Ostatnie miesiące dla fanów Sportingu były jednymi z najgorszych w historii klubu. Działo się tam tyle złego, że spokojnie mogłaby o tym powstać gruba książka. Zaczęło się od publicznego prania brudów, a skończyło na praniu piłkarzy przez zamaskowanych idiotów w szatni po przegranym meczu. Następstwem tego było rozwiązywanie kontraktów przez kluczowych piłkarzy i odejście trenera. Mało? Kilka tygodni temu wybrano nowego szkoleniowca, Sinisę Mihajlovicia, który na stanowisku wytrzymał całe… 9 dni. Na jego miejsce wskoczył właśnie Jose Peseiro, co jest chyba dobrą wiadomością. Przynajmniej taką mamy nadzieję, bo zawsze nam żal klubów z piękną historią
Cztery dni temu przypomnieliśmy w dużym skrócie, co działo się w ostatnich miesiącach w lizbońskim klubie. Pewnie nie każdy miał okazję przeczytać, dlatego rzućcie okiem na poniższy fragment (całość tutaj).
Na początku kwietnia ekscentryczny prezydent klubu, Bruno de Carvalho postanowił obsmarować swoich piłkarzy, którzy przegrali mecz z Atletico Madryt. Najbardziej dostało się zagranicznym graczom, ale właściwie oszczędzony nie został nikt. Taka reakcja prezydenta nie była niczym nowym, ale tym razem piłkarze uznali, że nie schowają głowy w piasek. Wydali specjalne oświadczenie: – Zawsze walczymy dla naszego ukochanego klubu, dla naszych fanów, a także dla samych siebie. Z tego powodu wyrażamy w tej wiadomości nasze duże niezadowolenie z powodu publicznego komentarza naszego prezesa po meczu, w którym nie osiągnęliśmy takiego rezultatu, jaki chcieliśmy. Nie mamy wsparcia od osoby, która powinna nas wspierać w złych chwilach. W końcu jest naszym liderem. Poza tym uważamy, że niezależnie od okoliczności takie sprawy powinny być rozwiązywane wewnątrz grupy.
Oczywiście Bruno de Carvalho wpadł w szał i zawiesił wszystkich zawodników, którzy podpisali się pod tym oświadczeniem. A że podpisało się aż 19, to sprawa była poważna. Później jednak rozeszło się wszystko po kościach i zawieszeni piłkarze zagrali w kolejnym meczu. To był jednak dopiero początek totalnej rozpierduchy w lizbońskim klubie. Po wstydliwej porażce Sportingu z Maritimo do szatni wtargnęło sześćdziesięciu zamaskowanych idiotów, którzy pobili piłkarzy i trenera Jorge Jesusa.
W sprawę pobicia mógł być zamieszany sam Bruno de Carvalho. Co prawda normalni kibice zaczęli wspierać zawodników, ale na niewiele się to zdało. Pewna granica została przekroczona, dlatego piłkarze po zakończeniu sezonu zaczęli rozwiązywać swoje kontrakty. I to kluczowi, tacy jak Rui Patricio, Gelson Martins, Bruno Fernandes, William Carvalho czy Bas Dost. Odszedł również trener, ale ekscentryczny prezydent niespecjalnie się tym przejmował. Zatrudnił bowiem Sinisę Mihajlovicia, a także zakontraktował bramkarza, Emiliano Viviano. Kilka dni później podczas głosowania rady nadzorczej został jednak usunięty z funkcji prezesa. Na jego miejsce wskoczył Sousa Cintra, który na wejściu stwierdził, że serbski trener nie odpowiada jego koncepcji.
***
Sousa Cintra obiecał, że nowego trenera zatrudni do 2 lipca i słowa dotrzymał. Dwa dni temu ogłosił, że drużynę w kolejnym sezonie poprowadzi Jose Peseiro, który ma przywrócić ład i porządek. Przy okazji Cintra oczekuje od niego mistrzostwa kraju, bo właśnie taki stawia cel przed drużyną na kolejny sezon. Oczywiście takie życzenia pewnie niewiele będą miały wspólnego z rzeczywistością, a sukcesem będzie spokojny rok bez żadnego skandalu.
– Wszedłem do tego pomieszczenia przed ponad trzynastoma laty z wielką wizją, nadzieją, motywacją i odpowiedzialnością. Teraz wracam bogatszy o doświadczenie i wiem, że kluczową rzeczą jest przywrócenie w klubie stabilności, spokoju i zaufania – powiedział Jose Peseiro.
Na pewno za 58-latkiem przemawia duże doświadczenie, bo do tej pory poprowadził 12 klubów i reprezentację Arabii Saudyjskiej. W latach 2004-2005 trenował Sporting i doszedł z nim nawet do finału Pucharu UEFA, w którym “Lwy” przegrały z CSKA Moskwa. Nie ma więc obaw, że Peseiro nie poradzi sobie z dużą presją, którą z całą pewnością będą wywierać na nim kibice. Trochę niepokojący jest jednak fakt, że Portugalczyk rzadko kiedy potrafił utrzymać stanowisko na dłużej niż jeden sezon.
Wiele zależy od Cintry, który powinien zdawać sobie sprawę, że wyniki mogą nie przyjść od razu. Klub opuściło dziewięciu zawodników, a atmosfera w drużynie łagodnie mówiąc nie jest najlepsza. Jeśli nowy trener ma wprowadzić swój pomysł do drużyn, a także zapracować na zaufanie piłkarzy, to będzie na to potrzebował zdecydowanie więcej czasu niż zwykle otrzymywał w poprzednich klubach. Miejmy jednak nadzieję, że w Sportingu będzie już tylko lepiej, bo nawet nie chcemy wiedzieć, co tam musiałoby się jeszcze wydarzyć, by mogło być gorzej.
Fot. NewsPix