Z cotygodniowym podsumowaniem występów naszych piłkarzy w zagranicznych rozgrywkach wrócimy już niebawem, gdy grać zaczną najpoważniejsze ligi, bo na razie za bardzo nie byłoby o czym pisać. Od czasu do czasu coś się wydarzy (a to gola strzeli Wilczek czy Mierzejewski, a to karnego obroni Kamiński, a to po Superpuchar sięgnie Kędziora), ale tak generalnie wieje nudą. Choć można powiedzieć, że do dziś! Właśnie wypalił ten, o którym myśleliśmy, że już na dobre zepsuł sobie celownik. Dobra, do rzeczy – przełamał się Łukasz Zwoliński!
Napastnik, który latem zamienił Pogoń Szczecin na beniaminka chorwackiej ekstraklasy HNK Gorica, na gola czekał prawie rok. Ostatnie trafienie – 23.09.2017, mecz z Górnikiem Zabrze. A – jak być może pamiętacie – przed tą serią pustych przelotów była jeszcze jedna, tym razem trwająca już ponad 12 miesięcy. A dziś Zwoliński przełamał się z takim przytupem, że od razu sieknął dwie brameczki Slavenowi Belupo.
W ostatnich sezonach po takim podaniu zewniakiem piłkę wywaliłby gdzieś w maliny, narażając swój klub na stratę sprzętu. Samodzielna próba wykończenia akcji w stylu Quaresmy? Zapewne zrobiłby sobie krzywdę. A tu, jak widzimy, już w swoim drugim występie w lidze chorwackiej został bohaterem meczu. Byłby większym, gdyby Slaven w końcówce nie odrobił dwóch goli (mecz skończył się remisem 3-3), ale od czegoś trzeba zacząć.
No bo gdybyście kilka tygodni temu powiedzieli nam, że Zwoliński w Chorwacji zacznie strzelać szybciej niż Kądzior, to chyba wysłalibyśmy was do lekarza specjalisty. Tymczasem były skrzydłowy Górnika Zabrze, a dziś gracz Dinama Zagrzeb na razie furory w ekipie Nenada Bjelicy nie robi. W ten weekend po raz pierwszy znalazł się w kadrze meczowej, a później na murawie. Dokładnie na 26 minut spotkania z NK Istra, które było już dawno rozstrzygnięte.
No i cóż, mamy nadzieję, że to dopiero początek strzelania Zwolińskiego w lidze, która jest chyba jednak trochę mocniejsza niż ekstraklasa. Już po samym transferze pisaliśmy, że to może być idealne otoczenie, by wyczyścić głowę i – jakkolwiek brutalnie to zabrzmi – przestać być pośmiewiskiem. To za dobry piłkarz, by kaleczyć tak bardzo jak w ostatnich sezonach.
Fot. FotoPyK