Nad Romanem Eremenką ewidentnie ciąży jakieś fatum. Gość posiada bowiem przedziwną łatwość do pakowania się w kłopoty, co pierwszy raz pokazał cztery lata temu, gdy w karygodnych okolicznościach żegnał się z Rubinem Kazań, a następnie poprawił usypywaniem śnieżnobiałych kresek, za co UEFA na dwa lata odsunęła go od piłki. Dziwnym zrządzeniem losu po odcierpieniu w pełni zasłużonej kary Eremenko znów znalazł się na świeczniku, tym razem ze względu na nieścisłości kontraktowe, wywołując w ten sposób kolejny głośny skandal. Jak na kogoś, kto do niedawna był w świecie piłki uznawany za persona non grata, nie jest to zbyt roztropne zachowanie.
Nowa afera z reprezentantem Finlandii w roli głównej swój początek bierze z tej, która wybuchła jesienią 2016 roku, a na światło dzienne wyszła dokładnie 9 października. Właśnie wtedy UEFA, na podstawie testów antydopingowych przeprowadzonych po meczu Ligi MIstrzów, w którym CSKA Moskwa mierzyło się Bayerem Leverkusen, nałożyło na piłkarza trzydziestodniowe zawieszenie. Wówczas nie poinformowano jeszcze, jaką konkretnie substancję wykryto w jego organizmie, ale dla całej Rosji, gdzie Eremenko spędził najlepsze lata swojej kariery, był to prawdziwy szok. Wcześniej bowiem zawodnik CSKA stawiany był za wzór prawdziwego profesjonalisty, który nigdy choćby w najmniejszym stopniu nie nagiął kanonu zachowań zawodowego piłkarza.
Prawdziwa konsternacja już nie tylko w rosyjskim, ale wręcz w światowym środowisku piłkarskim, zapanowała w połowie listopada, kiedy europejska centrala oświadczyła, że z pobranych u Eremenki próbek jasno wynika, iż piłkarz zażywał kokainę, a nie – jak sugerowane wcześniej – snusa, czyli popularną w Skandynawii używkę na bazie tytoniu, która jest nielegalna w Rosji i Unii Europejskiej (wyjątek stanowi Szwecja). Dwuletnie zawieszenie, które UEFA wbiła Eremence w papiery, było więc w pełni uzasadnione. Sam piłkarz też specjalnie nie sprzeciwiał się tej decyzji, a po ogłoszeniu kary po prostu zaszył się gdzieś w Finlandii. – Wszystko, co gazety piszą o Romanie to nieprawda. Wiem, jak wyglądała cała sytuacja, mój syn też, i to wystarczy. Komentarze są w tym wypadku zbędne – tak zachowanie zawodnika na łamach portalu life.ru tłumaczyła jego matka.
Cisza medialna, którą ogłosił Eremenko, sprawiła, że cała sprawa bardzo szybko zeszła z afisza. Zresztą CSKA bez swojego najlepszego zawodnika, który w sezonie 2015/16 poprowadzi zespół ze stolicy Rosji do tytuły mistrza kraju, radziło sobie na tyle dobrze, że nieobecności Fina nikt po prostu nie zauważył. Jednocześnie w CSKA zapewniali, że mimo wystawienia na szwank klubowego wizerunku dla Eremenki cały czas pozostawiają uchylone drzwi. Obie strony były także dogadane, że po upływie okresu dyskwalifikacji piłkarz znów przywdzieje czerwono granatowe barwy. W kwietniu bieżącego roku Jewgienij Giner, właściciel CSKA, poinformował nawet, że Eremenko cały czas ma ważny kontrakt z klubem i już jesienią znów będzie występować na WEB Arenie.
Wczoraj okazało się jednak, że zapewnienia Ginera były mocno przesadzone. Eremenko, który od siódmego sierpnia może normalnie trenować (do gry wróci równo za dwa miesiące) faktycznie pojawił się w Moskwie, by fotoreporterzy mogli cyknąć mu kilka zdjęć. Stosowna konferencja nie odbyła się w siedzibie CKSA, ale tuż za miedzą, u największego rywala „Koni”, dla którego od niedawna gra też jego młodszy brat Siergiej.
⚡️⚡️⚡️ Массимо Каррера: «Добро пожаловать в спартаковскую семью, Роман!»
Официально! Наш клуб достиг договоренности о подписании трудового договора с Романом Ерёменко. ⚪️
Эксклюзив https://t.co/NYRkLvY4Oq#Спартак #РоманЕрёменко #Spartak pic.twitter.com/gU3aeuGo0X
— FC Spartak Moscow (@fcsm_official) 10 sierpnia 2018
Oczywiście władze CSKA z miejsca zaczęły protestować, powołując się na ważność umowy, o której mówił Giner, ale bardzo wątpliwe jest, że uda im się cokolwiek wskórać. Sytuacja, jak to w Rosji, nie jest co prawda do końca klarowana, ale wszystko wskazuje na to, że Eremenko faktycznie nie miał żadnych zobowiązań wobec byłego pracodawcy i mógł podpisać kontrakt z kim tylko miał ochotę. – Wszystko, co przedstawia druga strona, to nieprawda, Przez ostatnie dwa lata Roman nie dostawał żadnych pieniędzy. Jego kontrakt z CSKA zakończył się w 2017 roku (po aferze kokainowej klub nie zerwał od razu umowy z zawodnikiem – red.) i został wolnym agentem, więc nikogo nie sprzedał. W jego życiu doszło do incydentu, który nigdy nie powinien był się wydarzyć, ale nikt też nie próbuje go usprawiedliwiać. Swoją karę wypełnił zresztą w całości – skomentował zamieszanie kontraktowe ojciec piłkarza.
W CSKA z obrotu wydarzeń są jednak niezadowoleni do tego stopnia, że nie można wykluczyć, iż wkrótce Eremenko jeszcze raz będzie musiał tłumaczyć się przed odpowiednią komórką w UEFA. Fin, jak na cichego i raczej małomównego gościa, ma więc wyjątkowo skomplikowane życie, które zresztą sam mocno sobie utrudnia. No ale za to w piłkę potrafi grać naprawdę dobrze, co – jeśli oczywiście nie wydarzy się nic po drodze – jako piłkarz Spartaka z pewnością udowodni.
Fot. Newspix.pl