Domysły i coraz bardziej konkretne przesłanki pojawiały się od dłuższego czasu. To, co jeszcze przed mundialem, czyli w gruncie rzeczy całkiem niedawno, było absolutnie nierealne, z każdym dniem nabierało coraz wyraźniejszych kształtów. Bomba o ogromnej sile rażenia ostatecznie eksplodowała mniej więcej godzinę temu, w zasadzie odwracając bieg piłkarskiej rzeki. Bo przecież nikt nie ma wątpliwości, że przenosiny Cristiano Ronaldo do Juventusu burzą dotychczasowy porządek, stając się jednocześnie przyczyną wielu przetasowań na futbolowych szczytach z dość oczywistym naciskiem na Serie A i Real Madryt.
Dla włoskiej piłki transfer Ronaldo oznacza nowe życie. CR7 to nie tylko najlepszy piłkarz trzech ostatnich lat, ale też, a tym kontekście może przede wszystkim, jednoosobowa armia medialna. Człowiek, który generuje olbrzymie zainteresowanie, który nieustannie wzbudza kontrowersje, a przy tym idealnie gospodaruje swoim marketingowym potencjałem. To gość, który przyciąga uwagę, wzbudza zainteresowanie zarówno tych, którzy go uwielbiają, jak i tak zwanych antyfanów. Gość, który po prostu błyszczy i nie ma żadnych skrupułów, by się z tym afiszować.
Właśnie ktoś taki, ktoś o statusie najprawdziwszej gwiazdy, był Serie A potrzebny. Ktoś, kto samą obecnością uatrakcyjni prowadzone na Półwyspie Apenińskim rozgrywki i sprawi, że kibice na całym świecie z wypiekami na twarzach będą śledzić tamtejsze wydarzenia, zanim piłkarze w ogóle wybiegną na boisko. Jasne, głupotą byłoby teraz sprowadzać ligę włoską do poziomu medialnej mizerii, ale trzeba też powiedzieć wprost, że do tej pory zwyczajnie nie wytrzymywała konkurencji ze strony Premier League czy La Liga. Ronaldo w Juve powinien odwrócić ten trend. Serie A z pewnością nie stanie się z miejsca najlepszą ligą świata, ale za to bez wątpienia stanie po prostu dużo ciekawsza niż do tej pory.
Najwięcej na przenosinach Portugalczyka zyska oczywiście Juve, które dołącza do swojego składu zawodnika na wskroś wybitnego. Stara Dama ma abonament na wygrywanie rozgrywek ligowych, ale nikt w Turynie nie ukrywa, że ambicje sięgają dużo wyższego szczytu niż ten krajowy. W skali Europy Juventus był dotychczas klubem bardzo mocnym, lecz i tak za słabym, by sięgnąć, bo triumf w Lidze Mistrzów, który dla firm tego pokroju jest przecież priorytetem. Czego brakowało? Jakiegoś dodatkowego waloru. Czegoś, co można określić mianem „czynnika X”, który w decydujących momentach rozstrzygałby rywalizację na korzyść Juve. Idealny dowód na potwierdzenie tej teorii dostaliśmy zresztą w ubiegłorocznym finale Ligi Mistrzów, kiedy to właśnie obecność w szeregach Realu Madryt sprawiła, że Turyńczycy raz jeszcze mogli zapomnieć o najcenniejszym trofeum w Europie. Od teraz mają jednak na wyposażeniu prawdziwą broń masowego rażenia, zdolną do poskromienia każdego rywala. Z tak wzbogaconym arsenałem walka z miejsca urastają do rangi faworyta Ligi Mistrzów.
Miejsce na czele tej listy Juventus zajmie najpewniej kosztem Realu Madryt. Królewscy w ostatnich latach zmonopolizowali rozgrywki dla najlepszych drużyn na starym kontynencie, ale teraz znaleźli się na sporym zakręcie. W ciągu kilkudziesięciu dni stracili trenera, z którym podbili Europę oraz zawodnika, który był ich liderem i najlepszym strzelcem. Statek, uginający się do tej pory pod ciężarem regularnie dokładanych skarbów, nieoczekiwanie zgubił kurs i niewykluczone, że wkrótce osiądzie na mieliźnie. Wiatr, który do tej pory nieustannie dmuchał im w żagle, niespodziewanie ucichł i póki co nie ma widoków na to, że szybko powróci.
Oczywiście transfer Ronaldo wywoła cała lawinę ruchów pobocznych. Real potrzebuje nowego lidera. Kogoś, kto pociągnie to zarówno od strony sportowej, jak i marketingowej. Problem w tym, że zawodników takiego kalibru możemy policzyć na palcach jednej ręki, a jakby tego było mało, ich dostępność na rynku jest bardzo trudna do określenia. Neymar i Mbappe są przecież kluczowymi postaciami zakrojonego na wielką skalę projektu PSG i raczej trudno oczekiwać, że Florentino Perez zdoła już teraz przechwycić któregoś z nich. Liczne dementi na temat zainteresowania jednym czy drugim potwierdza zresztą, iż w relacjach z PSG sternik Królewskich obchodzi się jak z jajkiem. Eden Hazard? Tutaj o transfer byłoby pewnie łatwiej, ale czy wyzwanie, które czeka w Madrycie to na pewno odpowiedni dla Belga rozmiar kapelusza? Szczerze mówiąc, wydaje się to bardzo wątpliwe. No ale jeśli nie ktoś z tej trójki, to kto?
Dylematy, przed którymi stoją władze Realu, z pewnością są nie do pozazdroszczenia. Perez potrzebuje ruchu z każdej strony spektakularnego, ale realizacja tego założenia wydaje się równie trudna, jak uporanie się z problemami milenijnymi.
Inna sprawa, że zmiany na Santiago Bernabeu, także te związane z przyszłością CR7, były po prostu nieuniknione. Real stał się klubem piłkarzy sytych oraz – co jest chyba najważniejsze – coraz starszych. Roszady kadrowe są więc czymś całkowicie zrozumiałym, choć stawiamy dolary przeciwko orzechom, że nikt w Madrycie nie zakładał, iż zaczną się od postaci najważniejszej dla sportowego oblicza klubu. Odwrotu od tej sytuacji jednak już nie będzie, więc Perez i jego współpracownicy muszą na nowo formować królewską rzeczywistość.
Najbliższa przyszłość Cristiano Ronaldo jest za to wyraźnie sprecyzowana. Turyn w najbliższym czasie będzie najgorętszym miejscem na piłkarskiej mapie, na które wszyscy będą patrzyć z wielką uwagą. A Juve wchodzi właśnie w naprawdę fascynujący okres, ciągnąc za sobą każdy pierwiastek calcio.
Fot. Newspix.pl