Reklama

Trzy eurowpierdole mistrza Polski w niespełna rok

redakcja

Autor:redakcja

31 lipca 2018, 23:08 • 2 min czytania 62 komentarzy

Legia w ostatnich latach była zieloną wyspą w Ekstraklasie jeśli chodzi o eurowpierdole. Przeważnie stanowiła gwarancję, że poniżej jakiegoś minimum przyzwoitości nie zejdzie, a ostatnie, co można jej było wypominać, to Vetra Wilno z 2007 roku. To już jednak nieaktualne, stołeczny klub z godną podziwu intensywnością nadrabia wszystkie zaległości.

Trzy eurowpierdole mistrza Polski w niespełna rok

W ciągu niespełna dwunastu miesięcy dostał on po dupie od Astany (Kazachstan), Sheriffa Tiraspol (Mołdawia) i Spartaka Trnawa (Słowacja). Poprzeczka sukcesywnie się obniża, choć wcześniej i tak nie wisiała zbyt wysoko.

I naprawdę nie byłby to aż tak duży problem, gdyby nie fakt, że mówimy o zespole, który w międzyczasie i tak zdobył kolejne mistrzostwo Polski. Pewnie się powtarzamy, sorry, ale jak żenująca to musi być liga, gdzie najlepsza okazuje się ekipa przegrywająca 11 meczów w sezonie, przez większość sezonu będąca bez prawdziwego trenera, a na arenie międzynarodowej zbierająca teraz oklep od każdego, kto grania w piłkę nie łączy z poranną zmianą w mleczarni? Legio, weź się schowaj z takim graniem w pucharach, ale reszto ligi – wstydź się równie mocno. Czego jeszcze trzeba, żeby zdetronizować takiego rywala?

W polskiej piłce potencjał niezmiennie jest duży. Mamy stadiony, kibiców, otoczkę, zainteresowanie mediów, transmisje w HD i inne ultra extra slow motion, pozwalające obejrzeć ze szczegółami każdy kiks i kopnięcie w czoło. W porównaniu do wielu lig o podobnym poziomie nasze kluby potrafią naprawdę nieźle płacić. A mimo to chwilami człowiek odnosi wrażenie, że cała piłka klubowa w Europie idzie do przodu – nawet Litwini czy Łotysze są już w stanie zaszaleć – tylko my sportowo wciąż stoimy w miejscu, czyli na dłuższą metę cofamy się.

Dziś przekonaliśmy się, że Legia w gruncie rzeczy grała z dzbanami, co najlepiej pokazały tragicznie wykańczane kontry Spartaka Trnawa w końcówce. Ba, Słowacy nawet grając 11 na 9 dopuszczali do sytuacji dla gości. Niestety, mistrz Polski był jeszcze bardziej dzbanowaty, a żeby awansować, naprawdę nie trzeba było cudów. Wystarczyło zagrać poprawne, w skali ekstraklasowej, 180 minut. Jakie to wszystko jest smutne.

Reklama

No dobra, to byle do czwartku, co?

Fot. FotoPyk

Najnowsze

Weszło

Polecane

Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”

Sebastian Warzecha
4
Ronnie O’Sullivan znów pokłócił się ze snookerem. “Straciłem miłość do gry”