Dzisiejszy mecz dla wielu Chorwatów będzie ostatnią szansą na wejście do wielkiego finału mistrzostw świata. Patrząc na podopiecznych Zlatko Dalicia można odnieść wrażenie, że pani prezydent, Kolinda Grabar-Kitarović jest ich młodszą siostrą. Po drugiej stronie rzeki są Anglicy, którzy w podobnym zestawieniu mogą rozegrać jeszcze minimum dwa mundiale. Na rosyjskim turnieju młodsza była od nich tylko reprezentacja Nigerii.
Podopieczni Garetha Southgate’a jeszcze cztery lata temu mogli tylko marzyć o półfinale mistrzostw świata. Ba, niektórzy z nich wtedy śnili o zagraniu w reprezentacji narodowej. Cztery lata w futbolu stanowią jednak wieczność, a Anglicy są tego najlepszym przykładem.
Gdy Rakitić i Modrić przygotowywali się do mundialu w Brazylii przed czterema laty, wiele gwiazd dzisiejszej reprezentacji Anglii myślało, gdzie wyjechać na wakacje. I niekoniecznie luksusowe, bo na koncie nie było jeszcze grubych milionów. W tamtym okresie Jordan Pickford zmieniał kluby jak rękawiczki. Wówczas 20-letni golkiper łapał doświadczenie na wypożyczeniach w niższych ligach. Oczywiście taka praktyka jest całkiem standardowym procesem rozwoju w Anglii, ale jeśli weźmiemy pod uwagę, że Jordan cztery lata temu odpoczywał po rozegranej rundzie w trzecioligowym Carlisle United, to dopiero uświadamiamy sobie, jak szybko eksplodował jego talent. Dopiero w sezonie 16/17 Pickford rozegrał cały sezon w Premier League. Później było Euro U-21 w Polsce i głośny transfer do Evertonu za 30 baniek liczonych w europejskiej walucie. Trzeba przyznać, że 24-latkowi szybko poszło z wejściem na piłkarskie salony, a przecież za niespełna tydzień ten chłopak może już na wieki zapisać się w historii futbolu.
Zwycięstwo Anglików w regulaminowym czasie w LV BET można obstawić po kursie 2.30
Rzecz jasna nie tylko bramkarz Evertonu na przestrzeni ostatnich czterech lat przerzucił się z małych pagórków na ośmiotysięczniki. Rzućmy okiem na pierwszy skład Anglii z meczu ćwierćfinałowego przeciwko Szwecji. Oczywiście pod kątem tego, czym zajmowali się ci piłkarze cztery lata temu.
Pod uwagę wzięliśmy tylko rozgrywki ligowe.
Kyle Walker – 26 spotkań w Tottenhamie
John Stones – 21 spotkań w Evertonie
Harry Maguire – 41 spotkań w Sheffield United (3. liga)
Kieran Trippier – 41 spotkań w Burnley (2. liga)
Dele Alli – 33 spotkania w Milton Keynes Dons (3. liga)
Jordan Henderson – 35 spotkań w Liverpoolu
Jesse Lingard – 17 spotkań w Brighton & Hove Albion (2. liga)
Ashley Young – 20 spotkań w Manchesterze United
Raheem Sterling – 33 spotkania w Liverpoolu
Tak, brakuje w powyższym zestawieniu Harry’ego Kane’a, ale to zamierzony ruch. Największa gwiazda reprezentacji Anglii i prawdopodobnie król strzelców całego mundialu, w sezonie 13/14 dopiero raczkowała w poważnym futbolu. Co prawda kapitan Synów Albionu był już w pierwszej drużynie Tottenhamu, ale wystąpił jedynie w 10 meczach ligowych, w których trafił trzy razy do siatki i zanotował dwie asysty. Cóż, nie najgorzej jak na chłopaka z rocznika 1993, ale również nie fantastycznie. Młodszy o rok Sterling już wtedy odgrywał pierwszoplanową rolę na Anfield… W każdym razie przykład 24-letniego zawodnika Tottenhamu pokazuje idealnie, że piłkarze, którzy dzisiaj powalczą o finał mistrzostw świata, cztery lata temu dopiero pukali do bram wielkiej piłki.
Harry Kane zawodnikiem meczu? Kurs 3,50 w LV BET
Jasne, Young, Walker, Trippier, czy Henderson do najmłodszych już nie należą, ale nie da się ukryć, że Southgate przede wszystkim postawił na młodzież. Większość z nich dopiero zaczynała życie albo nie było ich jeszcze na świecie, gdy Anglia ostatni raz grała w półfinale mistrzostw świata.
Angielscy kibice wreszcie doczekali się nowego rozdania, świeżego napływu krwi, co już wyszło im na dobre. Po kilkudziesięciu latach upokorzeń i frajerskiego odpadania z turniejów Anglia wreszcie może powrócić na tron, na którym siedziała tylko raz w historii. Ponad pół wieku temu! Na Wyspach są wręcz przekonani, że tak długo czekali właśnie na drużynę Garetha Southgate’a. Cóż, nie zamierzamy im odbierać powodów do optymizmu po tylu latach, bo faktycznie Anglicy są nad wyraz pragmatyczni na tym turnieju. A taki to właśnie mundial, że trzeba robić swoje, a fajerwerki właściwie nie są wskazane.
Fot. NewsPix