Najdziwniejszym polskim pismem w dziejach były „Skandale”. Można było z nich dowiedzieć się o wynalezieniu maści na porost zębów, odkryciu delfina o ludzkich ramionach, piraniach na Mazurach, albo o polskim wnuku Rasputina, który został czeczeńskim mafioso.
Niestety niektóre mundialowe zachowania Neymara kwalifikują się do powyższej gazety.
Moim zdaniem Neymar nie interesuje się piłką nożną. Skąd ten wniosek? Bo najwyraźniej nie słyszał o VAR. Jak wraca do domu, wskakuje w łapcie, siada w fotelu, ale ani nie sprawdza 201 na Telegazecie, ani nie szuka Sport Telegramu, tylko odpala „Damy i wieśniaczki. Edycja Sao Paulo”.
No serio. Może w poprzedniej epoce, erze kamienia łupanego bez wideopowtórek, jego koziołkowanie i wrzaski miałyby przynajmniej jakąkolwiek, choć godzącą w ducha futbolu, rację bytu. Kunktatorską, z tej samej parafii co Kamil Kosowski mówiący o „miał okazję się wywrócić, ale zmarnował”, ale jednak.
Dzisiaj nie ma żadnej.
Chcę, żebyśmy byli wobec Neymara uczciwi. Zapewne podobnie jak ja, spodziewaliście się po nim magii od pierwszego meczu. Magii nie było, tylko jedenaście wywrotek, a moim zdaniem połowy mógł uniknąć, ale były mu na rękę. Drugi mecz oglądałem z 78-letnim wujem ze Śląska, facetem twardego charakteru i nie mógł się nadziwić co też ten cały Neymar wyprawia. Jak odpalił sambodrom – Ney nie wujo – w polu karnym Kostaryki, chyba nie było osoby, która nie spaliłaby buraka z zażenowania.
Ale też pamiętajmy o drugiej stronie medalu. Widzieliście niezliczone memy i gify z koziołkującym Brazylijczykiem? Hit mundialu. Ostatnio modny jest choćby strzał Pavarda, który jednak zamiast piłki, wystrzeliwuje Neymara.
Zapomina się tu o jednym. Faul był BEZDYSKUSYJNY. Żółta kartka, w zasadzie pomarańczowe, brutalne wejście w nogi zawodnika, celem zatrzymania go za wszelką cenę, choćby urwania mu łba.
Zobaczcie sobie na stopklatce. Mało, że wślizg na pełnej szybkości, jeszcze potem dyrygowanie nogą tak, by na pewno go przewrócić.
Sędzia żółtą kartkę dał? Dał. Wszyscy widzieli o co chodziło w akcji? Owszem. Brutalne zagranie, faul taktyczny. Gość mógł stracić zdrowie.
Tylko po cholerę Neymar postanowił koziołkować? Naprawdę – po co to? Jaką stawkę miał do wygrania?
Otóż, konkretnie, żadnej. Z zagrania, po którym kibicom mogło być go żal, z zagrania, po którym mogła zacząć się dyskusja „Ależ faulują tego Neymara, niech ktoś coś zrobi” wyszła karykatura. Tylko przez samego zainteresowanego, bezsprzecznie ofiarę w tej sytuacji, ale która swoją nadmierną, sztuczną reakcją zrobiła ze wszystkiego żart.
Tak samo było wczoraj z sytuacji z Layunem. To była CZERWONA KARTKA dla Meksykanina. Wyjątkowo perfidne zagranie, czyste chamstwo. Meksykanin podchodzi i celowo depcze kostkę, którą Neymar miał kontuzjowaną swego czasu. Dostali przykaz od trenera, żeby jak coś jechać z tą kostką, żeby go wykluczyć?
I nawet nie próbujcie mi mówić, że to było przypadkiem. Przypadkiem staje się korkiem na nodze rywala? Nie róbmy sobie jaj z rozsądku. To zagranie poza grą, bez piłki, typowo na zrobienie krzywdy. Automatyczne wyrzucenie.
Ale Layun nie dostał nic.
I moim zdaniem znowu przez komedię Neymara. Miał prawo domagać się wykluczenia, ale zrobił to w sposób najgorszy z możliwych, czyli rozpętał szopkę. Jestem pewien, że go bolało, ale skręcał się jakby dostał stygmatów. Błyskawicznie tych nagłych bólów pozbył się, gdy przestały być „użyteczne”.
Znakomitą opinię gdzieś z latynoskiego Twittera wydobył Rafał Lebiedziński:
„Neymar jest dzieckiem, które krzyczy pięćset razy „wilk” żeby wystraszyć całą wieś. Kiedy wilk rzeczywiście nadchodzi, nikt mu nie wierzy”.
Jest najbardziej faulowanym zawodnikiem mundialu? Jest. Bije pod tym względem rekordy. Niektóre z tych fauli były absolutnie brutalne, mogły go wykluczyć z gry na wiele tygodni. Znosi to, jest twardszy niż wielu uważa. Ale fakt, że reaguje w taki a nie inny sposób, sprawia, że nikogo to nie interesuje, każdy mówi tylko o tym, że jest pajacem.
To jest trochę – albo i więcej niż trochę – niesprawiedliwe, ale przede wszystkim sprokurowane przez samego piłkarza.
Neymar, kolego, po prostu graj w piłkę. Moim zdaniem robisz to bardzo dobrze. Jakbyś skupił się na grze, ci wszyscy, którzy przyprawiają ci nos klauna, zaczęliby bić brawo. Z Serbią – moim zdaniem – świetny mecz, abstrahując od sytuacji sam na sam, ale dziewięć udanych dryblingów to jest coś. Wczoraj piłkarz meczu – oficjalna nagroda FIFA – także nie za nazwisko. Rozegranie piętą przy 1:0, a potem błyskawiczna ucieczka obrońcom by wbić gwoździa – duża klasa.
Mamy wideopowtórki, poczytaj o nich, sędziowie mają narzędzia, by upilnować tornado fauli wokół ciebie. Czujesz potrzebę – zwróć uwagę, powiedz co jest twoim zdaniem grane. Ale w tym momencie przez niepotrzebny teatr sami mają cię za gościa, który przesadza i nawet na ostre faule patrzą przez palce.
Arbiter pomyśli: skoro ewidentnie dla całego świata dołożyłeś dziewięć koziołków, to może i wcześniej Serb wcale nie chciał urwać ci stopy, tylko dołożyłeś coś od siebie?
Tak spektakularnego samobója nie wbił nawet Cionek.
Leszek Milewski