Wtorkowe spotkanie z Senegalem w zgodnej opinii było najsłabszym, jakie do tej pory zaserwowano nam na mundialu w Rosji. Niska intensywność, niskie tempo, mnóstwo niedokładności i błędów indywidualnych. To był mecz na żenującym poziomie i jakby z zupełnie innej, słusznie zapomnianej futbolowej rzeczywistości. Mieliśmy w nim też piłkarzy grających tak, jak w poprzedniej epoce. Pierwszym był bramkarz Senegalu, który na co dzień jest rezerwowym w lidze gwinejskiej – chyba już nikt na świecie nie wprowadza piłki do gry w taki sposób. Po jego wykopach futbolówka szybowała na tyle wysoko, że na długie sekundy wychodziła z kadru kamery. A drugim był Thiago Cionek, piłkarz o niespotykanej już charakterystyce na średnim czy wysokim poziomie. Defensor bez jakichkolwiek umiejętności gry do przodu.
Czy Cionek jest winny porażki z Senegalem? Z pewnością tak, chociaż winnych było tam naprawdę wielu. Przede wszystkim strzelił bramkę samobójczą, która – wbrew niektórym opiniom – nie do końca była dziełem przypadku. Można bowiem zastanawiać się, czy Cionek był prawidłowo ustawiony względem piłki, czy zachował odpowiednią koncentrację oraz czy mógł zareagować bardziej dynamicznie niż wóz z węglem. Arkadiusz Onyszko twierdzi, że strzał Gueye można było zgasić, a Maciej Szczęsny zwraca uwagę na nieprawidłową asekurację Pazdana i Rybusa oraz złe ustawienie Brazylijczyka. Jedno wydaje się pewne – widzieliśmy miliony sytuacji, w których obrońcy trafiani takimi farfoclami po prostu wybijali piłkę ze strefy zagrożenia. A Cionek wbił ją do własnej bramki.
Rzecz jednak w tym, że Brazylijczyk od samego początku spotkania był tak elektryczny, że mógłby zasilić średniej wielkości miasto. A to nieatakowany wywalił z głowy na rzut rożny, a to w prostej sytuacji stracił orientację i nie wiedział, gdzie jest piłka, wreszcie nie wcelował głową w piłkę we własnym polu karnym czy finalnie zapakował piłkę do bramki Szczęsnego. Nerwowość była widoczna niemal w każdym jego ruchu. Przy rozgrywaniu od tyłu zdarzało mu się, że piłka mu odskakiwała lub że wielokrotnie musiał ją sobie poprawiać przed… odegraniem do bramkarza. Nieprawdopodobnie zwalniał każde wyprowadzenie akcji, przez co Senegalczycy mieli godziny, by prawidłowo ustawić się na boisku. A przy tym musieli się totalnie wynudzić.
Zarzuty do Cionka można mieć dwa, chociaż w gruncie rzeczy w większym stopniu należy je kierować w stronę Adama Nawałki, który uporczywie promuje tego piłkarza w reprezentacji.
1) Spalił się psychicznie. Głowa mu kompletnie nie dojechała. Jak to się ładnie mówi, zagrał ze związanymi jajami.
2) Jest tak surowy technicznie, że nie potrafił dobrze przyjąć sobie piłki, zagrać na jeden kontakt czy posłać najprostszego podania do przodu.
Co do punktu pierwszego, pewnie niektórych może dziwić, dlaczego gość, który potrafi dobrze zagrać z Juventusem czy Interem, spalił się przed meczem z Senegalem. Pierwszą oczywistą odpowiedzią jest po prostu specyfika mundialu, czyli imprezy o nieporównywalnie większej stawce. A drugą – oczekiwania wobec biało-czerwonych. Cały kraj wstrzymał oddech i cały kraj liczył na efektowny początek mistrzostw. Dodatkowo Cionek wystąpił w tej drużynie gościnnie, w zastępstwie Kamila Glika i musiał udowodnić, że sprosta zadaniu (co mu się oczywiście nie udało). W przykładowym meczu z Juve jego SPAL było skazywane na pożarcie, a oczekiwania były zerowe. Przed Senegalem było dokładnie na odwrót i była to stawka zbyt wysoka dla psychiki tego zawodnika. I to do tego stopnia, że ten nie potrafił nawet opanować drżenia nóg. Jak mawia Zbigniew Boniek, piłkarz zaczyna się od głowy, i jest to chyba najlepsze podsumowanie możliwości Thiago Cionka.
Z kolei jego surowość techniczna najdobitniej wyszła przy golu samobójczym, ale też raziła niemal przy każdej próbie wyprowadzenia piłki. Aż dziw bierze, że tego typu zawodnik uchował się jeszcze na najwyższym poziomie, a takim niewątpliwie jest Serie A. W czasach, kiedy nawet bramkarze posyłają passy na centymetry, Cionek nie jest w stanie wykonać jakiegokolwiek trudniejszego zagrania. I było to widać nawet z Senegalem, kiedy Brazylijczyk był liderem naszej – jak ktoś to ładnie ujął na Wykopie – niedorozwiniętej tikitaki. Notorycznie oddawał do Szczęsnego, który w reakcji od czasu do czasu brał rozegranie na siebie – przyspieszał grę czy zagrywał celne górne piłki. Czyli robił to, co w całym meczu nie udało się Cionkowi ani razu.
Co ciekawe, odbiór występu środkowego obrońcy nieco się zmienił, kiedy opublikowane zostały rożnego rodzaju raporty statystyczne. A te pokazały między innymi, że Cionek zagrał na bardzo wysokim procencie celności podań i wygrał najwięcej górnych pojedynków. I jest to kapitalny przykład tego, jak statystyka potrafi zakłamać rzeczywistość. Owszem, Cionek podawał celnie, bo najczęściej zagrywał do bramkarza lub najbliższego partnera, na czym cierpiało tempo naszych akcji. Co więcej, Senegalczycy nie stosowali wysokiego pressingu, tylko czekali na naszych w okolicach linii środkowej, przez co nasi obrońcy zazwyczaj byli nieatakowani. I owszem, Cionek wygrywał w powietrzu, bo Senegal często grał długą piłką na osamotnionego napastnika, który z góry był na przegranej pozycji. To jednak w żadnym wymiarze nie podwyższa oceny środkowego obrońcy Nawałki, a wręcz przeciwnie. Spójrzmy bowiem na wybrane fragmenty jego gry, które demaskują jego statystyki.
Jakkolwiek spojrzeć, Cionek nie ma nic do zaoferowania w grze do przodu. Jest pierwszym hamulcowym, który spowalnia grę i wprowadza do niej mnóstwo nerwowości. Co gorsza jednak, nie jest to żadne odkrycie meczu z Senegalem, bo ten 32-latek od zawsze gra w takim właśnie stylu. I tak naprawdę, pomimo swoich ograniczeń, wyciska ze swojej kariery maksa. Problem w tym, że on sam się na Senegal nie wystawił. Ktoś go w tej kadrze umieścił i ktoś zdecydował o jego grze kosztem innych zawodników. Innymi słowy, za kompromitujący występ Cionka w największym stopniu mimo wszystko odpowiada Adam Nawałka.
Jak wspomnieliśmy we wstępie, wielu zawodników dało we wtorek ciała, ze wszystkimi liderami na czele. Zawiedli Lewandowski, Milik, Błaszczykowski, Grosicki, Krychowiak, Piszczek czy Szczęsny. Sęk jednak w tym, że oni – w przeciwieństwie do Cionka – wielokrotnie coś tej kadrze dawali, ciągnęli ją za sobą na boisku. W ich przypadku słaby występ był swego rodzaju zaskoczeniem, natomiast w przypadku Brazylijczyka była to dyspozycja, jakiej najzwyczajniej w świecie można było się spodziewać.
Fot. FotoPyK