Javier Mascherano przez lata był kluczowym zawodnikiem Argentyny. Nic w tym dziwnego, bo naprawdę długo był jednym z najlepszych defensywnych pomocników/stoperów na świecie. Na mistrzostwach w Rosji nie był już jednak sobą. Długimi momentami bardziej przeszkadzał niż pomagał. Powiedzieć, że robił za piąte koło u wozu to oczywiście za dużo, ale trudno było nie dostrzec, że El Jefecito wyraźnie odstawał nawet w swojej drużynie. Wydaje się więc, że wczorajsza decyzja o zakończeniu kariery w reprezentacji została podjęta trochę za późno.
Kibice Liverpoolu i Barcelony mogli nie dowierzać, gdy oglądali Mascherano na mundialu w Rosji. Co prawda ci drudzy nieco mniej, bo w katalońskim klubie Argentyńczyk w swoich ostatnich miesiącach – gdy zdarzyło mu się zagrać – nie wyglądał dobrze, ale mimo wszystko było lepiej niż na mundialu. Oczywiście nie sposób odmówić Mascherano serca do gry, bo akurat w tym aspekcie nadal jest bez zmian. W meczu z Nigerią miał gdzieś, że po jego lała się krew. Liczyło się tylko zwycięstwo, co u Javiera zawsze było normą. Zaangażowaniem i pasją Szefuńcio nie był jednak w stanie nadrobić braków fizycznych. Nogi nie nadążały za sercem i głową. Były zawodnik Barcelony nadal wiedział jak trzeba się ustawić, co zrobić w danym momencie, ale najzwyczajniej w świecie brakowało mu szybkości, by zadanie wykonać.
Jak myślicie? Szybciej 100 metrów pobiegnie Mbappe czy argentyńscy obrońcy i Mascherano na 60 metrów?
— Mateusz Borek (@BorekMati) 30 czerwca 2018
Starość sportowa obeszła się z Javierem dość brutalnie. Dla nas sprawa jest dość przykra, gdy oglądamy go w akcji, a co dopiero musi czuć sam piłkarz? W końcu przez lata bazował na tym, że grał na wyprzedzenie. Posiadał refleks, o jakim inni mogli tylko pomarzyć. Szczególnie objawiało się to przy wślizgach, które opanował do perfekcji. Jasne, ten element gry powinien być ostatecznością, ale 34-latek zrobił z niego sztukę, co często przynosiło korzyść drużynie. W tym przypadku uratował Barcelonie Ligę Mistrzów.
– W piłce nożnej bardzo często nie otrzymuje się tego, czego się chce, ale najważniejsze, by po takich sytuacjach na piłkarzy nie spadała fala krytyki. Daliśmy z siebie absolutnie wszystko, mierzyliśmy się jednak z wielką drużyną. Dla mnie to czas, by powiedzieć do widzenia i usunąć się w cień – powiedział Mascherano na gorąco po meczu z Francją.
Występ na mundialu pomógł Mascherano zostać reprezentantem z największą liczbą spotkań w historii. 34-latek dla Albicelestes zagrał 147 razy, czyli zaliczył cztery mecze więcej od Javiera Zanettiego. Większość z nich, tak jak w trakcie mundialu w Brazylii, było występami genialnymi. Coś się jednak zaczyna, a coś się kończy. Prawdopodobnie za kilka lat Mascherano ujrzymy w zupełnie innej roli. Były kapitan Argentyny nigdy nie ukrywał, że w przyszłości chce zostać trenerem: – Chciałbym spróbować. Co może być lepszego niż kolejne 20-30 lat w tym zawodzie?
Wydaje się, że Masche ma wszystko, by zostać dobrym szkoleniowcem. Koledzy z drużyny i trenerzy Argentyńczyka zawsze powtarzali, że jest on stworzony do tego zawodu. Cóż, tego mu życzymy, bo akurat Argentynie przydałby się trener z prawdziwego zdarzenia.
Fot. NewsPix