Jerzy Brzęczek selekcjonerem reprezentacji Polski. Niby ta informacja gruchnęła jakiś czas temu, ale wciąż trochę do nas nie dociera, że to właśnie Brzęczek będzie kierował najważniejszą drużyną w tym kraju. Jeszcze niedawno zastanawiano się, czy dobrym ruchem jest jego nominacja w Płocku, dziś mogą się zastanawiać nie tylko kibice Wisły, ale wszyscy w Polsce. Duży krok do przodu. Pytanie, jakie argumenty stoją za tym awansem, a jakie mówią: nie, to zły ruch?
Brzęczek umie zjednać sobie szatnię
Pamiętamy oczywiście o proporcjach, ale Brzęczek wchodził już w swojej trenerskiej karierze do trudnej szatni i wyszło mu to bardzo dobrze. Rok temu, przed sezonem 17/18, Wisła Płock pożegnała się z Marcinem Kaczmarkiem nie za pięć dwunasta do startu ekstraklasy, tylko wręcz gdzieś 60 sekund przed pierwszym gwizdkiem. Trzeba było okazać się kozakiem, by wejść w to środowisko i poukładać sprawy po swojemu. Trenerowi to się udało, początek nie należał do najłatwiejszych, Nafciarze grali słabo, ale potem złapali swój rytm i do końca bili się o europejskie puchary. Jak mówił Jacek Kruszewski na antenie Weszło FM: – Szatnia Wisły Płock rok temu, a szatnia obecnie, to dwie inne szatnie. Mieliśmy rozbity kolektyw, potrzeba było nowego impulsu. W tym momencie jest zupełnie inaczej. Pod wodzą Jerzego Brzęczka wielu piłkarzy podniosło swoje umiejętności. Niektórzy się odrodzili, inni pokazali po raz pierwszy.
Jasne, teraz trzeba będzie ogarnąć Glika, Krychowiaka i Lewandowskiego, a nie Byrtka, Furmana i Kante, ale jakieś doświadczenie Brzęczek ma.
Brzęczek ma za sobą tak naprawdę jeden udany sezon
Pomijając pracę na niższych szczeblach w Rakowie, Brzęczek ma w CV trzy większe kluby: Lechię, GKS Katowice i Wisłę Płock. W Gdańsku trener start miał udany, gdyż uratował Lechii ósemkę, kiedy nie było to takie oczywiste, bo zespół grał słabiutko i gnił prawie na samym końcu tabeli. Trenerowi akcja reanimacyjna się udała, biało-zieloni weszli do ósemki, tam co prawda nie wykręcili już pucharów, ale sukces miał przyjść wraz z nowym sezonem. Niestety, Brzęczek nie zbudował w Gdańsku nic ciekawego, przez siedem kolejek Lechia nudziła wszystkich, wygrywając tylko jeden mecz (3:1 z Górnikiem Łęczna). Poza tym bezbarwne remisy, bolesne porażki. No, szkoleniowiec zasłużył na kopa.
Następnie Brzęczek zakręcił się w Katowicach, gdzie miał zajechać z GKS-em – a jakże – do ekstraklasy. Nie udało się po pierwszym sezonie (kiedy Brzęczek obejmował drużynę w 1/3 drogi), nie udało się w drugim, trener nie dokończył nawet swojej pracy. Podał się po dymisji, gdy w 32. kolejce jego ekipa przegrała z Kluczborkiem 2:3.
Wisła – wiadomo, pewien sukces, ale czy to nie są zbyt małe osiągi?
Pod skrzydłami Brzęczka piłkarze potrafią się rozwijać
Arkadiusz Reca pod wodzą Marcina Kaczmarka nie przekonywał nikogo w ekstraklasie, mówiło się wręcz, że ta liga to dla chłopaka za wysokie progi i szaleć może jedynie piętro niżej. Przyszedł Brzęczek i zmienił Recy pozycję, cofnął go na lewą obronę, co okazało się naprawdę celnym strzałem, skoro Arek za worek pieniędzy zmienił marną ekstraklasę na mocną Serie A. Swoje u trenera pokazał Szymański, niechciany przecież w Jagiellonii, wcześniej, w Katowicach, wypromował się Alan Czerwiński. Parę tych nazwisk można wyjąć, więc jest nadzieja, że i w kadrze szkoleniowiec paru piłkarzy za uszy wyciągnie. Pewnie, to co innego trafić do Recy, a trafić do Zielińskiego, ale nadzieja na postęp jest.
Nie każdy szkoleniowiec będzie drugim Nawałką
Eksperyment z Nawałką wypalił, ale przecież nie jest powiedziane, że każdy polski szkoleniowiec pójdzie w jego ślady. Że będzie grał na nosie dziennikarzom, że będzie miał szalone pomysły, które wbrew wszystkim przesłankom wypalą. Być może taki Nawałka trafił się raz, tego nie wiemy, a też odchodzący selekcjoner miał od Brzęczka większe doświadczenie. Zbudował w Górniku poważniejszy projekt, wcześniej z Wisłą Kraków sięgnął po mistrzostwo Polski. Brzęczek takiego CV z pewnością nie posiada, jeśli Nawałka był kawałek za początkiem swojej drogi, to nowy selekcjoner dopiero na tę ścieżkę wchodzi. A nikt nie będzie przecież czekał, aż Brzęczek zbierze doświadczenie. Na pewno nie rywale.
Wygląda na to, że Brzęczek otoczy się poważnymi ludźmi
Nie trudno się domyślić, że Brzęczek zabierze ze sobą część płockiego sztabu szkoleniowego, jeśli nie cały. Czyli za trenerem pójdzie Leszek Dyja, człowiek odpowiedzialny za przygotowanie fizyczne i też człowiek, którego wszyscy chwalą. Rozmawialiśmy dziś na antenie Weszło FM z Bartłomiejem Kalinkowskim, Grzegorzem Goncerzem i Cezarym Stefańczykiem, wszyscy, bez wyjątku!, chwalili sobie współpracę z Dyją. Poza tym, jak pewnie pamiętacie, to ten człowiek, który doprowadził do stanu używalności Błaszczykowskiego przed mundialem. Nawet jeśli przyjąć wersję Nawałki, że przygotowanie fizyczne kadry było na turnieju w porządku, to cóż, może z Dyją będzie jeszcze bardziej okej?
Czy sukces Brzęczka w Płocku nie jest przeceniany?
Ciekawie napisał Bartek Szczęśniak na Twitterze:
Śmieszy mnie jak wysłuchuję czego to trener Brzęczek nie zrobił z Wisłą Płock w zeszłym sezonie. Ludzie, wy w ogóle ten sezon oglądaliście? Przecież to była totalna loteria, dwa punkty przewagi nad W.Kraków. Rozumiem jarać się Broszem, który zrobił coś z niczego, ale Brzęczek?
— Bartłomiej Szczęśniak (@Mietczynski) 12 lipca 2018
Rzeczywiście, Wisła miała udany sezon, ale taki Brosz wycisnął z rozgrywek 17/18 jeszcze więcej, skoro jako beniaminek wszedł do pucharów. Brzęczek odniósł sukces, pozostaje pytanie, czy polska piłka tego sukcesu nie przecenia. Najpierw chciała trenera Legia, teraz wzięła kadra. Może oba te podmioty widzą więcej niż my. Oby. Cóż, dowiemy się najwcześniej za parę miesięcy.
*
Roman Kosecki o Jerzym Brzęczku na antenie WeszłoFM.
Fot. FotoPyk