Sędzia z urzędu jest człowiekiem tła. Mówi się, że najlepszy arbiter to taki, którego się nie pamięta, bo to znaczy, że sędziował perfekcyjnie. Nestor Pitana, Argentyńczyk który w niedzielę będzie gwizdał ostatni mecz mundialu, pochodzi z zupełnie innej szkoły sędziowskiej. Jest ekspresyjny, wyrazisty, w zasadzie to showman potrafiący przyćmić niejednego efektownego piłkarza.
Na giełdzie nazwisk mocno stała kandydatura Alirezy Faghaniego z Iranu, który sędziował Serbia-Brazylia, Niemcy-Meksyk, Francja-Argentyna. Miało być to swoiste docenienie azjatyckiej federacji, której arbiter nigdy nie sędziował finału mistrzostw świata. Bardzo dobre wrażenie pozostawił po sobie Bjorn Kuipers (Egipt-Urugwaj, Brazylia-Kostaryka, Hiszpania-Rosja). Wielu uważa, że ma za sobą lepszy turniej niż Pitana, ale FIFA mogła zdecydować, że mecz dwóch europejskich drużyn powinien poprowadzić ktoś spoza Europy. Wystarczy, że europejskie reprezentacje zdominowały turniej – niech CONMEBOL ma swój akcent.
Nie znaczy to jednak, że Pitana dostał finał w prezencie. O tym jak jest ceniony na arenie międzynarodowej niech poświadczy fakt, że prowadzi już mecz otwarcia pomiędzy Rosją i Argentyną. Poza tym biegał z gwizdkiem podczas Meksyk-Szwecja, Chorwacja-Dania i Urugwaj-Francja. W meczach pucharowych sprawdził się znakomicie, mimo wielkiej stawki i silnych charakterów na boisku pewnie kontrolując spotkanie. Nie wahał się dać Mbappe żółtej kartki za ordynarną symulkę, trafnie przeczytał też sytuację ze 116. minuty meczu Chorwatów, dając tylko żółtą kartkę autorowi wślizgu.
Nie jest natomiast ulubieńcem Meksykanów, których zdaniem karny dla Szwecji był niesłuszny. Według nas prawidłowa decyzja.
Poza tym ręką w polu karnym zagrał Chicharito, ale po konsultacji z VAR Pitana nie przyznał Szwedom karnego. Ogółem należy się zastanowić na ile przez Meksykanów przemawiało rozgoryczenie słabym meczem, a na ile faktycznie rzekome błędy argentyńskiego sędziego.
Co ciekawe, w Argentynie Pitana ma gorszą reputację niż na arenie międzynarodowej. Zachodzi tu trochę casus Marciniaka. Sami wiecie jak jest – Marciniak jedzie na Ligę Mistrzów, Marciniak dostaje prestiżowy mecz, pochwały od możnych futbolu, a potem jedzie na poniedziałkowe spotkanie w Niecieczy i popełnia błąd, względnie przynajmniej daje pole do kontrowersji. Tak samo jest z Pitaną, który dorobił się sławy bliższej celebrytom niż środowisku sędziowskiemu, prowadzi mnóstwo ważnych meczów w CONMEBOL, dostaje hity jak Superclasico, ale argentyńscy kibice lubią na niego narzekać. Być może dlatego, że wobec Pitany, skoro ma taką reputację, oczekuje się odporności na błędy, ale bez VAR przecież nie jest to możliwe. W finale będzie miał wsparcie powtórek. Jest drugim Argentyńczykiem, który poprowadzi mecz tej rangi – w 2006 Włochom i Francji sędziował Horacio Elizondo.
Pitana to kawał chłopa, imponujący warunkami fizycznymi i muskulaturą, co nie dziwne – jest instruktorem gimnastyki. W przeszłości próbował sił w aktorstwie, zagrał nawet w argentyńskim filmie “La Furia” z 1997. Rola pamiętna, wybitna – strażnik w kapturze, patrzący z oddali wprost w obiektyw kamery. Dziwne, że nie dostał Oscara.
Ale ewidentnie coś mu z tych czasów pozostało. Jest arbitrem wyjątkowo charyzmatycznym. Znowu – jest to cecha, która może irytować niektórych kibiców, ale zarazem może pomóc w zarządzaniu meczem o dużej stawce, gdzie kipi od emocji i silnych charakterów. Na pewno Pitana nie da sobie w kaszę dmuchać. A jeśli traktować finał mistrzostw jako widowisko, to na pewno nie zaszkodzi jeszcze jedna mocna osobowość w obsadzie. Ten facet kocha światła reflektorów, im ich więcej, tym lepiej.
Fot. Newspix.pl