Reklama

„Remis z Lechią to nie jest taki zły wynik. Nie możemy wygrywać wszystkiego”

redakcja

Autor:redakcja

05 sierpnia 2018, 14:57 • 3 min czytania 23 komentarzy

– Remis z Lechią to nie jest taki zły wynik. Nie możemy wygrywać wszystkiego – powiedział w strefie mieszanej Domink Nagy, młody i ambitny zawodnik mistrza Polski. Pierwszą reakcją na tego typu słowa może być parsknięcie śmiechem, ewentualnie zadławienie się kawą i oplucie monitora. W drugim rzucie przychodzi jednak smutek. Fajnie bowiem byłoby żyć w czasach, w których najlepszą drużynę w kraju reprezentują mężczyźni z krwi i kości, którzy – kiedy trzeba – potrafią uderzyć się w pierś, a poczucie wstydu nie pozwala im brnąć w jakieś absurdalne wymówki. No ale, jak się nie ma co się lubi…

„Remis z Lechią to nie jest taki zły wynik. Nie możemy wygrywać wszystkiego”

Spójrzmy na kontekst całej sytuacji. Przede wszystkim na przebieg wczorajszego meczu. Po podniosłych chwilach obchodów rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego dostaliśmy ekstraklasową biedę w najgorszym wydaniu, przy której wytrwać można było tylko z zapałkami podtrzymującymi powieki. Legia grała u siebie z 14. drużyną poprzedniego sezonu, w której środek pola trzymali Łukasik z Kubickim, a defensywę Nalepa z Augustynem. No i przeciwko tej drużynie w całym meczu oddała lewie 3 celne strzały, a golem tak naprawdę ani przez moment nie zapachniało. Bez serca, bez pomysłu, bez chemii – tak byliśmy zmuszeni zatytułować relację z wczorajszego widowiska przy Łazienkowskiej.

Spójrzmy też na okoliczności, w których Legia przystąpiła do wczorajszego meczu. Tuż po wielopoziomowej, totalnej kompromitacji w drugiej rundzie (z czterech!) eliminacji Ligi Mistrzów. Po domowej serii, w której uraczyła swoich kibiców porażką 1:3 z Zagłębiem Lubin oraz porażką 0:2 z ogórkowym (tak, tak) Spartakiem Trnavą. I do której dołożyła właśnie mierne 0:0 z Lechią.

I wobec powyższego Nagy wychodzi do dziennikarzy i mówi, że to nie jest zły wynik oraz że nie mogą wygrywać wszystkiego? Rozumiemy że chłop nie najlepiej czuje się ze swoim angielskim i mógł wyrazić się niefortunnie, ale – do jasnej cholery – chodzi o samą mentalność. Po tak ŻENUJĄCYM początku sezonu chciałoby się zobaczyć na twarzy piłkarza chociaż ślad sportowej złości. Nie mówimy, że jak Kałużny powinien zapowiedzieć komuś kopa w ryja, ale – ogólnie – pokazać w jakiś sposób, że zależy mu na wynikach oraz że te aktualne w żaden sposób mu nie odpowiadają.

Tymczasem Nagy idzie w usprawiedliwienia. Docenia remis z Lechią i robi to tuż po tym, jak jego kolega z drużyny, Mateusz Wieteska, powiedział, że szkoda, iż w pierwszym meczu z Trnavą nie udało się utrzymać wyniku 0:1. Mówi to po tym, jak prezes Mioduski oświadczył, że klęska ze Słowakami to tak naprawdę nic wielkiego, bo celem od początku była Liga Europy, a trener (na szczęście już były), że po tej historycznej kompromitacji był ze swoich piłkarzy dumny. W ogóle, jeżeli chodzi o branie odpowiedzialności za wyniki, to Klafurić ewidentnie odcisnął na drużynie swoje piętno. To w końcu on mówił po Zagłębiu o braku świeżości (1. kolejka!), po pierwszym meczu z Trnavą o tajemniczym wirusie, a po rewanżu o dumie. A teraz wierni uczniowie, z Nagy’em i Wieteską na czele, zdają się kontynuować jego myśl.

Reklama

Oderwanie od rzeczywistości – tylko taka diagnoza ciśnie się tu na usta. Warszawscy piłkarze kompletnie nie rozumieją swoich kibiców i ich oczekiwań wobec takiego klubu, jak Legia. Nie rozumieją, że kibice, którzy płacą za bilety i fatygują się na stadion, po takim meczu są zażenowani i wściekli. I nie chcą, by jeden czy drugi kopacz tłumaczył im, jak mają interpretować kiepski wynik. Oni chcą widzieć, że piłkarzom zależy na klubie, a także, że rozumieją, iż dla Legii grającej u siebie żadna strata ligowych punktów nigdy nie będzie dobra. Chcą żeby piłkarze – zapytani po takim meczu, czy jest okej – odpowiedzieli jak Marsellus Wallace w Pulp Fiction: – Nie. Kurewsko daleko od okej.

A kiedy kibice słyszą, że 0:0 z Lechią to nie taki zły wynik, to właściwie mają prawo wkurzyć się nawet mocniej niż podczas samego oglądania tej parodii futbolu.

Fot. FotoPyK

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Michał Trela
1
Trela: Długie wrzuty z autu: ekstraklasowy folklor czy nadążanie za trendami?

Komentarze

23 komentarzy

Loading...