Gdy latem ubiegłego roku Jagiellonia nie zdecydowała się na spełnienie warunków Konstantina Vassiljeva, można było się zastanawiać, czy nie będzie tego żałować. Dziś już wiemy, że w Białymstoku nie tylko nie żałują, ale wręcz gratulują sobie tej decyzji. Oszczędzili mnóstwo kasy i mnóstwo nerwów, czego nie mogą teraz powiedzieć w Gliwicach.

Z pozoru Vassiljev miał mocną kartę przetargową w rozmowach z „Jagą”. Najlepszy sezon w życiu, 13 goli, 13 asyst. Klub chciał go zatrzymać, ale bez stawiania wszystkiego na jedną kartę. Estończyk natomiast liczył zapewne na kontrakt życia i to na dodatek długi. Do pewnego momentu wydawało się, że wybierze jakiś egzotyczny kierunek, gdzie przede wszystkim będzie usatysfakcjonowany finansowo. Ostatecznie niespodziewanie wrócił do Gliwic, gdzie może banku nie rozbił, ale dostał dobre pieniądze w ramach – co najważniejsze – aż trzyletniego kontraktu. Biorąc pod uwagę fakt, że miał już wtedy 33 wiosny na karku, to naprawdę świetne warunki, których normalnie się nie zapewnia.
Mimo wszystko mowa była o transferowym hicie. Mogło się wydawać, że nawet jeśli Vassiljev na dłuższą metę nie prezentowałby już tak wysokiej formy, żeby błyszczeć w klubie walczącym o czołowe lokaty, to w ligowym średniaku spokojnie da radę. Niestety. Doświadczony pomocnik okazał się jednym z największych rozczarowań całego sezonu.
Pewnym sygnałem ostrzegawczym była już końcówka edycji 2016/17. Vassiljev rundę wiosenną zaczął z przytupem, ale ostatni ofensywny konkret dołożył w 25. kolejce. W następnych dziewięciu meczach już swojego dorobku nie wzbogacił. To raczej nie przypadek, że w grupie mistrzowskiej nie znaczył tyle, co wcześniej.
W Piaście zaczął fatalnie. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że to w dużej mierze przez niego dość szybko poleciał Dariusz Wdowczyk. Vassiljev w debiucie zmarnował rzut karny pod koniec meczu i gliwiczanie tylko zremisowali 1:1. W 4. kolejce ze Śląskiem Wrocław znów to samo. Cesarz Estonii w końcówce pudłuje z jedenastki i jego zespół zamiast trzech punktów zdobywa jeden. Do składu wrócił trzy tygodnie później i ponownie zawiódł w kluczowym momencie. Z Lechią długo było 1:1, goście zaczęli grać w dziesiątkę. Vassiljev nie wykorzystał wtedy sytuacji sam na sam. Piast nie objął prowadzenia, więc… przegrał, bo w 87. minucie strzał życia oddał późniejszy uciekinier Romario Balde.
Gdyby Vassiljev po prostu zrobił swoje w tych pierwszych meczach, prawdopodobnie „Piastunki” miałyby siedem punktów więcej, nie byłoby zmiany trenera, a sam zawodnik mając tak szybko trzy gole na koncie potem grałby zupełnie inaczej. Gdyby, gdyby, gdyby…
Przyszedł Waldemar Fornalik. Zaraz potem Estończyk rozsypał się na kilka tygodni. Po wyleczeniu kontuzji początkowo miał spory kredyt zaufania u byłego selekcjonera i pomału, pomaleńku coś się ruszyło. Vassiljev najpierw zaliczył asystę ze Śląskiem Wrocław, a na zakończenie jesieni dał świetną zmianę w Kielcach. Popisowo strzelił gola i wypracował stuprocentową okazję Karolowi Angielskiemu. Można było zakładać, że wiosna będzie już jego. A tu dupa. Zamiast wrócić na szczyt, Kostia poszedł w odstawkę. W tym roku tylko trzykrotnie zagrał w wyjściowym składzie, za to aż siedem razy nie podniósł się z ławki. Stało się jasne, że jeśli Fornalik pozostanie w Gliwicach (nie było to takie pewne), Vassiljev będzie miał problemy.
No i ma, choć w sumie bardziej ma je klub. Zawodnik jest bez szans na grę, ale nie pali się do odejścia, skoro obowiązuje jeszcze dwuletni kontrakt zapewniający mu fajną kasę. Vassiljev najpierw został odsunięty od drużyny i trenował indywidualnie, a ostatnio rozpoczął zajęcia z rezerwami rywalizującymi w lidze okręgowej. Jeśli nie uda się dojść do porozumienia, w najbliższym czasie będzie objeżdżał lokalne wioski jako atrakcja dla miejscowych. Trwają rozmowy z agentami piłkarza. Rozstrzygnięć spodziewano się wczoraj, potem wszystko miało się opóźnić o jeden dzień, ale mamy wieczór i dalej nic.
Oglądamy błyskawiczny zjazd – w ciągu czternastu miesięcy od najlepszego pomocnika ligi i czołowej postaci wicemistrza kraju, do zbędnego balastu w klubie, który w ostatniej kolejce zapewnił sobie utrzymanie. Niesamowite. Działaczom Jagiellonii gratulujemy przezorności, bo zakładamy, że brali pod uwagę taki scenariusz w razie pozostania Vassiljeva na jego warunkach. No, może nie w aż tak czarnych barwach, ale jednak. Teraz Piast ma na utrzymaniu zbędnego 34-latka, który nawet jeśli w końcu zgodzi się na rozwiązanie umowy, to odejdzie z wypchanymi kieszeniami, prawie nic dobrego po sobie nie pozostawiając.
Fot. FotoPyk
Decyzja była łatwa do podjęcia ze względu na łatwą przewidywalność dużego regresu starego gracza.. Nie ma za bardzo czego gratulować
Ale czy tak samo sobie gratulują sobie wymiany D.Szymańskiego na Wlazlę (haha)- trudno o bardziej niemądry ruch transferowy w lidze, może konkurować z ,,pozyskaniem” Eduardo przez Legię
>Decyzja była łatwa do podjęcia ze względu na łatwą przewidywalność dużego regresu starego gracza
A widzisz, w Piaście na to nie wpadli…
Wstyd dla piasta, że się na takie coś zdecydował. Piłka to nie jest praca przy taśmie, że zawsze wychodzi mniej więcej ten sam poziom. Raz się udaje zagrać dobry mecz, a częściej po prostu nie. Na miejscu Vasilieva jeździłbym posłusznie po tych wioskach, nie ustąpiłbym nawet o centymetr i niech dziady płacą do końca kontraktu. Może się „działacze” kiedyś nauczą, że takie zagryweczki to 20 lat temu.
Niektórzy uważali go za lepszego od Vadisa. A nawet on nie zaliczył takiego zjazdu.
Vadis też był zesłany w Olympiakosie do rezerw i też był w Grecji jednym z kozłów ofiarnych słabej gry zespołu.
Legenda Vadisa będzie w środowisku kibiców CWKS rosła z każdym mijającym rokiem, za parę lat dowiemy się , że w Legii to kiedyś grał facet lepszy od Ronaldo i Messiego razem wziętych.
A wystarczył jeden Góralski który pokazał, że dupa jest goła.
Wracając do artykułu – nie chciałbym żeby historia Wasiliewa powtórzyła się z Carlitosem.
Treść usunięta
na wasz smieszny klub z przerośniętym ego kiboli wypiął d…e po 1 sezonioe
Treść usunięta
Gdzieś, kiedyś, przy okazji pierszych artykułów o jego zjeździe, trafilem na fajny tekst. Autor analizował gre Jagi i wychodzilo mu, ze Cesarz nie potrafi bronić, do puki za jego plecami stał Romanczuk i naprawial wszystkie bledy, bylo ok – sezon życia. Gdy zaczęto wymagac od niego powaznej gry w tylach, to sie rozsypał. Dlatego podziekowano mu w Jadze. Wiadomo, to nie jest druzyna, która cale 90 minut atakuje, a przez niego tracili punky, w Europie tez z takim strachem na wróble nie ma czego szukać.
Jagiellonia, podobnie jak i Lech wyciągnęły nauczki i zbliżającym się do emerytury długich kosztownych kontraktów nie proponowali. Lech szczególnie po regresji sportowej Arboledy.
Treść usunięta
ale przecież to było łatwe do przewidzenia. Ilu środkowych pomocników w tym wieku coś jeszcze grało u nas?
Murawski chyba tylko (tylko że to inny typ zawodnika, oparty na wydolnosci).
Sebcio Mila w Gdyni miał sił na 1,5 sezonu. Potem juz tylko kasował kasę i jeszcze za nicnierobienie latem 2016 zmieniono mu numer z 6 na kultową dychę….
No cóż, cesarz jest po prostu cienki – duży błąd zarządu, który podjął decyzję o jego zatrudnieniu (prawie emeryta), a teraz płacić trzeba pomostówkę. Vasyl się nigdzie pewnie nie wybiera, zdziwiłbym się gdyby rozwiązał kontrakt, bo zdaje sobie sprawę, że dla niego to w zasadzie koniec zawodowego grania, tak więc płacić podatnicy, płacić… 😉
chyba że pomyśli o reprezentacji, jeśli zależało by mu nabijać licznik jako legenda
Masz rację, o ile o reprze pomyśli… na bank tułaczka po Pcimiach Wielkich w końcu mu zbrzydnie, bo póki co zapowiada się, że klub zrezygnował z jego usług i będzie grał w rezerwach…
Zaraz sie okaze, ze zaimponowal Lech, ktory odpuscil temat kominow placowych dla Carlitosa.
Najbardziej szkoda losu Kostii, bo to jest świetny zawodnik tylko ze słabym sezonem. Piast moim zdaniem sporo traci odstawiając Vasiljeva bo z pewnością jeszcze facet odpali. Wielki szacunek do tego typa się należy.