Miedź Legnica wchodzi do ekstraklasy jako beniaminek z ambicjami na miarę zeszłorocznej przygody Górnika Zabrze, choć to zespół o całkiem innym profilu. Zabrzanie awansowali i osiągnęli później sukces z drużyną opartą na młodzieży, piłkarzach jeszcze nieoszlifowanych. Tymczasem Dominik Nowak wprowadził do elity zespół niezwykle doświadczony. Oparty na zawodnikach, którzy już zakosztowali ekstraklasowego chleba. Czy taki model zespołu ma w ogóle szanse powodzenia po awansie do najwyższej klasy rozgrywkowej? Zdaniem Wojciecha Łobodzińskiego – jak najbardziej.
– Liczyłem, że ten awans nastąpi wcześniej. Kilka lat temu były takie momenty, kiedy się wydawało, że już możemy to osiągnąć. Potem to już było pompowanie balonika, ale jeżeli chodzi o ten i o zeszły sezon – już widać było, że możemy sobie poradzić i z awansem, i z utrzymaniem w ekstraklasie. Dla mnie, pewnie też dla Łukasza Garguły, to już tak naprawdę ostatni dzwonek. Jednak myślę, że trochę jeszcze w tej ekstraklasie pogram – optymistycznie stwierdził Łobodziński w rozmowie z Samuelem Szczygielskim i Wojtkiem Pielą w Weszło FM.
Faktycznie – skrzydłowy i kapitan Miedzi ma już 35 wiosen na karku, a w klubie jest od pięciu lat. Były powody ku temu, aby zakładać znacznie szybszy awans, lecz najważniejsze dla wszystkich weteranów z Legnicy, że wreszcie udało się ten cel osiągnąć. Będzie szansa spuentować bogate kariery w elicie, nie na zapleczu. Apetyty rosną jednak w miarę jedzenia. Ostatnio Miedź wygrała 1:0 sparing z AEK Ateny – cokolwiek powiedzieć, mocnym, renomowanym rywalem.
– Mamy doświadczony zespół, więc na pewno się tym zwycięstwem nie podpalimy. Bardzo mocny, twardy przeciwnik, naprawdę dobrze grają w piłkę. My też wiedzieliśmy z kim gramy, więc staraliśmy się trochę zabezpieczać, bo kilka razy Grecy groźnie zaatakowali. Ale to nie było jakieś szczęśliwe dla nas zwycięstwo. Taki mecz na remis, lecz ze wskazaniem na nas – powiedział „Łobo”.
Warto zwrócić uwagę na fakt, iż trener Dominik Nowak jednak zlecił zespołowi bardziej rozważną postawę, nieco asekuracyjną. Tego Miedzi często w rozgrywkach I ligi brakowało. Stawiali na stuprocentową, niekiedy wręcz szaloną ofensywę, co w ekstraklasie niekoniecznie musi być dobrym pomysłem. Mimo wszystko, poziom przeciwników jest znacznie wyższy, a gra z kontry przeciwko beniaminkowi to wymarzona strategia dla wszystkich rywali legniczan. Szkoleniowiec Miedzi zdaje się mieć świadomość ryzyka i, nieco wbrew dotychczasowej filozofii, kładzie podczas okresu przygotowawczego spory nacisk na organizację gry w obronie.
– Ciężko będzie nasze granie zmienić. My po prostu inaczej nie umiemy. Mamy taki potencjał ofensywny, że nie ma sensu naszego stylu zmieniać – twierdzi jednak Łobodziński. – Oczywiście zdajemy sobie sprawę, że jakość przeciwników w ekstraklasie będzie wyższa i przyjdą takie mecze, gdy trzeba będzie się bronić, ale nie uważam, żeby był sens nagle zmieniać taktykę. Nie po to ze sobą przez lata ciężko pracowaliśmy, stworzyliśmy ofensywne rozwiązania, żeby po awansie tylko się bronić. Poza tym – pokazaliśmy, że można obalić mit tej pierwszoligowej rąbanki, fizycznej piłki. Można awansować troszkę inaczej. Takich zespołów jak my w I lidze jest już naprawdę sporo.
Trener i zawodnicy mają jednakże świadomość, że zbyt optymistyczna taktyka może okazać się zgubna.
– Zdajemy sobie z tego sprawę. Mamy takich zawodników, jeżeli chodzi o linię pomocy, którzy potrafią nie tylko dać coś w ofensywie, ale też popracować mocniej w obronie. Wiadomo, że nie można się skupić tylko na ataku, żeby nie narazić się na spore problemy.
I rzeczywiście – póki co legniczanie raczej nie szaleją na rynku transferowym, ale jeżeli już, to wzmocnili raczej szyki ofensywne. Do zespołu dołączył były skrzydłowy Legii, Henrik Ojamaa. Kiedyś – chwilami bezczelny, zupełnie nieuporządkowany i wymykający się spod kontroli sztabu szkoleniowego. Teraz, zdaniem Łobodzińskiego, kandydat na odkrycie sezonu. – Ja go pamiętam z gry w Legii. Był wtedy, powiedziałbym, za bardzo entuzjastyczny na boisku. Teraz już nabrał troszkę doświadczenia i póki co wygląda świetnie. Bardzo dynamiczny, doskonale operuje piłką.
Czy transfer kolejnego skrzydłowego oznacza, że kapitan Miedzi będzie raczej obserwował wyczyny swoich kolegów z ławki rezerwowych? Są jeszcze przecież w zespole choćby Piasecki i Marquitos.
– Te pozycje są trochę umowne. Marquitos może grać w środku, wszyscy uważają, że to jest raczej dziesiątka. Grał na skrzydle przede wszystkim dlatego, że mieliśmy dużo fajnych zawodników w środkowej strefie. Myślę, że poza klasyczną dziewiątką, wszystkie role w ofensywie są umowne, można się tu wymieniać. Sezon długi i każdy się na pewno nagra – optymistycznie zapowiedział skrzydłowy.
Jednocześnie Łobodziński podkreśla rolę trenera i etosu pracy, jaki zaprowadził w Legnicy i którym zaraził wszystkich w klubie. Powiało zachodem.
– Wiele czynników się na ten awans złożyło. Trener zaproponował nam ultra-ofensywny styl. Czasami graliśmy czwórką obrońców, a reszta to byli stricte ofensywni piłkarze. Udało się to na tyle poukładać, że, pomimo lekkich kryzysów, nie straciliśmy tego, co mamy najlepsze. Poza tym, kluczowa jest praca na treningach. Trener Nowak idzie w tym kierunku, co cała Europa – gdzie się mocno trenuje, mocno pracuje i my też w ten sposób działamy.
Miedź startuje z nieco innej pozycji wyjściowej, niż wielu innych beniaminków – trafia do ekstraklasy jako drużyna uporządkowana organizacyjnie, a jednocześnie doświadczona piłkarsko. Stąd ambicje zawodników, trenera i zarządu z miejsca są wysokie.
– Organizacyjne sprawy nas, jako piłkarzy, nie dotyczą. Do tej pory bywało z tym dobrze, więc nie sądzę, żeby teraz coś się miało zmienić i ktoś był w klubie czymś zaskoczony. My w ogóle kadrowo jesteśmy trochę dziwnym beniaminkiem. 90% naszych zawodników już w ekstraklasie grało, także nie będzie wielkiego zderzenia z tą ekstraklasową piłką. Wręcz przeciwnie – może być troszkę łatwiej, niż w I lidze – zauważa „Łobo”.
Optymizm chyba trochę przesadny, ale z drugiej strony – uzasadniony. Lubująca się w otwartej grze Miedź będzie miała na pewno sporo miejsca na boisku przeciwko zespołom z góry tabeli, a to pozwoli podopiecznym Nowaka rozwinąć skrzydła i pokazać trochę fajnego futbolu. Jednak wciąż kluczową kwestią pozostaje nie styl gry, a sportowy wynik. Ale także i w tym względzie Łobodziński zachowuje pełen spokój.
– Jak słyszę, że ktoś przed sezonem mówi: „gramy o pierwszą ósemkę” to śmiać mi się chce. Każdy gra po prostu po to, żeby być jak najwyżej. My też nie gramy o utrzymanie, a raczej o to, żeby być w tej górnej części tabeli. Nie będę niczego deklarował, ale nie czuję się skazany na porażkę. Spokojnie sobie poradzimy.
fot. 400mm.pl