Reklama

Klich i Bielsa? Trudno uwierzyć, ale ta para wygląda na dobraną

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

05 sierpnia 2018, 23:28 • 6 min czytania 9 komentarzy


Klich i Bielsa? Trudno uwierzyć, ale ta para wygląda na dobraną

Kręta ścieżka kariery szalonego Marcelo Bielsy zaprowadziła go ostatecznie do Anglii. Lecz nie do Premier League, bo dzisiaj Bielsa to już nie jest nazwisko, które wymieniałoby się w kontekście największych i najbogatszych klubów Starego Kontynentu. Co nie zmienia faktu, że Argentyńczyk wylądował w naprawdę urokliwym miejscu – Leeds United to klub z duszą, piękną historią. I tak się szczęśliwie złożyło, że równocześnie Mateusz Klich powrócił na Wyspy z wypożyczenia, żeby wywalczyć sobie wreszcie miejsce w pierwszym składzie Pawi.

Zaczęło się dla Polaka kapitalnie – od bramki na otwarcie sezonu, w zwycięskim dla Leeds starciu ze Stoke. Tak, tym słynnym Stoke, które w zimny i deszczowy wieczór powstrzymałoby nawet Mojżesza od przejścia przez Morze Czerwone. Niestety dla nich – grali na wyjeździe, a nad Elland Road przyjemnie prażyło słoneczko.

Klichowi niedzielne, słoneczne popołudnie nie kojarzy się najwyraźniej z przewracaniem karkóweczki na ruszcie. Polak postanowił solidnie zapracować na dalsze zaufanie nowego trenera – otworzył wynik meczu już w 15. minucie. Poza bramką, miał jeszcze kilka fajnych akcji, bardzo intensywnie pracował na boisku. Parę razy naprawdę przyćmił swoimi umiejętnościami i walecznością Joe Allena – piłkarza, który cieszy się w Wielkiej Brytanii zasłużoną renomą. Ksywka „walijski Pirlo” jest może trochę pompatyczna i z lekką premedytacją przesadzona, ale z kapelusza jej bez wątpienia nie wyciągnięto.

Pod pressingiem Leeds, Allen wyglądał raczej na „walijskiego Łukasika”.

Reklama

Byłoby lekkim nadużyciem nazwanie Klicha motorem napędowym zespołu. Niemniej, odegrał w zwycięstwie (skończyło się 3:1 dla Leeds) niepoślednią rolę. Gdy schodził z boiska na kwadrans przed końcem spotkania, żegnała go zasłużona owacja na stojąco od zachwyconych kibiców. Przyjemnie się go oglądało, zwłaszcza biorąc pod uwagę wysiłek, jaki wkładał w grę bez piłki. Ale tak to już wygląda u „El Loco”. Wedle filozofii tego szkoleniowca, wszystko co w futbolu najpiękniejsze jest efektem katorżniczej pracy.

– Zawsze powtarzam moim chłopcom, że futbol to dla nas przede wszystkim ruch, przemieszczanie się – powiedział kiedyś Bielsa. – W piłce nożnej nie istnieje taka sytuacja, nie istnieje taki powód, dla którego piłkarz może się zatrzymać na murawie.

Mądre sformułowanie. Nieco mniej wygadany był Bielsa podczas przedmeczowej rozmówki. Znając jego przedziwne maniery, jeszcze nie raz wykręci jakiś numer w tym stylu:

https://twitter.com/efcash25/status/1026125962478538753

*

Wychodzi na to, że Klich dopiął swego i w układance nowego szkoleniowca będzie pełnił istotną, może nawet centralną funkcję. Tym bardziej, że zatrudnienie akurat tego trenera oznacza, iż w Leeds na sto procent wyrzekną się klasycznej, brytyjskiej rąbanki. Słynne „play the ball in the box”, o którym do znudzenia ględzi Tomasz Hajto, to jest styl Bielsie obrzydliwy.

Reklama

Tymczasem właściciel klubu, Andrea Radrizzani, obdarzył „El Loco” stuprocentowym zaufaniem i pozwolił na zaimplementowanie w Leeds nowej strategii, której efektem ma być upragniony powrót do elity. Gra toczy się rzecz jasna nie tylko o prestiż, ale i o perspektywę niebiańskich wypłat od telewizji dla drużyn grających w Premier League. Kluby z zaplecza biedy nie klepią, jasne, ale awans to zupełnie inny poziom, zgodnie ze słowami klasyka.

U byłego trenera Olympique Marsylia grać się będzie po ziemi, tworzyć koronkowe akcje. Poszanowanie futbolówki jest zawsze na pierwszym miejscu. Przyspieszenie gry? Jasne, jak najbardziej mile widziane, ale nie poprzez zagranie długiego laczka pod defensywę przeciwnika. Zawodnicy drugiej linii mają być nieustannie pod grą, a nie spoglądać na futbolówkę fruwająca gdzieś nad ich głowami.

To ich wymienność pozycji, intensywność biegu bez piłki i szybkość myślenia z piłką ma skutkować napędzeniem ofensywy.

https://twitter.com/ELEVENSPORTSPL/status/1026134363635732481

– Naszym celem jest granie na połowie przeciwnika, a to oznacza, że będziemy go dominować. Spróbujemy połączyć wszystkie trzy linie zespołu bez grania długą piłką. Preferuję piłkarzy, którzy są kreatywni. Akceptuję ryzyko, kiedy próbujesz budować akcję od obrony – oświadczył Bielsa, charakteryzując swój pomysł na grę. Jak na realia Championship – styl bez wątpienia nietypowy i szalenie ambitny. Ryzykowny, romantyczny, rewolucyjny.

Całkowicie pasujący do tego szkoleniowca. Podobnie jak do Mateusza Klicha.

Nie ma przypadku w tym, że były piłkarz Cracovii właściwie wszystkie swoje wielkie chwile w karierze przeżywał do tej pory w realiach holenderskiego futbolu. Już nawet mniejsza o klub – zawsze, gdy Klich lądował w kraju wiatraków, tulipanów i coffee shopów, łapał wiatr w żagle. Techniczna piłka, nacisk na ofensywną grę, dużo taktycznej swobody – w to Klichowi graj.

Bundesliga, surowy reżim bezlitosnego zamordysty Magatha? Zupełna porażka, Polak odbił się od niemieckiego futbolu jak kauczukowa piłeczka. I zapowiadało się, że podobnie będzie w Anglii. Klich rok temu trafił do Leeds za niespełna dwa miliony euro, ale nie grał praktycznie w ogóle. Często nie łapał się nawet na ławę, oglądając boiskowe wydarzenia z perspektywy kibica. Zimą wykopano go na wypożyczenie do Holandii. W barwach Utrechtu – jakżeby inaczej – odżył i zanotował kilka naprawdę spektakularnych spotkań.

Nie było tak znakomicie jak w Zwolle czy Twente, ale na pewno nieźle. Tym bardziej, że 28-latek nie zawsze występował na swojej ulubionej pozycji, w samym centrum boiskowego kotła. Zaś Leeds, choć nieźle zaczęło poprzedni sezon, popadło w totalny marazm po nowym roku. Licząc od 25 kolejki (30 grudnia 2017) do końca sezonu, Pawie wygrały zaledwie cztery mecze. Zupełna degrengolada.

Marzenia o awansie można było wsadzić między bajki. Trener Thomas Christiansen, który bez mrugnięcia okiem odstawił Klicha od składu, stracił robotę i coraz więcej oczu na Elland Road zwracało się w stronę Holandii, gdzie Polakowi zdarzało się nawiązywać swoimi występami do wyczynów samego Christiana Eriksena z Ajaksu. Sprawował się na wypożyczeniu naprawdę przyzwoicie, więc reakcja mogła być tylko jedna: niech ten chłopak wraca i pyka tak okazale u nas.

U Bielsy Klich wystartował na zasadzie czystej karty. Angielskie media pisały o nim ostatnio, że wniósł do zespołu taką jakość, jak gdyby został właśnie kupiony za niezłą sumkę, a nie powrócił z wygnania do Holandii. Zanosi się na to, że Polak z uwagi na swoją wrodzoną kreatywność będzie miał u argentyńskiego szkoleniowca jak u pana Boga za piecem. Oczywiście na tyle, na ile ktokolwiek może się akurat u tego trenera poczuć bezpieczny. „El Loco” już zafundował w klubie kilka ekscentrycznych zagrywek.

Dowiedział się, ile godzin pracy potrzebuje przeciętny mieszkaniec miasta, żeby kupić wejściówkę na mecz. Wyszło na to, że trzy godziny.

Zatem cała drużyna Pawi przez bite trzy godziny sprzątała tereny wokół ośrodka treningowego klubu. Żeby zrozumieć, ile wysiłku kosztuje kibica, żeby zapłacić za bilet i obejrzeć mecz ulubionej drużyny. Takiego kibica po prostu nie wypada wynagradzać dziadowskim futbolem. – Mój styl nie jest lepszy od innych, ani od nich gorszy. Jest stylem, w który ja wierzę – opowiadał trener. – Myślę, że nie zasługuję dziś na tak duży klub jak Leeds. Moim celem jest zasłużyć na pracę tutaj, choć nie chcę być demagogiem – dodawał uprzejmie.

Zaczęło się pięknie. Leeds wygrało w bardzo ładnym stylu. Gospodarze zagrali fajną, poukładaną piłkę. Przyjemnie się też obserwowało ich zachowanie poza grą – team spirit, pompowanie się nawzajem, świetna chemia między piłkarzami, którzy chyba uwierzyli w swojego nowego trenera.

Jak długo się ta sielanka utrzyma? Trudno powiedzieć. Bielsa bywa paskudnym gościem i nie ma co się czarować, że zakotwiczy w Leeds na kilka kolejnych lat. Prędzej czy później – coś się tam rozklekoce. Jego trudny charakter poskutkuje jak piach wsypany w tryby maszyny. Jednak w tej chwili maszyna zdaje się działać świetnie i się rozpędzać. Zaś kluczowym jej trybikiem jest Mateusz Klich.

Ostatni mecz w kadrze zagrał na początku eliminacji do Euro 2016, wystąpił przez większość starcia z Gibraltarem. To był wrzesień 2014 roku. Później Adam Nawałka o nim zapomniał. Na amen wyleciał poza zasięg radarów. Czy Jerzy Brzęczek zainteresuje się piłkarzem z zaplecza Premier League? Jeżeli Klich utrzyma formę, to wydaje się być zawodnikiem godnym sprawdzenia. Dodatkowy, uniwersalny gracz w środku pola, zwłaszcza z ofensywnym zacięciem, niezwykle by się w kadrze przydał.

fot. Newspix.pl

Najnowsze

Komentarze

9 komentarzy

Loading...