Reklama

Nie zazdrościmy roboty. Wyzwania stojące przed Sa Pinto

red6

Autor:red6

13 sierpnia 2018, 16:34 • 7 min czytania 47 komentarzy

Różne rzeczy można mówić o Ricardo Sa Pinto, ale jedna sprawa nie ulega wątpliwości – jest trenerem, spełnia absolutnie wszystkie wymogi, by tytułować go w ten sposób. A to miła odmiana po ostatnich praktykach stosowanych w Legii Warszawa, ale też – co za tym idzie – sporo roboty. Ktoś musi przecież po tych opiekunach drużyny czy też po prostu ludziach sprawujących funkcję szkoleniowca posprzątać. A bałagan jest to mniej więcej taki, jakby po klubie przeszło tornado. 

Nie zazdrościmy roboty. Wyzwania stojące przed Sa Pinto

Z dobrego serca postanowiliśmy trochę Portugalczykowi pomóc, tak więc wypisaliśmy kilka rzeczy, które należałoby ogarnąć jak najszybciej, by powstało choćby złudzenie tego, że jest w stanie wypełnić 3-letni kontrakt. Nie ma za co!

Po pierwsze: awans do Ligi Europy. 

Sprawa jest oczywista. O tym, jak ważne jest najbliższe spotkanie w kontekście przyszłości klubu już dzisiaj napisaliśmy, więc jeśli nie trafiliście na ten tekst, to możecie go znaleźć tutaj. Nie sądziliśmy, że kiedykolwiek napiszemy te słowa przy okazji dwumeczu z takim rywalem, ale nie oszukujmy się – zadanie przed Legią stoi bardzo trudne, bo wynik pierwszego spotkania daje sporą swobodę gospodarzom rewanżu. Będą mogli skupić się na pilnowaniu wyniku i wyprowadzać kontry, a pierwsze spotkanie pokazało, że mają wykonawców do takiego stylu gry. Dodatkowo u siebie w tym sezonie potrafili zremisować z MON Vidi (czyli Videotonem, mistrzem Węgier), w poprzednim przegrać z APOEL-em 0-1, dwa lata temu zremisować z Karabachem i tak dalej, i tak dalej. W skrócie: nie jest łatwo przywieźć stamtąd dobry rezultat.

Ale czy to oznacza, że nie dajemy Legii szans? Oczywiście, że dajemy.

Reklama

Jeśli się nie uda, na Sa Pinto z wiadomych względów ciężko będzie wieszać psy, ale jeśli Dudelange jednak przejdzie, to zapewne wiele osób zapomni, iż powinno działać to w dwie strony. Czyli Portugalczyk z miejsca dostanie ogromny kredyt zaufania.

Po drugie: poprawić atmosferę. 

Oczywiście można wierzyć w to, co ustami pracowników klubu i części sympatyków chcą przekazać Senior PR Manager i inni specjaliści od pudrowania oraz tematów zastępczych, ale równie dobrze można myśleć, iż Elvis żyje, ale ukrywa się, bo miał dość pisku swoich fanek. Przy tak zróżnicowanej szatni tworzenie się podgrupek jest rzeczą naturalną. Przy tak napiętej sytuacji i wielu wpadkach, a także jakkolwiek patrzeć silnych osobowościach, konflikty w zasadzie były nieuniknione.

Wydaje się, że w tym kontekście kluczowe będą pierwsze kontakty z drużyną, pokazanie charyzmy i charakteru, bo piłkarze momentalnie wyczuwają takie rzeczy. I albo kupują nowego szefa, albo… wiadomo, kombinują. Budować cokolwiek będzie łatwiej, gdy wybrana zostanie bramka numer jeden. A wiele rzeczy zdecydowanie uprościć może też inna rzecz – sprowadzenie Atmosfericia wyniki.

TRNAWA 31.07.2018 REWANZOWY MECZ II RUNDA ELIMINACYJNA LIGA MISTRZOW SEZON 2018/19: SPARTAK TRNAWA - LEGIA WARSZAWA 0:1 --- UEFA CHAMPIONS LEAGUE SECOND LEG SECOND QUALIFYING ROUND MATCH: FC SPARTAK TRNAVA - LEGIA WARSAW 0:1 CARLITOS FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Po trzecie: dotarcie do Carlitosa. 

Reklama

Każdy kibic Legii miał pełne prawo być podekscytowany tym transferem. Więcej – każdy obserwator ekstraklasy mógł z uznaniem pokiwać głową. I tak samo teraz, po dziewięciu występach Hiszpana w nowych barwach, wszyscy ci ludzie mogą być rozczarowani tym, jak na razie wygląda napastnik warszawskiej drużyny. Miewa przebłyski – czasem coś strzeli, czasem fajnie poda – ale tak generalnie koło Carlitosa z Wisły ten dzisiejszy nawet nie stał. W tym miejscu warto odpowiedzieć sobie na kilka pytań.

Czy Carlitos zapomniał, jak się gra w piłkę? Naszym zdaniem to niemożliwe.
Czy Carlitos jest – w dużej mierze ze swojej winy – nie do końca przygotowany do gry na wysokim poziomie? Bardzo możliwe.
Czy problemem Carlitosa może być głowa? Oczywiście – jeśli całe życie kopiesz w niższych ligach, raczej nie jesteś mentalnie przygotowany na uwielbienie kibiców w tak dużych klubach.

Tezy te stawiamy na podstawie własnych obserwacji i pogłosek, które do nas docierają. Mamy nadzieję, że misja sprowadzenia najlepszego piłkarza ekstraklasy na ziemię zakończony się sukcesem i znów będziemy mogli cieszyć się, oglądając jego dryblingi, bo ta smutna jak wiadomo co liga tego potrzebuje.

Po czwarte: ułożyć grę w ataku. 

Wiąże się z trzecim, ale nie zapominajmy, że to właśnie w tej formacji nastąpiły największe zmiany w porównaniu z poprzednim sezonem. Przyszedł Jose Kante, którego potencjał trzeba mądrze wykorzystać. Na jakiś czas wypadł Jarosław Niezgoda, ale po powrocie do pełni sprawności z pewnością będzie miał ambicje, by pozostać jedynką w legijnym ataku. W klubie ciągle jest Eduardo i podobno zdolny Kulenović, więc mówimy o sporym polu do manewrów.

Przypomnijmy, że najlepsza Legia w ostatnich latach to chyba ta, w której ataku dobrze uzupełniali się Nikolić z Prijoviciem. Wspominamy o tym dlatego, by podkreślić, że to może być kluczowa kwestia. Przynajmniej na papierze widać taki potencjał.

Po piąte: wyjść do ludzi i dać się polubić. 

Czyli zrobić coś, co udało się Stanisławowi Czerczesowowi. Rosyjski trener bez dwóch zdań zrobił odpowiedni wynik, ale chyba nie zaryzykujemy, gdy napiszemy, że sympatia, którą do dzisiaj jest w Warszawie darzony, nie wynika tylko z tego. To raczej wypadkowa kilku aspektów, a specyficzny styl bycia to jeden z ważniejszych.

Tego bardzo brakowało u panów, którzy ostatnio prowadzili Legię. Romeo Jozak był wyniosły i wydawało mu się, że wymyślił futbol na nowo. Dean Klafurić kojarzy nam się z… No właśnie z niczym szczególnym – był nijaki, co licowało z jego łatką asystenta i trenera kobiet. Nawet Vuko zdążył zamknąć się w oblężonej twierdzy i pójść na bezsensowną wojenkę, zapominając o tym, że ewentualna kompromitacja z ekipą z Luksemburga ośmieszy jego manewr. Z tego co słyszymy, Sa Pinto jest dość zasadniczy, ale to wcale nie wyklucza tego, o czym mówimy.

WARSZAWA 27.07.2018 TRENING LEGII WARSZAWA --- LEGIA WARSAW TRAINING SESSION ARTUR JEDRZEJCZYK FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Po szóste: brak uwikłania w gierki. 

Współpraca z Dariuszem Mioduski i jego licznymi – formalnymi lub nie – doradcami do najłatwiejszych z pewnością nie będzie należała, ale szanowany trener powinien ustanowić klarowną granicę pomiędzy kompetencjami swoimi i innych pracowników klubu. Tylko w ten sposób będzie miał możliwość pełnego wykorzystania możliwości drużyny. Weźmy ten ostatni przykład z Arturem Jędrzejczykiem. Vuković między wierszami sugerował, że chciałby skorzystać z reprezentanta Polski, ale nie mógł tego zrobić. A jak skończyło się łatanie dziury na lewej obronie z Dudelange, wszyscy niestety pamiętamy.

Sa Pinto powinien wypracować sobie mocniejszą pozycję – oznaczającą, że będzie miał coś do powiedzenia w tego typu kwestiach.

Po siódme: przewietrzenie szatni.

Niestety, w tym przypadku nie wystarczy otworzyć okna. Jeśli dobrze liczymy, to kadra warszawskiej drużyny to w tej chwili ponad 30 piłkarzy. Nawet jeśli gra ciągle toczy się na trzech frontach, znajdują się w niej ludzie zbędni, z którymi trzeba zrobić porządek.

Tym, którzy nie mają w stolicy przyszłości – podziękować.
Tych, których warto mieć na oku – wypożyczyć.

Oczywiście łatwo powiedzieć, bo niektóre przypadki mogą trochę kosztować (niekoniecznie nerwów), ale jest jeszcze czas, by się dogadać.

Po ósme: przypilnować rozwoju młodych. 

Wróć! Będziemy bardziej precyzyjni – rozwoju tych, na których Legia będzie mogła zarobić. Przypomnijmy punkt pierwszy – brak awansu do pucharów będzie oznaczał naprawdę spory dołek finansowy do zasypania. Jeśli nie teraz, bo w pośpiechu jednak trudno o korzystane warunki, to zimą, do której trzeba będzie się jakoś doturlać. Mowa oczywiście głównie o Sebastianie Szymańskim i Jarosławie Niezgodzie, za których Dariuszowi Mioduskiemu marzyły się 8-cyfrowe kwoty.

WARSZAWA 21.07.2018 MECZ 1. KOLEJKA LOTTO EKSTRAKLASA SEZON 2018/19 --- POLISH FOOTBALL TOP LEAGUE MATCH IN WARSAW: LEGIA WARSZAWA - ZAGLEBIE LUBIN PATRYK TUSZYNSKI SEBASTIAN SZYMANSKI FOT. PIOTR KUCZA/ 400mm.pl

Po dziewiąte: przyciągnąć kibiców na stadion. 

A nawet sto dobrych akcji marketingowych raczej nie może równać się pod względem skuteczności z dobrą, skuteczną grą drużyny. Weźmy ten sezon i sami przyznajcie – czy kibiców, którzy ciągle przychodzą na stadion przy Łazienkowskiej, nie należy pochwalić za cierpliwość?

– 2-3 z Arką w Superpucharze,
– 3-0 z Cork City z eliminacjach LM,
– 1-3 z Zagłębiem Lubin w lidze,
– 0-2 ze Spartakiem Trnava w eliminacjach LM,
– 0-0 z Lechią Gdańsk w lidze,
– 1-2 z Dudelange w eliminacjach LE.

Sześć meczów. Jedno zwycięstwo, jeden remis, cztery bardziej lub mniej kompromitujące porażki. Czasy, w których rywalom uginały się nogi już przed przyjazdem do Warszawy, dawno minęły, ale w tej chwili gra toczy się o coś innego – o zwykłą przyzwoitość w stosunku do swoich kibiców.

Po dziesiąte: wygrać w Niecieczy. 

***

Na razie to tyle, jeśli chodzi o naszą wyliczankę. Nie ma co dalej w to brnąć – zrealizowanie choćby połowy już powinno oznaczać, że w Legii będzie zdecydowanie lepiej, niż było ostatnio.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

47 komentarzy

Loading...