Łukasz Piszczek zrezygnował z gry w reprezentacji Polski po 65 meczach. Znajdujemy zatem 65 powodów, dla które szanujemy jednego z najlepszych piłkarzy w historii biało-czerwonych.
1. Za to, że nie chce rozmieniać się na drobne. Mógłby pograć spokojnie jeszcze te dwa lata, pewnie nawet wystąpić w pierwszym składzie na Euro 2020. Wie jednak, że prawdopodobnie bliżej byłoby mu do Piszczka z meczu z Senegalem niż Czarnogórą. Dlatego ustępuje.
2. Za to, że nie chce rozmieniać się na drobne także w klubie. Podpisał kontrakt z Borussią do 2020 roku i już teraz deklaruje, że to jego ostatnia umowa w profesjonalnej piłce. O żadnych powrotach do Ekstraklasy nie będzie mowy.
3. Za to, że po karierze będzie można go oglądać na boiskach niższych lig, w barwach LKS-u Goczałkowice.
4. Za to, że jest wzorem dla młodych chłopaków. Pracowity, oddany, waleczny, bez tatuaży, bez dziwnych fryzur. Idol, którego można śmiało postawić swojemu dziecku za wzór.
5. Za to, że nigdy nie wywołał żadnego skandalu obyczajowego. Wręcz unikał rozgłosu.
6. Za to, że nie wiemy nic o jego rodzinie. Mówił mediom tyle, ile chciał powiedzieć, choć z każdym rokiem otwierał się na nie coraz bardziej.
7. Za to, że praktycznie nie gra w reklamach. W żaden sposób nie wykorzystuje swojej sławy.
8. Za to, że jest fenomenem genetycznym. Gdy profesor Chmura po raz pierwszy zobaczył wyniki jego badań, poprosił o ich powtórzenie będąc przekonanym, że doszło do jakiejś pomyłki. Nigdy nie widział gościa, który łączył w sobie taką szybkość z tak dużą wytrzymałością.
9. Za to, że – zdaniem znów profesora Chmury – Piszczek wygrałby na 25 metrów z samym Usainem Boltem. Na 30 metrów osiągnął czas 3,88 sekundy.
10. Za progres fizyczny, jaki wykonał. Wyjeżdżając do Niemiec ważył 58 kilogramów przy 184 centymetrach. Nabrał ponad 20 kilogramów masy mięśniowej.
11. Za to, że połowę pierwszej pensji oddał rodzicom, którzy wcześniej dokładali do rozwoju jego kariery.
12. Za to, że wielokrotnie mówił z żalem, iż nigdy nie zagrał w jednej drużynie ze swoim ojcem. Mimo to zaczynał grę w piłkę w jego klubie, LKS Goczałkowice-Zdrój.
13. Za to, że udało mu się zagrać w jednej drużynie ze starszym bratem, Markiem, co często podkreśla. Prawdopodobnie uda mu się wystąpić także z drugim bratem, Adamem, który obecnie gra w Goczałkowicach.
14. Za to, że jego pierwszą koszulką piłkarską, oczywiście bazarówką, była koszulka BVB. Na plecach nosił nazwisko Andreasa Moellera.
15. Za to, że zaliczył dziesięć sezonów w Borussii Dortmund. Żadnemu polskiemu piłkarzowi nie udało się nigdy utrzymać tak długo w klubie tej klasy.
16. Za to, że stał się symbolem jednych z najlepszych trybun w Europie.
17. Za to, że potrafił schować ego do kieszeni i przekształcił się z będącego zawsze na świeczniku napastnika w harującego jak wół prawego obrońcę.
18. Za to, że dzięki temu był tak wszechstronnym piłkarzem, który u schyłku kariery może grać nie tylko jako prawy defensor, ale i półprawy bądź wahadłowy.
19. Za to, że w pierwszym sezonie w BVB wygryzł ze składu kręcącego się blisko reprezentacji Niemiec Owomoyelę, mimo że nie wszyscy dawali mu na to szansę.
20. Za to, że nigdy nie odszedł z Borussii, choć miał oferty. Nigdy nie był w pełni przekonany na zmianę kierunku.
21. Za to, że gdy wymieniało się w jego kontekście zainteresowanie takich firm jak Real Madryt czy Manchester United, nie brzmiało to śmiesznie.
22. Za to, że jest drugim obcokrajowcem w historii pod względem liczby rozegranych meczów w BVB (ma ich na swoim koncie 299, pierwszy jest Dede – 398 spotkań).
23. Za to, że spośród Polaków ma na swoim koncie najwięcej występów w Bundeslidze (272).
24. Za to, że zdarzało mu się w Borussii występować z opaską kapitańską.
25. Za to, że brał udział w finale Ligi Mistrzów.
26. Za to, że ryzykował swoją karierą, by w tymże finale w ogóle wziąć udział. Grał na środkach przeciwbólowych, by odłożyć w czasie operację biodra. Na pytanie, czy będzie mógł kontynuować karierę, lekarze odpowiedzieli szczerze: – Szanse są 50 na 50.
27. Za to, że nigdy nie szukał usprawiedliwień i nie powiedział światu nawet o tak poważnym urazie jak ten opisywany powyżej. Jako pierwszy wyjawił go Juergen Klopp. Zapytany o to, z którego z trójki Polaków jest zadowolony najbardziej wskazał na Piszczka mówiąc, że to on jako jedyny musiał borykać się z aż takimi problemami zdrowotnymi.
28. Za to, że mimo takiej kontuzji wrócił do gry w piłkę i wskoczył wręcz na jeszcze wyższy poziom.
29. Za to, że nigdy nie narzekał nawet wtedy, gdy po urazie biodro się odzywało.
30. Za to, że szybko wrócił do gry nawet po ostatnim naderwaniu więzadeł.
31. Za to, że dla Borussii był czasami jak talizman. W poprzednim sezonie BVB z Piszczkiem punktowała na poziomie 2,2 oczka na mecz, bez niego – 0,9 punktu na spotkanie.
32. Za to, że w Borussii przeżył nie tylko dobre chwile, ale i złe, jak wtedy, gdy klubowy autokar zaatakował bombą rosyjski szaleniec. Po zamachu pozbierał się błyskawicznie.
33. Za takie mecze jak BVB – FC Koeln z 2012 roku, w którym Piszczek brał udział przy trzech bramkach.
34. Za każde płaskie wycofanie na skraj pola karnego, które okazało się świetną asystą.
35. Za każde jakiekolwiek inne zagranie, które stało się jedną z 71 asyst w barwach Borussii lub jednym z 43 goli.
36. Za dwa mistrzostwa Niemiec, dwa Puchary i Superpuchary oraz mistrzostwo Polski.
37. Za to, że na swój pierwszy reprezentacyjny turniej przyjechał awaryjnie z plaży i odegrał w nim nawet jakąś rolę, wchodząc na ostatnie 20 minut meczu z Niemcami.
38. Za to, że w 65 meczach reprezentacji Polski złapał tylko trzy żółte kartki.
39. Za to, że – jak określili to Łukasz Wiśniowski i Łukasz Fabiański – był milczącą charyzmą.
40. Za to, że zawsze dbał o dobrą atmosferę w kadrze, a po aferze alkoholowej wstawiał się za piłkarzami u Adama Nawałki.
41. Za bramkę z Czarnogórą w eliminacjach do mundialu.
42. Za występ z Rumunią w tych samych eliminacjach, w którym zaprezentował stratosferyczny poziom.
43. Za asystę do Kuby Błaszczykowskiego na Euro 2012.
44. Za gola kontaktowego w meczu o wszystko z Ukrainą za Fornalika.
45. Za asystę do Arkadiusza Milika w meczu z Niemcami (tym wygranym 2:0).
46. Za całe Euro 2016, w którym był jednym z najlepszych Polaków.
47. Za każdy z dziesiątek niewspomnianych tutaj meczów, w którym był najlepszym z polskich obrońców.
48. Za trzy bramki w barwach reprezentacji.
49. Za dziewięć asyst w barwach reprezentacji.
50. Za najpiękniejszą ilustrację do idei „against modern football”, czyli pasję do LKS-u Goczałkowice.
51. Za pomoc, jaką LKS otrzymuje od Piszczka, czyli sprzęt, podpowiedzi, pomoc z taktyką, pomoc z zawodnikami, trenerami, sponsorami…
52. Za to, że LKS-em jarał się tak bardzo, że aż specjalnie dla niego klub zaczął prowadzić transmisje na żywo ze swoich meczów.
53. Za to, że samemu rozmawia z piłkarzami przekonując ich do Goczałkowic, a gdy trzeba – także z ich rodzicami czy menedżerami.
54. Za to, że gdy byliśmy na meczu LKS-u Goczałkowice-Zdrój, najbardziej zaangażowany był właśnie Piszczek, stojąc przy linii bocznej i wymachując kulami. Po meczu miał zdarte gardło.
55. Za to, że piłkarze LKS-u to po prostu jego koledzy, z którymi jest w stałym kontakcie i których regularnie zaprasza na mecze BVB.
56. Za to, że już wkrótce w Goczałkowicach-Zdrój powstanie akademia piłkarska z prawdziwego zdarzenia.
57. Za to, że należy do grona potencjalnych dawców szpiku.
58. Za to, że wyszedł z afery korupcyjnej z twarzą, cierpiąc na niej chyba najmocniej ze wszystkich uwikłanych, mimo że de facto był jej ofiarą.
59. Za to, że jest fanatykiem siłowni.
60. Za to, że wprowadził do polskiego słownika pojęcie „muscle-up”.
61. Za to, że był jednym z tych, którzy zapoczątkowali u polskich piłkarzy regularną pracę z psychologami.
62. Za to, że w 2004 roku został królem strzelców na mistrzostwach Europy U-19.
63. Za to, że długo musiał udowadniać swoją przydatność w Herthcie Berlin, będąc zsyłanym trzykrotnie na wypożyczenie do Zagłębia.
64. Za to, że do Berlina zwoził ukochane ziemniaki z rodzinnych Goczałkowic.
65. Za to, że strzelił czternaście bramek w najlepszej lidze świata.
JB
Fot. FotoPyK