Reklama

Medalista olimpijski zginął, bo… chciał zapobiec kradzieży lusterek samochodowych

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

19 lipca 2018, 20:07 • 4 min czytania 2 komentarze

Dienis Tien to postać, której zapewne nie zna wielu Polaków. Stąd szybkie wyjaśnienie: w trakcie swej kariery jeździł, skakał i tańczył na łyżwach, a że był w tym całkiem dobry, to zbierał też medale najważniejszych imprez, stając się przy okazji narodowym bohaterem Kazachstanu. Dziś zmarł, w wieku zaledwie 25 lat, ugodzony nożem przez złodziei.

Medalista olimpijski zginął, bo… chciał zapobiec kradzieży lusterek samochodowych

Kazachstan to stepy. Mają ich tam całkiem dużo, jakoś w końcu musieli zapełnić dziewiąte co do wielkości państwo świata. Inaczej rzecz ma się z lodowiskami. No dobra, w ostatnich latach nieco się to zmieniło, ale gdy Dienis Tien uznał, że chce być zawodowym łyżwiarzem – to uwierzcie – stopniem „dziwności” zbliżało się to do mieszkańca Koszalina, który, nie wyjeżdżając z miasta, chciałby skakać na nartach. Pewnie dałby radę, ale każdy zastanawiałby się czemu nie weźmie się za coś rozsądniejszego.

Kiedy byłem mały, nie mieliśmy lodowiska. Tylko w zimie, w lecie nie. Była za to wielka sportowa hala, jest zresztą do dzisiaj. Jej też używano i gdy na zewnątrz było -10 stopni, to w jej środku było -20. Musiałeś ubrać się ciepło, a to było z kolei niekomfortowe przy treningach. Później zaczęto budować centra handlowe z lodowiskami, wiele w nich jeździłem.

Nic więc dziwnego, że mały Dienis oprócz łyżwiarstwa trenował też akrobatykę, karate, tenis, taekwondo czy pływanie. Dużo tego, co? No to dorzućmy jeszcze coś – przez pięć lat należał do chóru. I to nie pierwszego lepszego, ale takiego, który na Międzynarodowej Olimpiadzie Chórów (tak, istnieje coś takiego) zajął drugie miejsce. Po latach mówił ze śmiechem, że „moja mama zapisywała mnie na wszystko”. Ale temu zawdzięcza swoją pierwszą wizytę w kraju przodków. Czyli w Korei, gdzie odbyła się wspomniana olimpiada.

Reklama

Piszemy o tym dlatego, że pra-pra dziadek Tiena, Min Geung-ho, był niezłym kozakiem i jednym z generałów w armii koreańskiego cesarza, który walczył o uwolnienie swego państwa spod okupacji japońskiej. Być może Dienisowi coś zostało w genach po takim przodku i właśnie dlatego młody postanowił wdać się w bójkę z dwójką złodziei lusterek samochodowych, zamiast po prostu zadzwonić na policję. Tego się, niestety, już nigdy nie dowiemy. Wystarczyło, że jeden z nich miał nóż. Dienis zmarł w szpitalu, z powodu utraty krwi. Walka lekarzy o jego życie nie przyniosła rezultatu.

Jego śmierć to w Kazachstanie tragedia, był jednym z bardziej rozpoznawalnych sportowców w kraju. W 2014 roku zdobył brązowy medal na igrzyskach w Soczi, będąc pierwszym Kazachem, który przywiózł do kraju krążek zdobyty w łyżwiarstwie figurowym. Na jego głowę posypały się wówczas nagrody, a burmistrz Astany, jego rodzinnego miasta uhonorował go, wręczając mu kluczyki do nowiutkiego Chevroleta Cruze. Nie wiemy, czy to o lusterka do tego auta dziś poszło.

Przyznamy się: łyżwiarstwo figurowe oglądamy rzadko. Zero zaskoczenia, co? Dlatego nie będziemy wam opowiadać bajek o tym, jak to genialnie patrzyło się na Kazacha na lodowej tafli. Mamy za to wypowiedź jego trenerki, Jeleny Wodoriezowej, sprzed kilku lat. Bierzcie więc poprawkę na to, że od tamtego czasu Kazach znacząco się poprawił – to akurat możemy wam zagwarantować.

Moje wrażenie jest takie, że jego talent jest bardzo harmonijny. Jeździ pięknie i potrafi interpretować zarówno klasyczną, jak i współczesną muzykę. Znakomicie tańczy, ale równocześnie jest bardzo dobry technicznie – to właśnie ta harmonia, którą osobiście bardzo cenię i lubię w łyżwiarstwie figurowym. Skoki nie sprawiają mu trudności, jest jak kot, ma niesamowite możliwości i jest bardzo dobrze skoordynowany. To przyjemność z nim pracować.

Reklama

To wszystko potwierdzają zresztą medale: wiele razy zdobywał mistrzostwo kraju, był srebrnym i brązowym medalistą światowego czempionatu, brąz przywiózł też z igrzysk, o czym już wspominaliśmy. Triumfował na Uniwersjadzie, mistrzostwach czterech kontynentów i zimowych igrzyskach azjatyckich. Miał ogromny talent i wiele laty kariery przed sobą. Miał.

Gdy był jeszcze dzieciakiem, powiedział: „myślę, że łyżwiarstwo to moje przeznaczenie”. Niestety, przeznaczenie miało inne zdanie.

Fot. NewsPix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...