Reklama

Możdżeń: Przestałem być zapchajdziurą

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

24 lipca 2018, 12:34 • 6 min czytania 0 komentarzy

– Grając w środku mam najwięcej przyjemności, bo tam najwięcej się dzieje. Do tego dążyłem i chyba wyszło na moje. Teraz możemy gdybać “co by było, gdybym został w Lechu i dostosował się do gry wszędzie?”. Teraz już się nie dowiem, gdzie poprowadziłaby mnie tamta droga – mówił Mateusz Możdżeń z Korony Kielce w audycji Weszłopolscy.

Możdżeń: Przestałem być zapchajdziurą

Często w trakcie meczów słyszymy o tobie z ust komentatorów “Mateusz Możdżeń, on potrafi uderzyć!”. Co ty sobie myślisz o tych komentarzach w trakcie oglądania powtórek?

– Że to dość stereotypowe określenie. Lubię uderzyć z dystansu, a czy wpada, to już inna sprawa.

To może powinni krzyczeć “Mateusz Możdżeń, on lubi uderzyć!”?

– No widzicie, własnie znaleźliśmy złoty środek! Człowiek, który próbuje na treningach i wręcz to uwielbia.

Reklama

Co tam się dzieje w Kielcach? O miejsca w autobusie się nie zabijacie, bo kadra jest wąska. Gino Lettieri w “Przeglądzie Sportowym” przejechał się po działaczach, że w tym składzie jesteście kandydatem do spadku.

– Podejrzewam, że to trochę taka gra słowna trenera, który musi coś takiego powiedzieć, by nas zmobilizować lub by rozpocząć taką gierkę psychologiczną. A co do pytania – gdybyście byli tutaj przez trzy lata, byli tu w środku, to… No, tyle wiesz, że nic nie wiesz. Same wzloty i upadki. Trzeci raz zaczynam tu sezon i tych zamieszań już nie zliczę. A te ostatnie dwa lata kończył się sporymi sukcesami jak na nasze możliwości. Mówi się, że do trzech razy sztuka. Oby nie. Ale nie postawiłbym dużych pieniędzy ani na nasze miejsce w czołówce, ani na nasz spadek. Bo to wszystko to jedna wielka niewiadoma

Poprzedni sezon faktycznie był sukcesem? W pewnym momencie byliście rewelacją, ale skończyliście na półfinale Pucharu Polski i dole grupy mistrzowskiej. Czyli sezon bez konkretów.

– Zgodzę się. Te wszystkie gorsze chwile zaczęły się od rewanżu w półfinale PP w Gdyni. Odpadliśmy, a przecież wówczas była to dla nas właściwie jedyna szansa, by coś ugrać. Liga? Rok wcześniej z trenerem Bartoszkiem zajęliśmy piąte miejsce, więc ten wynik sprzed roku traktuje się jak porażkę. Pewnie inaczej byłoby, gdybyśmy w sezonie 2016/17 zajęli dziesiąte czy jedenaste miejsce. A tak apetyt rośnie z roku na rok. W spotkaniach z władzami czuć, że ta górna ósemka powinna być dla Korony czymś normalnym, oczywistym. Ja bym do tego tak nie podchodził.

W Kielcach było ostatnio tak, że im gorzej przed sezonem, tym lepiej na koniec. Zaczynasz podejrzewać waszych działaczy, że specjalnie prowokują takie sytuacje, by ta zasada była podtrzymana?

– Może coś w tym jest. Przypominacie sobie ten sezon sprzed roku z trenerem i drużyną w roli głównej, a skończyło się nieźle. Nowe władze widocznie szybko się uczą i mamy powtórkę z rozrywki.

Reklama

Jak oceniasz poprzedni sezon w twoim wykonaniu? Mówiono, że miałeś propozycje z Legii czy z Lecha.

– W ostatnich dwóch latach stałem się lepszym piłkarzem. Na pewno wpływ na to mieli trenerzy – Lettieri czy Bartoszek. Rozegrałem prawie wszystkie mecze, dołożyłem sporą cegłę do tych niezłych wyników Korony i sam czułem się pewnie.

Możesz potwierdzić te plotki o Legii i Lechu?

– Z Lechem to była prawda. W tym ostatnim sezonie. Miałem telefon zimą, ale to było raczej takie przetarcie szlaków, mogłem porozmawiać z szefem skautów, którego już zresztą w Lechu nie ma.

No i cały misterny plan…

– Tak, tak… A Legia? Znam się z trenerem Magierą i to za jego kadencji był grany temat. Wtedy po lecie z trenerem Bartoszkiem. Telefony były z większą częstotliwością. Ale wiemy, jak się skończył tamten sezon w Legii, że trener Magiera stracił pracę i sam temat też upadł.

W Lechu miałbyś pewnie przyjąć taką rolę, jaką odgrywa teraz Tomasz Cywka. Ale pewnie widziałeś, że on już grał i w środku, i na wahadle. A ty się strasznie wzbraniałeś przed grą na boku obrony.

– Chyba nie mógłbym zastrzec w kontrakcie, by nie wystawiali mnie na tej prawej obronie? Ale jeśli byłbym ściągany do klubu X za rok czy za dwa, to nie byłbym pod uwagę jako prawy obrońca, bo trochę już sobie tę markę wyrobiłem.

W Koronie porzuciłeś pozycję “uniwersalny zapchajdziura” a sprofilowałeś się typowo pod środek pomocy.

– Zgadzam się. I bardzo mi na tym zależało. Grając w środku mam najwięcej przyjemności, bo tam najwięcej się dzieje. Ja nie lubię nie mieć nikogo za plecami, a grając na prawej obronie często do tego chodziło. W środku pola możesz pomóc chłopakom z obrony i dodać coś kolegom z przodu. Do tego dążyłem i chyba wyszło na moje. Teraz możemy gdybać “co by było, gdybym został w Lechu i dostosował się do gry wszędzie?”. Teraz już się nie dowiem, gdzie poprowadziłaby mnie tamta droga. Zejście do Podbeskidzia było dołujące psychicznie. Ale koniec końców wyszło nieźle.

Czytając między wierszami domyślamy się, że myślisz o transferze. To już teraz ruszasz z Kielc czy za rok, gdy kończy ci się kontrakt?

– Trudno powiedzieć. Nie ma jeszcze połowy okienka. Wiem, że trener powiedział, że mogę odejść, ale pewnie dlatego, że mam klauzulę w kontrakcie i jeśli przyjdzie oferta, to nie będą mogli nic zrobić. Takie jest życie piłkarza, że jeśli ci coś wychodzi, to myślisz do przodu. I ja myślę. Powoli dobijamy do sufitu w Kielcach. Może ósme miejsce nie było jakieś świetne, ale biorąc poprawkę na to, na czym staliśmy, to wyszło przyzwoicie. Teraz też wiemy, jakim dysponujemy składem. Odeszło kilku chłopaków i dużej jakości. Co z transferem? Nie wszystko dzisiaj zależy ode mnie. A za rok wszystko będzie w moim rękach, bo kończy mi się umowa.

Myślisz o wyjeździe za granicę? Teoretycznie to już taki ostatni dzwonek na transfer zagraniczny. Pewnie nie do topowej ligi, ale jakaś 2. Bundesliga… Miałeś już rok temu oferty, ale nie z tych ekskluzywnych lig.

– Jeśli byłaby to 2. Bundesliga, to pewnie bym się poważnie zastanowił. Mam 27 lat, każdy ma inną drogę, wyjeżdżali już starsi piłkarze. Chciałbym zobaczyć trochę innego świata, innych ludzi, innych stadionów. Tę ligę znam już na wylot. Gdzie nie jadę, to znajome twarze albo te same obiekty.

Nie poczułeś się dotknięty tymi słowami Lettieriego o tym, że jesteście kandydatami do spadku?

– W sensie, że trener szuka alibi? Nie wiem. Nie wiem co miał na myśli. Ale skoro takie słowa padły, to z jednej strony można potraktować je jako sprowokowanie nas do gry na luzie – bo nikt na nas nie liczy i że wszystko, co ugramy, to nasze. Albo z drugiej strony pewnie ten wywiad będzie wyciągany, gdy faktycznie przegramy dwa lub trzy mecze z rzędu.

Wywiad z Mateuszem Możdżeniem bez pytania o gola z Manchesterem City, to wywiad nieważny. Więc pytamy – gdyby ktoś wtedy po tym meczu powiedziałby ci, że siedem lat później będzie grał w Koronie, to uśmiechnąłbyś się?

– Pewnie tak. Chociaż trzeba brać poprawkę na to, bo to był ten jeden z strzałów, który faktycznie mi siadł – tak jak się śmialiśmy na początku. Tylko że wpadł w renomowanych rozgrywkach i przeciwko dobremu rywalowi. A na późniejszą karierę złożyło się wiele składowych. Tego trafienia już nikt mi nie zabierze. Jednak to tylko jeden strzał, jeden moment, ale taki, który nie ma większego wpływu na kolejne piętnaście lat gry w piłkę.

***

Wraca ulubiony program wszystkich Polaków. W pierwszym odcinku nowego sezonu ekipa Weszłopolskich przepytała Mateusza Możdżenia, Dariusza Sztylkę, Macieja Stolarczyka i Michała Janotę (w ramach Weszło z butami). W studiu stała ekipa (bez Mietka), zasilona Damianem Smykiem. Zapraszamy!

fot. FotoPyk

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...