Rosyjski dżemik: Maradona kontra reszta świata

redakcja

Autor:redakcja

27 czerwca 2018, 13:27 • 7 min czytania

Tematem przewodnim w rosyjskich mediach jest dziś reprezentacja Argentyny. Zarówno ta boiskowa z Leo Messim na czele, jak i ta z trybun pod przewodnictwem Diego Maradony. Kontekst jest oczywiście całkowicie odmienny, bo o ile wczorajszy występ kapitana Albicelestes przedstawia się jako powrót króla, to cyrk, który odstawił Diego spotyka się z dość ostrą krytyką. Oprócz tego na tapecie jest też Chorwacja oraz reprezentacja Peru, z którą Rosjanom zwyczajnie żal się żegnać.

Rosyjski dżemik: Maradona kontra reszta świata
Reklama

Sports.ru

Na początek coś o szalonym szczęściu Argentyny, będącej wczoraj cztery minuty od totalnej katastrofy.

Reklama

Gol Messiego plus słupek po strzel z rzutu wolnego. W pierwszej połowie nic nie zwiastowało, że Nigeria dostanie w tym meczu swoją szansę. Potem jednak rzut karny sprowokował Mascherano, który spokojnie wykorzystał Moses, a Argentyńczycy przez bite czterdzieści minut nie wiedzieli, co robić. Na boisku nie wychodziło im nic.

Leo notorycznie tracił piłkę, Higuain nie mógł trafić w bramkę, Aguero dziwnie długo siedział na ławce rezerwowych…

W tym układzie do 1/8 finału awansowała Nigeria, ale w 86. minucie Argentyna przypomniała sobie, że z Messim w składzie na mistrzostwach świata zawsze wychodziła z grupy. I w 2006, i w 2010, i w 2014 roku.

Mercado wrzucił piłkę z prawej strony, a Rojo strzelił z pierwszej piłki. Trybuny stadionu w Petersburgu momentalnie zadrżały niczym siatka w nigeryjskiej bramce.

Argentyńscy kibice, których na meczu było mniej więcej dwadzieścia tysięcy, wybaczyły wszystko swoim zawodnikom.

Tyle z rzeczy pozytywnych na temat Argentyny (pomeczowe wypowiedzi Messiego odpuszczamy, nudy). Przejdźmy zatem do Boskiego Diego.

Bez dwóch zdań głównym bohaterem spotkania został Diego Maradona. Jeszcze przed meczem kamery uchwyciły, jak tańczy z pewną Nigeryjką, później niemal zmonopolizował lożę, którą zajmował.

– Wymachiwał kolorowym dywanem ze swoim wizerunkiem

– Jak szalony cieszył się do tego stopnia, że dwóch gościu musiało go trzymać, by nie upadł

– Pokazywał fucki całej planecie

W sobotę ma być w Kazaniu na meczu Francja-Argentyna. I pewnie znów wejdzie na osiągalną tylko
dla niego orbitę.

Na koniec weźmy jeszcze tekst o reprezentacji Peru, bez której mundial będzie smutniejszy.

Peru było drużyną, której już po pierwszym meczu wszyscy żałowali. Porażka z Duńczykami to jak na razie największa niesprawiedliwość mundialu. Jeden zespół pokazał bowiem futbol nudy i jałowy, drugi – szalenie widowiskowy. Ci od nudnej piłki potrafili jednak wykorzystać swoją jedyną w tym spotkaniu sytuację. Peruwiańczycy, niestety, utonęli w morzu okazji.

W drugim meczu zachwycili może trochę mniej, ale i tak potrafili narzucić Francuzom swój styl gry i zmusić ich do posyłania długich piłek na Girouda. Wynik? Znowu 0:1 i szybkie pożegnanie z turniejem.

W Rosji długo nikt ich jednak nie zapomni.

Sowiecki Sport

W „Sowieckim Sporcie” dziś bez rewelacji, więc na dłużej zatrzymamy się tylko przy materiałach dotyczących Argentyny. Zacznijmy od tekstu o Messim, który chyba już oficjalnie przejął dowodzenie nad reprezentacją.

Przed rozpoczęciem drugiej połowy Messi zebrał drużynę w tunelu prowadzącym na boisko, zajął miejsce trenera i zaczął udzielać partnerom wskazówek. Ciekawe, czy wytłumaczył im, jak obronić się przed naciskiem Nigerii i jaki jest plan B w wypadku straty bramki. Jak się okazało, było to niezbędne, bo zaraz po wznowieniu meczu za sprawą nieodpowiedzialnego zachowania Mascherano sędzia podyktował rzut karny. Tym samym Argentyna znów spadła na ostatnie miejsce w tabeli. Niby tylko na trzy minuty, bo w Rostowie Chorwacja wbiła kolejną bramkę Islandii, ale zawsze. Messi nie zamierzał jednak składać broni.

Na koniec można było tylko rozłożyć ręce. Argentyna bez żadnej koncepcji i praktycznie bez trenera awansowała do fazy pucharowej. Krytykę adresowaną w stronę Messiego przynajmniej na jakiś czas trzeba schować pod stół. Minimum do meczu z Francją. Niewykluczone jednak, że kolejny raz zdarzą się jakieś cuda i wszystkie negatywne sformułowania zostaną tam znacznie dłużej niż się zakłada.

A skoro już jesteśmy przy meczu Argentyna-Francja – zobaczmy w jakich warunkach Leo i spółka będą przygotowywać się do tego spotkania.

Przed meczem 1/8 finału Argentyńczycy będą zakwaterowani w hotelu „Ramada”. Niby nic takiego, ale z okien widać ścianę, na której znajduje się ogromny mural przedstawiający Cristiano Ronaldo.

W Kazaniu tylko dwa hotele posiadała licencję FIFA – „Ramada” i „Mirage”. Francuzi, którzy w trzeciej stolicy Rosji grali już w pierwszej kolejce z Australią, zajęli „Mirage”, od razu przedłużając swoją rezerwację. W związku z tym Argentyńczycy nie mają innego wyjścia. Muszą postawić na „Ramadę” i codziennie oglądać gigantyczny wizerunek Portugalczyka.

Sport-Express

Pomeczówki i kolejne materiały o Messim zostawiamy, bo zwyczajnie nie ma w nich nic odkrywczego. Zamiast tego skupimy się na dwóch interesujących historiach bohaterów drugiego planu. Najpierw Marcos Rojo, który wczoraj uratował Argentynę, a kilka lat temu nie poradził sobie w Spartaku Moskwa.

W Spartaku debiutował w wyjazdowym meczu z Basel w lutym 2011 roku. Piętnaście miesięcy później w barwach moskiewskiego klubu zagrał po raz ostatni. Statystycznie wypada bardzo słabo. Łącznie wystąpił w siedemnastu meczach, strzelił jedną bramkę w Pucharze Rosji, zobaczył dziesięć żółtych i jedną czerwoną kartkę. Przez większość czasu leczył jednak kontuzję.

Dlaczego się nie udało? Młodość, brak doświadczenia, tęsknota za ojczyzną. Te czynniki były decydujące. W Portugalii, gdzie przeniósł się po nieudanej przygodzie w Rosji, było mu dużo łatwiej. Szybko został jednym z liderów Sportingu, pomógł zespołowi zdobyć wicemistrzostwo kraju, a potem błysnął w kadrze na mistrzostwach świata w Brazylii. Wiele gazet i portali umieściło go nawet w najlepszej jedenastce turnieju.

Dużo większe wrażenie robi jednak wywiad z niewidomym argentyńskim kibicem, który za swoją reprezentacją przyjechał aż do Rosji.

Czy Pan cokolwiek widzi?

Nie, jestem zupełnie niewidomy. Ale na moją miłość do piłki nie ma to żadnego wpływu i nie przeszkadza mi się nią zachwycać. Byłem na finale mundialu cztery lata temu, a w Rosji to już mój drugi mecz. Wcześniej byłem też na spotkaniu z Chorwacją. Jasne, wynik nie był dla nas najlepszy, ale zawsze cieszę się, gdy mogę kibicować Argentynie z trybun. Wierzę, że długooczekiwane zwycięstwa wreszcie przyjdą!

W jaki sposób nadąża Pan za wydarzeniami na boisku?

Pomagają mi komentarze i objaśnienia mojego przyjaciela, który zawsze jest ze mną. Niesamowitą atmosferę trybun mogę poczuć nawet z zamkniętymi oczami. Przyśpiewki, okrzyki, bęby – to wszystko słyszę, przecież nie jestem głuchy. Każdą niebezpieczną sytuację czy bramkę przezywam na całego.

Bombardir.ru

Dwa ciekawe teksty warte przytoczenia. Pierwszy o Maradonie i jego stanie zdrowia

Duża dawka stresu sprawiła, że stan Maradony nagle się pogorszył. Cały stadion widział, jak ledwo utrzymującego się na nogach Argentyńczyka prowadzono do pomieszczenia za lożą. Wokół niego momentalnie pojawił się cały zastęp lekarzy, którzy mierzyli mu ciśnienie, wezwali karetkę pogotowia i udzielili pierwszej pomocy.

Maradona ma już 57 lat. Za sobą długoletnie leczenie z uzależnienia od narkotyków i niekoniecznie zdrowy tryb życia. Nic więc dziwnego, że kibice po prostu sięp rzestraszyli.

Nieprawdziwe są jednak informacje o ataku serca czy nawet pobycie Maradony w szpitalu. Diego po kilkunastu minutach doszedł do siebie i udał się prosto na lotnisko. Aktualnie przygotowuje się do meczu Francja-Argentyna w 1/8 finału.

I drugi o skrajnie fatalnym pod każdym względem spotkaniu Danii z Francją.

W gruncie rzeczy obie drużyny urządziły sobie po prostu obustronną wymianę punkótw. Nie wierzycie? No to wypunktujmy:

– Francuzi wystawili śmieszny skład. Połowa zawodników wcześniej grała wyłącznie z młodzieżówką Spartaka, a wczoraj po prostu podawali sobie piłkę bez żadnego zaangażowania

– Kibice gwizdali na piłkarzy przez około siedemdziesiąt minut, wyrażając w ten sposób swoje niezadowolenie. Punktem kulminacyjnym była sytuacja, gdy Kasper Schmeichel po prostu stał z piłką przy nodze i nie zamierzał nic z nią zrobić.

Championat.com

Pomijamy oczywiste teksty o wczorajszych i dzisiejszych meczach, z których nic nowego i tak się nie dowiemy. Zamiast tego zatrzymamy się na chwilę przy bójce, do której doszło po spotkaniu Argentyna-Nigeria.

Z dziennikarzami chwilę porozmawiał też Franco Armani. 31-letni bramkarz rozegrał wczoraj swój pierwszy mecz w reprezentacji i od razu odniósł bardzo ważne zwycięstwo. Kiedy dziennikarze zaczęli się już rozchodzić, w mixed zonie, gdzie stali telewizyjni korespondenci, wywiązała się bójka. Konflikt między zagranicznymi dziennikarzami zaczął się od drobnostki – jeden przypadkowo wszedł drugiemu w kadr. Potem samo poszło. Jednemu z nich ochroniarze odebrali akredytację. Co stało się z drugim – nie wiadomo.

Jak widać, emocje udzielają się nie tylko piłkarzom. Ot, mundial i jego wszystkie oblicza.

Fot. Newspix.pl

Najnowsze

Reklama

Weszło

Reklama
Reklama