Mundial dobiegł końca, ale to nie oznacza, że tego lata nie będziemy mogli się emocjonować sportem na wysokim poziomie. Już 2 sierpnia rozpoczną się mistrzostwa Europy… w siedmiu dyscyplinach równocześnie. Całość po raz pierwszy zostanie skoordynowana tak, aby widzowie nie przegapili najciekawszych wydarzeń z każdej z aren. Główną uwagę zgarną zapewne lekkoatleci, ale oprócz nich rywalizować będą także pływacy, kolarze, wioślarze, golfiści, triathloniści i gimnastycy.
To rozwiązanie wydaje się oczywiste i naturalne, aż dziwne, że nikt nie wpadł na to wcześniej. Pojedynczo każda z tych imprez budziłaby zaledwie szczątkowe zainteresowanie – głównie wśród oddanych fanów poszczególnych sportów. W nowej multidyscyplinarnej formule powinna pojawić się szansa na zdobycie zainteresowania większej widowni i właśnie to jest głównym celem organizatorów.
Pierwsze prace nad projektem rozpoczęły się w 2015 roku. Inicjatorem było lekkoatletyczne stowarzyszenie European Athletics – zdecydowanie największy z graczy, którzy zasiedli do stołu. Ostatecznie porozumienie podpisano dwa lata później, ale nie będzie to jednorazowy wybryk. Mistrzostwa Europy w nowym formacie będą się teraz odbywać co cztery lata – jak igrzyska olimpijskie. Wszystko będzie odbywać się pod wspólnym sztandarem European Championships.
“Mamy nadzieję, że tak stworzony program zapewni wiele ekscytujących finałów i medalowych momentów dla telewizji. Wszyscy zaangażowani w tej projekt wierzą w siłę kumulacji. Połączenie tylu oddzielnych zawodów w jedną ekscytującą imprezę powinno przynieść naszym dyscyplinom same korzyści” – komentował Svein Arne Hansen, prezydent organizacji European Athletics.
Z dużym wyprzedzeniem stworzono wstępny plan transmisji. Od początku było jasne, że jedno miasto może nie sprostać organizacji takiego wydarzenia. Ostatecznie zdecydowano się na prosty podział – lekkoatleci wystartują w Berlinie, z kolei przedstawiciele pozostałych sześciu dyscyplin wystąpią w Glasgow i okolicach. Według wstępnych szacunków w Szkocji zobaczymy w sumie ponad 3200 sportowców – około dwa razy więcej niż na niemieckich arenach.
Filarem całego projektu jest oczywiście telewizja. Dzięki porozumieniu z Europejskim Związkiem Nadawców (EBU) rozgrywki będą transmitowane w ponad czterdziestu krajach. I tak w Wielkiej Brytanii wszystko będzie można obejrzeć na antenach BBC, we Włoszech zawody pokaże Rai, a w Niemczech ZDF. W Polsce Telewizja Publiczna, ale impreza pokryje się z Tour de Pologne, więc ciężko przewidzieć jak wpłynie to na ostateczny kształt transmisji. Mimo to organizatorzy nowych mistrzostw zacierają ręce – odważnie przewidują, że imprezę może obejrzeć nawet miliard telewidzów.
Można te szacunki uznać za optymistyczne (i to nawet bardzo), ale bilety na razie rozchodzą się w całkiem imponującym tempie. Na zawody w Berlinie sprzedano już ponad 250 tysięcy wejściówek – najtańsze z nich kosztują 25 euro. Organizatorzy spodziewają się, że lada moment wyprzedane zostaną wszystkie bilety na najważniejszą sobotnią sesję. W sumie przez wszystkie areny European Championships ma się przewinąć nawet pół miliona fanów sportu.
Sport w miejscu zamachu
Lekkoatletyczne mistrzostwa w Berlinie od poprzednich tego typu imprez będzie różnić także to, że będą to zawody wpisane w charakter miasta. Wykorzystany zostanie znajdujący się w centrum Breitscheidplatz – po raz pierwszy w historii wszystkie dekoracje będą się odbywać w miejscu poza stadionem. Oprócz tego zostanie tam przeprowadzana także część rywalizacji sportowej – między innymi finał zmagań maratończyków i chodziarzy, ale także eliminacje… w pchnięciu kulą.
Arena jest wyjątkowa z wielu względów – to nie tylko ścisłe centrum Berlina, ale także miejsce, gdzie w grudniu 2016 roku doszło do zamachu terrorystycznego, w którym zginęło 12 osób. Organizatorzy mistrzostw zamierzają uczcić ich pamięć. Na Breitscheidplatz zostanie zorganizowany także wyjątkowy festiwal sportu. W sumie jednocześnie będzie mogło tam przebywać około 3 tysiące widzów.
Na co możemy liczyć od strony sportowej? Trudno powiedzieć – nie dla wszystkich mistrzostwa Europy będą najważniejszą imprezą sezonu. Wyjątkowo zmobilizowani będą na pewno lekkoatleci, którzy z dobrej strony pokazali się podczas niedawnego Pucharu Świata w Londynie. W klasyfikacji generalnej zajęli drugie miejsce, przegrywając tylko z USA. Jasne, większość ekip pojawiła się w Anglii w mocno rezerwowych składach, ale mimo to udało się uzyskać kilka wartościowych wyników.
Anita Włodarczyk po rzucie na odległość 78,74 metrów została liderką światowych list. Świetnie spisali się także kulomioci – Paulina Guba i Michał Haratyk. Zwycięstwa odnieśli także startujący na 1500 metrów Sofia Ennaoui i Marcin Lewandowski. W kontekście Berlina na pewno nie można zapomnieć o Wojciechu Nowickim – liderze światowych tabel w męskim młocie. Niewykluczone, że w sierpniu o złoto powalczy z Pawłem Fajdkiem – obrońcą tytułu z Amsterdamu.
“Widać, że forma przed mistrzostwami Europy idzie w górę. Mam nadzieję, że za niecały miesiąc przyjdzie apogeum. Początek sezonu nie był taki jak byliśmy z trenerem przyzwyczajeni. Uznaliśmy, że trzeba więcej startować, bo do formy dochodzi się przez starty. Cieszę się, że wróciłam na właściwe tory” – cieszyła się po ostatnim starcie Anita Włodarczyk na antenie TVP.
Polka w Londynie zostawiła daleko w tyle dotychczasową liderkę światowych list – Amerykankę DeAnnę Price. Warto przypomnieć, że stadion w Berlinie to dla naszej mistrzyni wyjątkowe miejsce – to właśnie tu zdobywała mistrzostwo świata i dwukrotnie biła rekord globu. Od wielu miesięcy Włodarczyk konsekwentnie powtarza, że celem na ten sezon jest wyśrubowanie tego wyniku po raz kolejny.
Co słychać na wodzie?
W 2016 roku podczas mistrzostw Europy w Amsterdamie polscy lekkoatleci wygrali klasyfikację medalową. Wywalczyli w sumie dwanaście krążków – z czego aż sześć złotych. Celem na ten rok jest poprawienie tego osiągnięcia. Patrząc na stopniowo rosnącą formę naszych zawodników na pewno nie wydaje się to niemożliwe. Nieco inaczej wygląda podejście wioślarzy – dla nich start w Szkocji będzie zaledwie przedsmakiem przed zaplanowanymi miesiąc później jeszcze większymi zawodami.
“Mistrzostwa Europy to duża i ważna impreza, która w tym roku odbędzie się w nowej i ciekawej formule – ale najważniejsze ze szkoleniowego punktu widzenia są dla nas mistrzostwa świata. Trzeba pamiętać o jednym – wioślarstwo to sport wytrzymałościowy. Niektórzy robią błąd i szykują formę za szybko. Nie da się być przez miesiąc w najwyższej dyspozycji. Założenie jest takie, że forma ma przyjść na wrześniowe mistrzostwa świata” – ocenił niedawno Bogdan Gryczuk, dyrektor sportowy Polskiego Związku Towarzystw Wioślarskich.
Śledząc dotychczasowe występy faktycznie widać tendencję zwyżkową – pierwsze w tym sezonie starty w Pucharze Świata wypadły dość skromne. W Belgradzie i Linz-Ottensheim Polacy zdobyli po dwa medale. W ostatni weekend w Lucernie było już zdecydowanie lepiej – dorobek biało-czerwonych to dwa złote medale, jedno srebro i dwa brązowe krążki. W 2017 roku kalendarz startowy wyglądał zupełnie inaczej – mistrzostwa Europy odbywały się w maju, a mistrzostwa świata we wrześniu. Polacy z pierwszej z tych imprez wrócili z pięcioma medalami, z kolei drugą podsumowali czterema.
Nie sposób przewidzieć na co stać w tym roku naszych pływaków na długim basenie. Niespodzianką będzie z pewnością brak Wojciecha Wojdaka, który przez kontuzję stracił sporą część sezonu i nie zdążył wywalczyć minimum. Zabrakło mu zaledwie 0,45 sekundy. W dobrej formie są za to Jan Świtkowski, Paweł Juraszek i Konrad Czerniak, którzy w tym sezonie zaliczają się do europejskiej czołówki. Wśród pań warto zwrócić uwagę na 15-letnią Aleksandrę Knop, która wywalczyła aż trzy indywidualne kwalifikacje.
W Glasgow wszechstronna rywalizacja czeka kolarzy – w sumie zaplanowano aż 30 (!) medalowych startów. Oczywiście wlicza się do tego wszystko – jazda indywidualna na czas oraz wyścigi elity pań i panów, ale także starty kolarzy torowych, górskich i BMX. Ostatecznego kształtu polskiej kadry jeszcze nie znamy, jednak trudno się spodziewać, by na imprezie mogło zabraknąć na przykład Mai Włoszczowskiej. Polka po 5 z 7 zawodów z cyklu Pucharu Świata zajmuje trzecie miejsce i z pewnością będzie jedną z faworytek. W sumie ma na koncie aż siedem medali mistrzostw Europy – pierwszy wywalczyła w 2001 roku.
W pozostałych dyscyplinach także jest jeszcze sporo niewiadomych, ale bez względu na postawę reprezentantów Polski możemy być pewni jednego – czeka nas wydarzenie bez precedensu w historii europejskiego sportu. Wszystkie odważne zapowiedzi organizatorów zweryfikuje życie, jednak kierunek obranych działań już teraz można uznać za słuszny. “Małe” igrzyska raz na cztery lata w odświeżonej formule mogą okazać się dokładnie tym, czego potrzebują przedstawiciele zwłaszcza tych nieco mniej medialnych dyscyplin.
KACPER BARTOSIAK
foto: JAKUB GRUCA / 400mm.pl