Wstyd, hańba, kompromitacja, żenada – można długo dobierać podobne słowa, ale żadne z nich nie będzie zbyt mocnym określeniem w stosunku do postawy warszawskiej Legii w meczu z Dudelange. Przegrała bowiem z mistrzem Luksemburga, w barwach którego występują piłkarze pracujący w innych zawodach, które w całej swojej historii startów w pucharach wyeliminowało jednego niezłego rywala (Salzburg 6 alt temu w el. LM) i którego z trybun nie wspierał ani jeden kibic – czytamy w „Przeglądzie Sportowym”. Zapraszamy na przegląd prasy po wszechwpierdolu.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Czarny dzień w historii Legii.
Wstyd, hańba, kompromitacja, żenada – można długo dobierać podobne słowa, ale żadne z nich nie będzie zbyt mocnym określeniem w stosunku do postawy warszawskiej Legii w meczu z Dudelange. Przegrała bowiem z mistrzem Luksemburga, w barwach którego występują piłkarze pracujący w innych zawodach, które w całej swojej historii startów w pucharach wyeliminowało jednego niezłego rywala (Salzburg 6 alt temu w el. LM) i którego z trybun nie wspierał ani jeden kibic. Od początku sezonu Legia spisuje się poniżej oczekiwań, ale mimo wszystko aż tak beznadziejnego występu trudno było się spodziewać. A jednak, gdy wydaje się, że gorzej być nie może, mistrzowie Polski pokazują, że się mylimy.
Kolejorz poległ ze „Smerfami”.
Tym razem „Ivan Djurdjević time” nie miało zastosowania. Dwa stracone gole sprawiają, że rywalizacja jest już niemal zamknięta. Kolejorz przed rewanżem jest w bardzo trudnej sytuacji, a gra lechitów nie pozwala wierzyć w odrobienie strat. Przy Bułgarskiej tylko najwięksi optymiści mogą mieć nadzieję na awans. Faworyci po prostu sumiennie wykonali swoją robotę, potwierdzając różnicę klas.
Jaga potrzebuje cudu.
Wicemistrz Polski – Jagiellonia Białystok – podjął wczoraj próbę dostania się tam, gdzie jeszcze nie był, do przedsionka fazy grupowej Ligi Europy, czyli do czwartej rundy eliminacji tych rozgrywek. Osiem lat temu Jaga „z urzędu”, jako zdobywca Pucharu Polski, znalazł się w trzeciej fazie eliminacji. Wówczas była blisko, ale ostatecznie to grecki Aris Saloniki, z pomocą sędziego, po rewanżu miał powody do radości.
(…)
– W pierwszej połowie Jagiellonia stworzyła więcej okazji od Belgów, skonstruowała kilka fajnych akcji, takich pachnących golem. Można było się spodziewać, że to będzie wyważony mecz, na pewno bez takiego szaleństwa jak w rewanżu z Rio Ave, bo takie „strzelanki” zdarzają się rzadko – analizował Dariusz Czykier.
Dalej teksty o pierwszej lidze. W Podbeskidziu czekają na Hiszpana – Chopi wyleczył uraz. Jest też wzmianka o Janie Sobocińskim, który zaliczył udany start sezonu w barwach ŁKS-u Łódź. Poza tym notka o ostatnim – spokojnym – dniu okienka transferowego w Premier Leaque i felieton Michała Pola, który uważa, że „czas zacząć tęsknić za Piszczkiem”.
SUPER EXPRESS
Tekst o Łukaszu Fabiańskim i Janie Bednarku.
Bramkarz Łukasz Fabiański (33 l.) to ceniona marka na wyspach. Jan Bednarek (22 l.) dopiero musi zapracować na uznanie. Obaj reprezentanci Polski pełni marzeń przystępują do nowego sezonu Premier League, który startuje już dziś. Zanim trafili do Anglii, obaj przeszli przez MSP Szamotuły.
Fabiański w ubiegłym sezonie przeżył gorycz spadku z Premier League w barwach Swansea City. Na szczęście udało mu się pozostać wśród najlepszych, teraz będzie strzegł bramki West Hamu. To będzie 12. sezon „Fabiana” w Anglii. Jego talent szlifowali wMSP Szamotuły trenerzy: Andrzej Dawidziuk i Bernard Szmyt. – Gdy mu coś nie wychodziło, to potrafił dane ćwiczenie powtarzać po kilka razy. Dążył do perfekcji – opowiada Bernard Szmyt. – Nie miało dla niego znaczenia, czy będzie ćwiczył kwadrans, godzinę, a może nawet i dwie. Motywacji, chęci i zapału do pracy nigdy mu nie brakowało. Bo on wiedział, co chce osiągnąć. Chciał być zawodowym piłkarzem. Krok po kroku to realizował. Z takim podejściem przyszedł do szkoły.
GAZETA WYBORCZA
„Legia na kolanach. Sądny dzień klubów z Polski”.
Porażka Jagiellonii w Białymstoku 0:1 z Gent. Porażka Lecha 0:2 w Genk. Klęska Legii u siebie z luksemburskim Dudelange 1:2. Faza grupowa Ligi Europy nie dla Polaków?
Jeśli kluby ekstraklasy grały o swoją przyszłość i pieniądze z Ligi Europy, to nie wykazały nie tylko odpowiedniej klasy, ale nawet chęci. Przede wszystkim Legia, która już przed rokiem przepadła w kwalifikacjach europejskich rozgrywek – nie wykonując planu minimum. Właściciel klubu Dariusz Mioduski od lat powtarza, że pieniądze zarobione w fazie grupowej Ligi Europy są warunkiem koniecznym, by klub szedł do przodu. Jednak drużyna mistrza Polski sprawia wrażenie, że cofa się w rozwoju. I to w zastraszającym tempie
Fot. FotoPyk