Wszyscy się śmiejemy, gdy polski klub sprowadza siódmy sort kubańskich pomarańczy w oparciu o Youtube, Transfermarkt i polecenie szwagra menedżera. Wiele mówi się wówczas o konieczności wprowadzenia zachodnich standardów.
A nam się wtedy przypomina, jak Leicester zainwestowało grubą kasę w Kapustkę w dużej mierze na podstawie meczu z Irlandią Północną na Euro, tweeta Gary’ego Linekera i pozytywnej opinii Zbigniewa Bońka podczas rozmowy telefonicznej z Claudio Ranierim.
Kto chce się kłócić, że te kwestie nie były decydujące, ma do tego prawo. Oczywiście, że Kapi miał w Cracovii udany sezon. Oczywiście, że w kwietniowym meczu z Górnikiem Łęczna tabuny skautów przyglądały się raczej jemu niż Tymińskiemu.
Ale jakby tak poważnie i wnikliwie go obserwowano, to w Leicester chyba nie byliby zaskoczeni tym, że w seniorskim graniu Kapustka strzelił dla nich tylko w pasztetowym EFL Trophy, w dodatku podczas 1:6 z Cheltenhamem, oczywiście w barwach zespołu U23.
Wypożyczenie do Freiburga okazało się fiaskiem, potwierdzeniem słuszności powiedzenia “jedna jaskółka wiosny nie czyni”. Gol z Wolfsburgiem faktycznie wiosny nie uczynił, bo wiosna Polaka wyglądała tak:
Źródło: Transfermarkt
Zdjęty w przerwie z Eintrachtem, zabłąkane kilka minut z VfL, do tego 75 minut z Saarbrucken w cenionej Regionallidze Sudwest. Jego aktualny bilans podboju zachodnich lig jest przygnębiający.
Bundesliga: 232 minuty.
DFB Pokal: 53 minuty.
FA Cup: 151 minut.
Claude Puel prowadzi Leicester od października 2017, czyli w praktyce nie miał okazji trenować Polaka. Francuz zapowiedział tego lata, że chce zrobić generalny przegląd wojsk, w konsekwencji dał też szansę Kapustce. Polak dostał 30 minut z Notts County, pierwszym letnim sparingu. Później pokopał jeszcze z Akhisarsporem. Szału najwyraźniej nie było, bo gdy przyszły ciekawsze sparingi z Udinese, Valencią i Lille, były gracz Cracovii przeszedł do roli obserwatora. Powiedzieć, że nie jest brany pod uwagę przy planowaniu jesieni “Lisów” w Premier League, to zerowe ryzyko.
Kapustka musi iść na kolejne wypożyczenie. Z tym, że robi się późnawo. Do Freiburga szedł rok temu w połowie lipca. Zameldował się w klubie miesiąc przed startem sezonu. Był czas, by poznać zespół i przejść wspólnie z nową ekipą okres przygotowawczy. Teraz czas ucieka coraz szybciej z każdym dniem. Rozgrywki, do których mógłby trafić, czyli np. Championship, już są w ogniu walki. Gdziekolwiek pójdzie, będzie spadochroniarzem. To kolejne problemy na wejściu, a przecież o Kapustce mówi się, że niekoniecznie jest graczem z mentalnością “zaciskam zęby i idę po swoje za wszelką cenę”. Minione dwa lata są tego brutalnym potwierdzeniem, bo przecież trudno zauważyć u Kapustki jakikolwiek postęp, choćby w nadrabianiu niedostatków fizycznych.
Jasne, to wciąż zawodnik rocznika 1996, w dodatku z grudnia. Może już nie gołowąs we współczesnym baby footballu, ale ma jeszcze trochę czasu. Niemniej jednak po dwóch latach na Zachodzie liczyliśmy, że Kapustka będzie miał więcej argumentów na swoją obronę niż data urodzenia.
Fot. FotoPyK