Przyznajemy – podśmiechiwaliśmy się, gdy Tadeusz Pawłowski zostawał nowym trenerem Śląska Wrocław. Bo gdy obejmował to stanowisko, to miał fatalną passę ponad 30 godzin bez zwycięstwa w lidze, a ostatni mecz w Ekstraklasie wygrał wówczas w 2015 roku. Teddy miał przyjść na chwilę, uprzątnąć bałagan i wrócić do akademii, tymczasem wychodzi na to, że gość robi w Śląsku kawał dobrej roboty.
Oczywiście trudno stwierdzić na ile zwyżka formy wrocławian to faktycznie efekt metod szkoleniowych Pawłowskiego, a na ile po prostu ogarnięcie się samej drużyny, ale nie da się ukryć, że poprawa wyników zbiegła się z jego transferem wewnętrznym – z kierowania akademią na kierowanie pierwszą drużyną. Od tego czasu Śląsk wygląda tak:
Śmialiśmy się, że Pawłowski nie wygrywa meczów? No i wtedy mieliśmy rację – szczególnie, że Teddy początek w Śląsku też miał mało obiecujący. Ale teraz dla równowagi Pawłowskiego i jego drużynę trzeba pochwalić – dziesięć meczów bez porażki, 23 punkty zdobyte na 27 możliwych do zgarnięcia. Jasne, że Śląsk nabił sobie te zwycięstwa w grupie spadkowej. Jasne, że aspiracje były większe. Ale coś w grze wrocławian drgnęło i jest to widoczne gołym okiem. A tak wygląda tabela Ekstraklasy za kadencji sympatycznego szkoleniowca:
Dalecy jesteśmy od podrzucania trenera Pawłowskiego ku niebiosom i okrzykiwania go cudotwórcą. Ale leci już kolejny miesiąc jego kadencji, a Śląsk wygląda więcej niż przyzwoicie. Po dwóch kolejkach powinien mieć komplet punktów, ale w Gdańsku ze zwycięstwa okradł ich Szymon Marciniak. A zarówno w starciach z Cracovią, jak i z Lechią właśnie, wrocławian miło się oglądało. W pomocy sporo jakości, w ataku energiczny Piech (a na ławce jest przecież Robak), skuteczny Celeban i dobrze broniący Słowik. Jedynie do defensywy możemy mieć zastrzeżenia – na szczęście odstawiono już Tarasovsa (w jego miejsce wskoczył Golla), a Cholewiak musi jeszcze popracować nad grą w destrukcji.
Pewnie zaraz zadziała klątwa Weszło i Śląsk nagle wyrżnie brodą o ziemię. Niemniej, odnotujmy – z tego peletonu zespołów, które przeprowadziły latem ciekawe wzmocnienia i miały szybko zaskoczyć, to właśnie wrocławianie zaczęli najbardziej pozytywnie. Arka lekko bezbarwna, Pogoń kompromituje się grą defensywną, a Cracovia jest kompletnym wylewem.
Aha, jeszcze jedno. Skuteczność na boisku przekłada się też na skuteczność w gabinetach. Bliski odejścia z klubu (i zluzowania budżetu z wysokiej pensji) jest Kamil Vacek, który ma trafić do… Spartaka Trnava. Tak, tego właśnie Spartaka.
fot. 400mm.pl