Przejście Cristiano Ronaldo do Juventusu to zdecydowanie coś więcej niż zwykły transfer. Aspekt sportowy jest tu oczywiście najważniejszy, choć równie wielką rolę w tym wszystkich odgrywa także zaplecze wizerunkowe oraz PR-owe. Praktycznie każdy jest zgodny co do tego – obecność Portugalczyka w Serie A pomoże włoskiemu futbolowi na wielu płaszczyznach.
Calcio potrzebowało bowiem supergwiazdy takiego formatu, aby przyciągnąć do siebie już nie tylko wieloletnich pasjonatów, ale też ludzi, którzy oglądają piłkę nożną właśnie przez jej największe postaci. To znaczy śledzą te drużyny, gdzie akurat występują największe nazwiska i już z tej perspektywy przyjście Cristiano sprawi, iż zainteresowanie tamtejszą ligą wzrośnie. Ludzie zaczną przykuwać znacznie większą uwagę do spotkań na przykład Juventusu z Chievo, a nie tylko, gdy Stara Dama będzie mierzyć się z Napoli czy Interem.
CR7 bowiem to marka sama w sobie, gwiazda w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak bez negatywnych konotacji tego określenia. Do Włoch już pociągnął za sobą ogromne zainteresowanie mediów, które w Turynie będą śledzić każdy jego krok. Tym samym to o stolicy Piemontu usłyszycie teraz równie często jak niegdyś o Madrycie i Realu. Zmienia się tutaj tylko miejsce, cała otoczka pozostaje równie wielka jak wcześniej. A może nawet nadal rośnie? W końcu zdobycia pięciu Złotych Piłek zaczyna nowy etap w swoim życiu. Każdy jest ciekawy jak sobie poradzi w nowych warunkach, w innym kraju, gdzie zwyczaje – zarówno futbolowe oraz te codzienne – są nieco odmienne niż w Hiszpanii.
Skala głupawki wokół Juve sięga teraz zenitu. Czegoś takiego ten klub nie przeżył… A niech będzie, zarykujmy – nigdy. Bo pomimo tego, iż prezentacja jednego z najlepszych zawodników w historii przebiegła przy pustych trybunach, tłum ludzi i tak zebrał się pod stadionem, wiwatując na cześć nowego bohatera. To też znamienne – Portugalczyk nie rozegrał jeszcze ani jednego meczu w barwach Bianconerich, a fani już stworzyli przyśpiewki na jego cześć!
Czekali też pod kliniką, gdzie gwiazdor przechodził badania. W całej prowincji zaś zawieszono bilboardy dziękczynne dla Cristiano w imieniu mieszkańców całego regionu. Jedna z najpopularniejszych lodziarni w mieście wprowadziła z kolei nowy smak o nazwie „CR7”. La Repubblica napisała zaś, iż na lotnisku zebrało się około 20 tysięcy kibiców, pragnących powitać piłkarza. No i najważniejsze – cała rzesza ruszyła również po koszulki Juventusu z jego nazwiskiem na plecach.
I jak niegdyś dżuma oraz cholera, tak dziś największa epidemią są bzdury o transferach, które spłacają się z samej sprzedaży trykotów. Wiadomo – im głośniejsze nazwisko, tym większy szum wokół tej kwestii. Tym razem jednak dezinformacja sięga zenitu. Sami zastanawiamy się czy chodzi tu o szerzenie pewnego rodzaju propagandy sukcesu, czy po prostu niektórzy dziennikarze podający info na ten temat piszą na zasadzie „nie wiem, to się wypowiem”? Albo po prostu byli słabi z matmy?
Ostatnio świat obiegła informacja pochodząca z Yahoo Italia, według której Stara Dama sprzedała już pół miliona koszulek Cristiano w trakcie jednego dnia, co miało pozwolić klubowi odzyskać połowę pieniędzy zainwestowanych w transfer. Brzmi imponująco, prawda? Szkoda tylko, że z prawdą nie ma to nic wspólnego, o czym na twitterze pisał Rafał Lebiedziński. Sam właściciel oficjalnych sieci sklepów Adidas wypowiadał się wczoraj na łamach La Gazzetta dello Sport, iż we wszystkich 10 lokalach w kraju miał na sprzedaż jedynie 900 trykotów! Więcej nie dało się stworzyć, ponieważ zabrakło mu sprowadzanych z Niemiec literek do naprasowania na plecach. Dodatkowo wyliczenia Yahoo Italia przeprowadzono w sposób wręcz idiotyczny, ponieważ 500 tys. zamówień oszacowano na podstawie… odsłon oficjalnej witryny internetowej Juventusu.
Potwierdzenie fałszywości danych krążących po internecie otrzymamy także w chwili, gdy te liczby zestawimy ze statystykami Realu Madryt. Królewscy owszem, sprzedali pół miliona koszule CR7, lecz w skali roku! A w tym kontekście trzeba jeszcze wziąć pod uwagę, iż na tle świata mają znacznie silniejszą markę, cieszą się większą popularnością, dzięki czemu ich zasięgi sprzedażowe są mniej więcej dwa razy większe niż te Starej Damy.
I niewiele w tym wszystkim pomaga nawet zmiana w umowie pomiędzy Juve oraz Adidasem. Rok temu obie strony dogadały deal, według którego klub będzie zgarniał 100% zysku ze sprzedaży swoich produktów. Uwaga jednak! Dotyczy to bowiem tylko klubowych kanałów, czyli ich autoryzowanych sklepów internetowych oraz stacjonarnych. Zakup koszulki Ronaldo w jakimkolwiek innym miejscu z sieci firmy Adidas łączy się natomiast z klasycznym rozliczeniem. W takim formacie do klubowych kas trafia – zależnie od przypadku – od 10 do 35% kwoty danego produktu.
Proponujemy zatem wszelakie informacje na ten temat traktować z dużym dystansem, bo naprawdę łatwo jest nadziać się w nim na bzdury, a potem powielać wśród niezorientowanych kibiców. Zwłaszcza, że tak naprawdę nie ma co spodziewać się oficjalnych wyliczeń Starej Damy co do sprzedaży samych koszulek. Owszem, kluby prowadzą wyliczenia, lecz dotyczą one dochodów z mechandisingu całościowego, czyli wszystkich produktów razem wziętych. Zawsze więc będziemy mogli co najwyżej szacować. I to dopiero w chwili, gdy Juventus ogłosi sprawozdanie finansowe. Czyli pod koniec sezonu.
Fot. NewsPix