i można tylko przerzucać się argumentami, która z tych drużyn znajduje się w gorszej sytuacji. Mistrzowie polski mają najmniej poważnego przeciwnika, bo mistrza Luksemburga, chociaż przegrana z nim w pierwszym meczu wcale nie napawa optymizmem. Dlatego dzisiejsza prasa, szczególnie Przegląd Sportowy, apeluje do piłkarzy: “Przywróćcie nam wiarę!” Sęk w tym, że brakuje jej samym Legionistom, Lechici również muszą liczyć na cud w rywalizacji z KRC Genk, a i szanse Jagiellonii nie są duże. Według Ireneusza Mamrota – 60 do 40 na korzyść Gentu. Czyżby dziś miało nastąpić pożegnanie polskiego futbolu z Europą?
PRZEGLĄD SPORTOWY
Co naturalne, w Przeglądzie Sportowym dominują dziś zapowiedzi. Na pierwszy ogień meczu Legii z Dudelange.
Lekarstwem na wszelakie dolegliwości trawionego porażkami klubu ma być trener Sa Pinto. Portugalczyk miał dwa treningi w Warszawie oraz przedmeczowy rozruch w Luksemburgu, by trochę lepiej poznać zespół. Legia potrzebuje lekarza, którego terapia wstrząsowa zadziała natychmiast. Sa Pinto nie ma czasu na jakiekolwiek sprawdziany, musi działać od razu. Będzie miał ograniczone pole manewru: za czerwoną kartkę pauzuje Astiz, na urazy narzekają Vesović i Remy, Jędrzejczyk nie jest zgłoszony do III rundy, a Hołownie jest o krok od wypożyczenia. Osoby, które widziały wszystkie dziesięć meczów Legii znajdują niewiele argumentów stawiających mistrza Polski w roli murowanego faworyta. Nieźle wygląda współpraca nowych napastników – Kante i Carlitos strzelili w tym sezonie 5 z 14 goli, ten drugi ma także trzy asysty. Do tego warszawianie mają zdecydowanie lepszy bilans na wyjazdach, gdzie wygrali wszystkie 4 spotkania.
Mamy też rozmowę z trenerem Jagiellonii, Ireneuszem Mamrotem.
– Po meczu w Białymstoku wszedłem do szatni i od razu oznajmiłem: w Belgii jesteśmy w stanie odrobić straty. Wypowiedziałem te słowa z pełnym przekonaniem, a nie tak sobie, by podbudować chłopaków. W ostatnich dniach widziałem, że dotarło to do nich. Czuć wiarę. Przecież nie dostaliśmy u siebie 0:2 czy 0:3, nie pokazując nie pozytywnego. Nie ma powodu, by na boisko w Gandawie wyjść jak na szafot.
– Jak oceni pan szanse w procentach?
– Uczciwie – 60 do 40 na korzyść Gent (…) W Portugalii od razu podeszliśmy wysoko. Tego raczej się nie spodziewali. Nie ma co ukrywać, w Belgii nie będziemy się bronić. Nie mamy czego. Zorientowaliśmy się, że Gent lubi u siebie prowadzić grę, atakować, spodziewamy się otwartego meczu. Przypuszczam, że padnie więcej bramek niż w Białymstoku.
Na kolejnej stronie zaś artykuł o meczu Lecha z KRC Genk. Nastroje w Poznaniu nie są już tak optymistyczne, bo i strata do nadrobienia większa (0:2).
W dzisiejszym wydaniu PS znajdziemy też rozmowę z Remigiuszem Rzepką, który w sztabie Adama Nawałki pracował jako trener przygotowania fizycznego.
– W trakcie turnieju piłkarze nie mieli sił walczyć na pełnych obrotach. Może wynikało to z przetrenowania?
– Na bieżąco monitorowaliśmy piłkarzy, więc wiedzieliśmy, jak są zmęczeni na poszczególnych etapach przygotowań i jak reagują na obciążenia treningowe czy mecze kontrolne. Nie zauważyliśmy sygnałów przetrenowania czy niedotrenowania.
– Łukasz Piszczek w rozmowie z portalem wp.pl powiedział tak: „Nie miałem dynamiki, nie była na takim poziomie, jak normalnie. Nie byłem w stanie dać z siebie więcej”.
– Nasza praca opierała się na interakcji z zawodnikami. Rozmawialiśmy z nimi o obciążeniach na treningu i realizowanych zadaniach. W trakcie przygotowań Łukasz nie zgłaszał obiekcji, dlatego jestem zaskoczony tą opinią.
– Powiedział też, że w meczu z Senegalem nie miał siły po kwadransie i nie wie jak to wytłumaczyć.
– Mierzyliśmy się z przeciwnikiem, który też nas obserwował i znał nasze ograniczenia. Było to spore wyzwanie nie tylko dla Łukasza, ale również Błaszczykowskiego, który w pierwszej połowie również występował na tej połowie boiska. Mówię o aspektach fizycznych – a w tym elemencie oceniam piłkarzy Senegalu jako rywala z najwyższej półki.
Obok tekst o polskiej kolonii w Serie A, liczącej 15 zawodników. Więcej piłkarzy w Italii od nas mają tylko Serbowie, Chorwaci, Francuzi, Argentyńczycy oraz Brazylijczycy. Mamy też wzmiankę o małej kontuzji Lewandowskiego. „Ma niewielki problem z udem, pracował indywidualnie na siłowni”. Nie ma czego drążyć.
Ostatni z artykułów piłkarskich w dzisiejszym wydaniu dziennika dotyczy zmian w kadrze Hiszpanii. Luis Enrique będzie musiał sobie poradzić bez Gerarda Pique, Andresa Iniesty oraz Davida Silvy. To duże osłabienia, ale Lucho nie ma co panikować, wszak ma dla nich godnych następców. Odpowiednio: Marca Bartrę, Isco i Marco Asensio. Zwłaszcza dwaj ostatni mają duże szanse, by dorównać legendarnym poprzednikom.
SUPER EXPRESS
Mało dziś ciekawych materiałów piłkarskich w Super Expressie. Jest krótka charakterystyka nowego trenera Legii:
W ostatnim sezonie Pinto trenował Standard Liege i… zdążył się w Belgii skonfliktować niemal ze wszystkimi. Miał utarczki i z trenerami innych drużyn, i z sędziami, i z dziennikarzami. W pewnym momencie oświadczył, że nie będzie przychodził na konferencje prasowe, bo nie zgadzał się z krytyką miejscowych mediów. Napięcie było już tak duże, że mimo udanego sezonu (wicemistrzostwo Belgii i Puchar Belgii) obie strony miały siebie dość. Ostatecznie zapadła decyzja, że nie będzie dalej pracował w Standardzie i wyjechał z Belgii. – To trudny człowiek. Na początku będzie dla was czarujący, ale tylko zacznijcie go krytykować. Zacznie was wtedy obrażać, odwoływać konferencje prasowe. Dziennikarze nie mają z nim łatwo, ale kibice na pewno go pokochają – taką opinię przekazał nam jeden z belgijskich dziennikarzy.
Obok zaś artykuł o tym, jak to Czesław Michniewicz oszukał przeznaczenie przy okazji zawalenia się mostu w Genui.
GAZETA WYBORCZA
Piłka ograniczona do absolutnego minimum. Tamtejsza redakcja chyba nie za bardzo wierzy w awans polskich ekip do dalszej fazy eliminacji Ligi Europy. Mamy właściwie tylko krótką zapowiedź spotkania Legii z Dudelange.
– Forma zawodników świadczy o tym, że treningi nie były na wysokim poziomie. Osoby zarządzające klubem wydawały się tego nie widzieć – twierdzi Dariusz Dziekanowski. Po porażce z Dudelange tymczasowy trener Legii Aleksandar Vuković powiedział, że jego piłkarze mają „blokadę mentalną”. – Jeżeli legioniści mają problemy mentalne grając z mistrzem Luksemburga czy Słowacji, to nie świadczy dobrze o klubie. Jak w takim wypadku mają sobie radzić z lepszymi zespołami? Cała dyskusja dotyczy rzeczy absolutnie podstawowych, jak przygotowanie motoryczne czy psychiczne, które w Legii nie działają – mówi Dziekanowski.
Fot. FotoPyK