Reklama

Agnieszka Radwańska wraca i wygrywa. Co wiemy po meczu z Timeą Babos?

Sebastian Warzecha

Autor:Sebastian Warzecha

25 czerwca 2018, 20:06 • 4 min czytania 2 komentarze

Ostatnie miesiące Agnieszka Radwańska spędziła doprowadzając do zdrowia kontuzjowane plecy i przygotowując się na nadchodzące turnieje. Sama mówiła, że wróci na kort tylko, jeśli będzie pewna, że wszystko już w porządku. Dlatego ominęła Roland Garros i przez trzy miesiące rozegrała zaledwie jeden mecz. Dziś wreszcie wróciła na kort. I zagrała dobrze.

Agnieszka Radwańska wraca i wygrywa. Co wiemy po meczu z Timeą Babos?

17 meczów. Tyle rozegrała do tej pory w tym sezonie Agnieszka. Dzisiejszy był osiemnastym. Wszystkie problemy rozpoczęły się jeszcze na kortach twardych – po turnieju w Miami, rozgrywanym pod koniec marca, Polka musiała pauzować przez miesiąc. Wróciła miesiąc później, w Stambule, ale tylko po to, by rozegrać dziewięć gemów z Donną Vekić i zejść z kortu przy wyniku 1-6 0-2. Odezwały się plecy, z którymi zmagała się od dłuższego czasu. Radwańska, wraz ze swoim sztabem, podjęła jedyną sensowną decyzję – odpuściła kolejne turnieje i skupiła się na tym, by wrócić na French Open. Później okazało się, że nie było nawet takiej możliwości, więc powrót nastąpił dopiero dziś. Co ważne – zwycięski, a gra Polki wyglądała naprawdę dobrze.

Zresztą cała przerwa mogła jej wyjść na dobre. Mówi nam o tym Joanna Sakowicz, była tenisistka, dziś komentatorka:

Reklama

– Taka przerwa, jaką miała Agnieszka, może zadziałać dwojako: w zależności od tego, w jakim momencie i z jakich powodów została wzięta. Tutaj chodziło nie tylko o kontuzję, ale i zmęczenie materiału, spowodowane długą obecnością w zawodowym cyklu. Ta dwumiesięczna przerwa mogła być bardzo potrzebna, by nabrać głodu gry. Po wyniku meczu Agnieszki wnioskuję, że tak się właśnie stało. Aczkolwiek nie możemy też od razu ekscytować się jednym zwycięstwem nad Babos, bo w kolejnej rundzie czeka Gawriłowa. Gdyby Agnieszka była w formie, to taka dwumiesięczna przerwa mogłaby poczynić spustoszenie. Mam nadzieję, że to będzie jednak ta pierwsza wersja i głód gry u Radwańskiej będzie widoczny w kolejnych meczach.

Faktycznie, skrajny optymizm byłby tu nieuzasadniony. Oczywiście, Radwańska zagrała świetne spotkanie, dobrze poruszała się po korcie, a śladów kontuzji nie było u niej widać ani trochę. Najlepszy dowód? As na zakończenie pierwszego seta, którego z chorymi plecami, z całą pewnością by nie wyserwowała. Funkcjonowały zagrania z obu stron, było nieco akcji, których jeszcze dwa miesiące temu Aga z pewnością by nie przeprowadziła. O ile początkowo Babos stawiała opór, o tyle od swojego prowadzenia 3-2 w pierwszym secie nie miała już nic do powiedzenia. Polka zaczęła grać lepiej, a Węgierka, która na trawie nie czuje się najlepiej, zupełnie się pogubiła, przegrywając dziewięć kolejnych gemów. Jedynego w drugim secie wygrała przy stanie 5-0 dla Isi.

Joanna Sakowicz:

– Nie umniejszajmy temu zwycięstwu Agnieszki. Babos jest zawsze groźna, tym bardziej, jeśli wychodzi się na kort po trzech miesiącach. Tym bardziej, że trawa jest najgorszą nawierzchnią do weryfikacji przygotowań, wszystko wychodzi tak naprawdę dopiero przy pierwszym meczu, bo jest mało możliwości gry na tej nawierzchni. Przygotować się na naturalnej trawie, to wielka sztuka, bo kortów jest niewiele. Powiem szczerze, że jak zobaczyłam końcowy wynik, to wow!, 6-3 6-1 to jest coś. 

https://twitter.com/gesOsOup/status/1011267793428213760

Naszą postawę wobec formy Radwańskiej nazwijmy więc po tym meczu umiarkowanym optymizmem. Pokazała się z dobrej strony, ale nie mamy pojęcia, czego możemy od niej oczekiwać, gdy trafi na trudniejszą rywalkę i gdy przyjdzie do rozegrania większej liczby spotkań w jednym turnieju. Nie zdziwimy się, jeśli odpadnie w kolejnej rundzie w Eastbourne, nie zdziwimy się też, jeśli nie ugra nic wielkiego na Wimbledonie. Najważniejsze w tym momencie jest odzyskanie regularności i dobrej formy, o czym mówi zresztą Joanna Sakowicz.

Reklama

– Nie jestem osobą, która będzie pompować balonik i twierdzić, że na bank będzie ćwierćfinał Wimbledonu. Tym bardziej, biorąc pod uwagę, że to dopiero jeden mecz, po którym możemy coś powiedzieć. Mówiłam już jakiś czas temu, że musimy się trochę cofnąć, jeśli chodzi o nasze oczekiwania względem Agnieszki. Nawet z 10 lat. Pamiętamy te czasu, gdy cieszyła nas każda kolejna runda w turnieju wielkoszlemowym. W tym momencie tak właśnie musimy do tego podchodzić. Dla mnie każda runda, każdy krok do przodu w Wimbledonie, to będzie powód do zadowolenia. 

Poczekamy więc na jutrzejsze spotkanie z Darią Gawriłową, a – jeśli zakończy się zwycięstwem Polski – uśmiechniemy się pod nosem i przyklaśniemy ze dwa razy. Tak naprawdę będziemy czekali jednak na Wimbledon, bo dopiero tam dowiemy się, na co stać Isię. Mamy nadzieję, że odpowiedź pozytywnie nas zaskoczy.

Fot. NewsPix

Gdyby miał zrobić spis wszystkich sportów, o których stworzył artykuły, możliwe, że pobiłby własny rekord znaków. Pisał w końcu o paralotniarstwie, mistrzostwach świata drwali czy ekstremalnym pływaniu. Kocha spać, ale dla dobrego meczu Australian Open gotów jest zarwać nockę czy dwie, ewentualnie czternaście. Czasem wymądrza się o literaturze albo kinie, bo skończył filmoznawstwo i musi kogoś o tym poinformować. Nie płakał co prawda na Titanicu, ale nie jest bez uczuć - łzy uronił, gdy Sergio Ramos trafił w finale Ligi Mistrzów 2014. W wolnych chwilach pyka w Football Managera, grywa w squasha i szuka nagrań wideo z igrzysk w Atenach 1896. Bo sport to nie praca, a styl życia.

Rozwiń

Najnowsze

Inne sporty

Komentarze

2 komentarze

Loading...