Czekaliśmy na te frazesy. Ciężkie nogi, brak świeżości, rotacja, krótki okres przygotowawczy. Co roku na początku sezonu jeden z trenerów Ekstraklasa musi wjechać z tym swoim bajdurzeniem i usprawiedliwiać każdą wtopę. Tym razem rękę w kapeluszu z podpisem “słówka-wytrychu na wypadek nieudanego startu sezonu” zanurzył Dean Klafurić.
– Pracowaliśmy ciężko podczas okresu przygotowawczego. Mieliśmy trzy mecze przed tym spotkaniem. Zagłębie było skupione tylko na meczu z Legią. Rotujemy, ciężko jest jednak zachować świeżość w piłkarzach, te mecze odcisnęły na nas ślad – powiedział trener po meczu z Zagłębiem Lubin.
*głęboki oddech*
Legia raz w tym sezonie musiała zagrać co trzy dni i już jest dramat, bo brak świeżości. Od rewanżu z Cork minęły cztery dni, pół składu w starciu z Zagłębiem odpoczywało, ale co tam – rzućmy argument o zmęczeniu i ciężkich nogach, a nuż ktoś to kupi. Spójrzmy na fakty – tylko pięciu zawodników z pola zagrało w środę i w sobotę w wyjściowym składzie:
vs Cork: Malarz – Remy, Astiz, Wieteska – Vesović, Mączyński, Cafu, Nagy, Kucharczyk – Kante, Radović
vs Zagłębie: Malarz – Remy, Astiz, Żyro – Vesović, Cafu, Phillips, Hlousek – Szymański – Radović, Hamalainen
Panie Klafurić, pan przestanie opowiadać bajki. Legia po prostu dała dupy w kwestii sportowej. Pierwsze dwa gole padły po sytuacjach dość statycznych, gdzie nie trzeba było wielkiej szybkości, a piłkarze nie mieli do pokonania sprintem 150 metrów. Szczególnie, że Legia w tym meczu wykonała więcej sprintów, więcej szybkich biegów oraz przebiegła większy dystans w szybkim tempie:
Zastanawiamy się po co w ogóle trenerzy próbują sprzedawać takie bzdury. Myślą, że powiedzą o “ciężkich nogach, braku świeżości, dochodzeniu do siebie po okresie przygotowawczym” i po tym choćby jeden kibic powie “aaaa, okej, to spoko, teraz rozumiemy”? To się kupy nie trzyma. Legia planuje grać w tych europejskich pucharach przynajmniej do końca roku, więc kiedy ta świeżość nadejdzie, skoro będzie trzeba grać co trzy-cztery dni. Już widzimy te nagłówki – DRAMAT PIŁKARZA Z WARSZAWY, NIE MA KIEDY ODPOCZĄĆ.
W razie czego podrzucamy wam frazesy, które Klafurić wyrzuci z siebie po kolejnych wpadkach (o ile dotrwa na stanowisku do końca sierpnia):
– w sierpniu – że świeżość dopiero jest odzyskiwania, a szczyt formy przed Legią
– na przełomie września i października – że nadchodzi druga fala zmęczenia i trzeba było przykręcić śrubę, by efekty przyszły później
– jakoś w grudniu – że zimno, a wielu piłkarzy ma już w głowie barszcz i karpia
– w lutym – że przecież dopiero co są po obozie i powtórka z “ciężkich nóg” i “braku świeżości”
– no i kwiecień/maj – trudny sezonu, zmęczenie psychofizyczne, tęsknota za urlopem
fot. 400mm.pl