Reklama

Przybyli, zobaczyli, będą punktowali?

Michał Kołkowski

Autor:Michał Kołkowski

24 lipca 2018, 12:33 • 4 min czytania 2 komentarze

Sporo nowych twarzy zawitało do ekstraklasy. Kilka z nich zobaczyliśmy już w pierwszej kolejce. Inne, wciąż jeszcze zasłonięte maską tajemnicy, czekają w ukryciu. Nie oszukujmy się – część wygląda na odrażający szrot. Raczej podmuch stęchlizny niż orzeźwiający powiew świeżości. Jednak znajdzie się też paru zawodników, których uczestnicy naszej zabawy fantasy, USTAW LIGĘ, powinni zainstalować w swoich składach. Otwarcie ligowych zmagań w ich wykonaniu dało ku temu powody.

Przybyli, zobaczyli, będą punktowali?

Z oceanu przeciętności wyłowiliśmy trzy nazwiska, na które warto postawić, żeby zaszachować przeciwników. To mogą być perełki.

Farszad Ahmadzadeh (Śląsk Wrocław)

Jeżeli działacze Śląska śledzili fazę grupową mundialu i wysłuchiwali peanów pochwalnych na temat reprezentacji Iranu, to z pewnością kraśnieli z dumy. Oni odkryli, że Persowie potrafią grać w piłkę nożną zanim jeszcze doszedł do takiego wniosku cały futbolowy świat. Już na początku czerwca rzucili gęste sieci swego niezmordowanego skautingu aż do Teheranu. Nie potrzebowali popisów walecznej ekipy Carlosa Queiroza, żeby właśnie tam poszukać wzmocnień.

Ahmadzadeh nie zostanie może z miejsca ulubieńcem komentatorów, ale swój potencjał piłkarski zdradził natychmiast. Irański piłkarz i celebryta, zwłaszcza biorąc pod uwagę rychłe odejście z klubu Jakuba Koseckiego, może stanowić w tym sezonie o sile ognia wrocławskiego Śląska.

Reklama

Jeżeli ktoś dobrze się wstrzeli, powinien z niego wielką pociechę w USTAW LIGĘ, ponieważ Farszad uwielbia punktować seriami. W ubiegłym sezonie ligowym strzelił dla Persepolis sześć goli, trzy razy dograł trafienie kolegom. Na początku rozgrywek zdarzyła mu się passa trzech meczów z bramką z rzędu, zaś w drugiej części sezonu w trzech kolejnych meczach notował gola lub asystę.

Z kolei w sezonie 2016/17 zanotował trzy asysty i bramkę na przestrzeni czterech kolejek.

Trzeba bacznie obserwować dyspozycję tego zawodnika. Jak złapie gaz – obrońcom naprawdę trudno go powstrzymać. Potrafi zaczarować. Nóżka ułożona jak trzeba.

wartość: 1.6

*

Reklama

Carlitos (Wisła Płock)

Zwany również Calo, co pozwoli skuteczniej odróżniać go od drugiego z ekstraklasowych Carlitosów. Choć akurat jeżeli chodzi o wygląd, obaj zawodnicy nie mają ze sobą nic wspólnego. Pytanie – czy w jakikolwiek sposób można porównywać ich piłkarską klasę? Hiszpan już ekstraklasę podbił. Portugalczyk ma papiery, żeby pójść w jego ślady.

Nowy nabytek Wisły Płock nie słynął nigdy z wykręcania oszałamiających cyferek, ale, pomimo niekorzystnego wyniku, jego debiut w ekstraklasie był całkiem obiecujący. Jest dynamiczny, dobrze panuje nad piłką. Nie boi się wchodzenia w pojedynki z obrońcami i potrafi je zwyciężać, co w naszej lidze jest wyjątkowo rzadkie i cenne.

Jeżeli dobrze się w zespole Dariusza Dźwigały poczuje, dotrze się jego współpraca z partnerami, to może zanotować co najmniej kilka cennych asyst i efektownych występów. Już w meczu z Kolejorzem miał na to szansę, ale jego błyskotliwość na tę chwilę zdecydowanie przerasta możliwości niektórych partnerów, na czele z dość kołkowatym Oskarem Zawadą.

Nie był to jakiś wielki mecz w wykonaniu Calo, żeby była jasność. Ale potencjał na fajne granie ewidentnie się w tym piłkarzu tli.

Tercet ofensywny Calo – Stilic – Szwoch, gdy w odwodzie pozostaje Ricardinho… Przy odrobinie pomyślnych wiatrów, ten okręt może rozwinąć żagle. Warto mieć to na uwadze w USTAW LIGĘ i postawić na wszędobylskiego Portugalczyka, który niejednego surowego stopera jeszcze przyprawi w tym sezonie o zawroty głowy.

wartość: 1.9

*

Gerard Oliva (Cracovia)

No bo cóż to byłby za sezon Ekstraklasy, gdyby furory nie zrobił 28-letni Hiszpan z trzeciej ligi?

Oliva to nazwisko, które dobrze się w Polsce kojarzy. Z wytrawnym hokejowym wykidajłą. Z malowniczą dzielnicą Gdańska. Od biedy – nawet z Olivierem Janiakiem. Iberyjski wynalazek Michała Probierza i profesora Filipiaka ma okazję, żeby dopisać się do tego zacnego towarzystwa złotymi zgłoskami. Zaczął najlepiej jak tylko się dało – od zdobycia bramki.

Naprawdę ładnej bramki. Niezła szybkość jak na dryblasa, kapitalnie ułożona lewa stopa. Klasa. Wiadomo, że przyszło mu ograć tylko Igora Tarasovsa – nie byłoby to wielkie wyzwanie nawet dla napadziora z piątej ligi hiszpańskiej, cóż dopiero dla wirtuoza z trzeciego poziomu rozgrywek. Niemniej – sztuka jest sztuka, a bramka jest bramka. Na koniec dnia liczy się wyłącznie to, co w sieci, jak mawiają poławiacze dorsza.

W ubiegłym sezonie Oliva również miał kapitalne wejście w rozgrywki. Za wielu bramek w końcowym rozrachunku nie zdobył, bo ledwie siedem, lecz aż cztery z nich w przeciągu pierwszych sześciu kolejek. Warto zatem puścić w niepamięć mądrości ludowe o śliwkach-robaczywkach i kotach-zapłotach. Korzystać z Olivy, póki świeża i aromatyczna. Bo tutaj pachnie kolejnymi bramkami.

wartość: 1.9

***

Biorąc pod uwagę zawodników wartych mniej niż 2 bańki, ta trójca naprawdę może zrobić różnicę. Już na starcie sezonu zademonstrowali, że mają sporo do zaoferowania. Nie tylko jeżeli chodzi o punktację w USTAW LIGĘ. Jeżeli mielibyśmy silić się na przewidywania, kto zostanie odkryciem tego sezonu – Ahmadzade, Calo i Oliva dali argumenty, żeby brać ich pod uwagę w tego rodzaju rozważaniach.

Choć oczywiście jest również wielce prawdopodobne, że do końca sezonu nie zagrają już ani jednego udanego meczu. To przecież ekstraklasa.

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...