Powrót Paulinho do ligi chińskiej wydaje się bardziej absurdalny od wyjazdu Sławomira Peszki na mundial. Poza tym deal ten śmierdzi na kilometr, co nie oznacza jednak, że Barcelona nie wyjdzie na nim dobrze. Co prawda Chińczycy na razie wypożyczyli Brazylijczyka, ale prawdopodobnie do końca roku przeleją za niego 50 baniek euro. Finansowo więc niezły zysk dla katalońskiego klubu, a sportowo i przyszłościowo również zapowiada się na duży progres. Na miejsce Paulinho wskoczył właśnie piłkarz, który jest przyszłością reprezentacji Brazylii. Arthur Melo ma 21 lat i duże papiery na granie, dlatego – według optymistycznego scenariusza – 31 milionów euro za transfer może okazać się niebawem nie tyle co promocją, a przeceną.
Już kilka miesięcy temu było wiadomo, że 21-latek zagra na Camp Nou. Wówczas mówiono jednak, że Brazylijczyk do Barcelony trafi w połowie sezonu 2018/2019, a nie już tego lata. Sprawy zmieniły bieg, bo Paulinho wrócił do Chin, a kataloński klub tym samym zwolnił miejsce dla piłkarza spoza Unii Europejskiej. Nic więc dziwnego, że były już zawodnik Gremio do Blaugrany został ściągnięty pół roku wcześniej. Tym bardziej że za taki luksus trzeba było dopłacić jedynie milion euro, a nie trzy bańki, jak wcześniej informowały media.
Co ciekawe „Mundo Deportivo” napisało wczoraj, że klub nie zabuli nawet tego dodatkowego miliona, bo sam piłkarz zdecydował się pokryć ten koszt z własnej kieszeni. Oznaczałoby to w praktyce, że zrezygnował z części wynagrodzenia, co w przeszłości miało już miejsce. Na podobny ruch zdecydował się chociażby Mascherano kilka lat temu. Najważniejsze w tym jednak jest to, że 21-latkowi musiało bardzo zależeć na szybszym transferze, bo zapewne wyczuł swoją dużą szansę. W końcu kiedy łatwiej będzie mu wywalczyć pierwszy skład, jeśli nie teraz, gdy drużynę opuścili Paulinho oraz Iniesta?
Será un honor. #ForçaBarça https://t.co/Skmk8SCNGx
— Arthur Melo (@arthurmeloreal) 9 lipca 2018
– Styl gry drużyny był jednym z powodów, dla którego zdecydowałem się związać moją przyszłość z Barceloną. To bardzo pomoże mi w procesie adaptacji – mówił Arthur zaraz po ogłoszeniu transferu. I trzeba powiedzieć, że miał rację, bo wydaje się, że Brazylijczyk idealnie pasuje do stylu Barcelony. Nowy zawodnik mistrza Hiszpanii najczęściej gra na pozycji defensywnego pomocnika, ale może także występować nieco wyżej. Generalnie jest bardzo uniwersalny i ma świetną wizję gry. Cóż, na pierwszy rzut oka, to piłkarz skrojony pod styl gry katalońskiego klubu, co zresztą zauważył Deco: – „Lubi być przy piłce, a to w Barcelonie zawsze jest doceniane. Jednocześnie nie podpala się z futbolówką przy nodze i wie, co z nią zrobić. Mimo młodego wieku nie ciąży mu odpowiedzialność związana z byciem piłkarzem, od którego zależą ataki Gremio„. Więcej o charakterystyce Arthura Melo pisał w marcu Mariusz Bielski [KLIK].
Dlaczego więc fani Barcelony mają pewne obawy, co do tego transferu? Chyba tylko dlatego, że poprzednie zakupy Brazylijczyków nie kojarzą się im najlepiej. Co prawda Neymar okazał strzałem w dyszkę, jeśli chodzi o wartość sportową, ale tutaj z góry było wiadomo, że Barcelona kupuje gwiazdę. Natomiast znacznie więcej było zakupów nieudanych, bo wystarczy tylko przypomnieć transakcje z ostatnich lat – Douglas, Keirrison, czy Henrique to totalne niewypały. Tym razem jednak ma być inaczej, bo Arthur już niejednokrotnie udowodnił, że grać piłkę potrafi. W końcu wygranie Copa Libertadores i zostanie najlepszym zawodnikiem jednego z finałów nie mogło być przypadkiem.
No dobra, ale skoro jest taki dobry, dlaczego nie pojechał na mundial? Otóż Tite bardzo długo się zastanawiał, czy nie zabrać Arthura do Rosji. Ostatecznie zrezygnował z takiego pomysłu, ale z całą pewnością 21-latek niedługo zadebiutuje w barwach narodowych. Tuż po odpadnięciu „Canarinhos” z mistrzostw świata, portal „Globoesporte” przeprowadził ankietę, w której kibice głosowali na to, jak ma wyglądać kadra Brazylii na mundialu w Katarze. W stawce przewodził Coutinho (59 tysięcy głosów), a na drugim miejscu uplasował się Arthur, który zebrał tylko tysiąc głosów mniej od klubowego kolegi. Daleko z tyłu znalazł Paulinho, którego kibice nie widzą w reprezentacji za cztery lata. Cóż, wydaje się, że niebawem nastąpi więc zmiana warty na pozycji w środku pola reprezentacji Brazylii.
Transfer Arthura wygląda naprawdę dobrze, bo cena nie jest horrendalnie wysoka, nawet jeśli doliczymy do kwoty stałej bonusy, które mogą wynieść 9 milionów euro. Co ciekawe bonusy, jak donosi Mundo Deportivo, nie będą zależały od sukcesów, a długości kontraktu. Jeśli zawodnik przedłuży umowę jeden raz, to brazylijski klub otrzyma dodatkowe 4,5 miliona euro. Gdy ponownie przedłuży umowę, to Gremio otrzyma kolejne 4,5 miliona euro. Rozwiązanie wydaje się naprawdę bardzo dobre, bo jeśli uaktywnią się bonusy, to będzie oznaczało, że klub faktycznie jest zadowolony z piłkarza. I druga sprawa, minie trochę czasu nim dojdzie do ewentualnego przedłużenia umowy, bo Brazylijczyk podpisał umowę do końca sezonu 2023/24.
Władze mistrza Hiszpanii wpisały też w kontrakt wysoką klauzulę, bo 400 milionów euro, co także można uznać za sukces, jeśli chodzi o Barcelonę pod rządami prezydenta, Josepa Bartomeu… Rzecz jasna boisko wszystko zweryfikuje, ale kupno Arthura może niebawem okazać się jednym z najlepszych transferów Barcelony w ostatnich latach. W każdym razie teraz, na papierze, wygląda to naprawdę bardzo dobrze.
Fot. NewsPix