Reklama

Pięć rzeczy, przez które możemy obawiać się Senegalu

Mariusz Bielski

Autor:Mariusz Bielski

19 czerwca 2018, 14:37 • 5 min czytania 0 komentarzy

Zaskakujące jest to, jak wiele osób w ciemno obstawia nasze dzisiejsze zwycięstwo z Senegalem. Jasne, my sami byśmy sobie życzyli, aby poszło nam jak po maśle, cyk dwójeczka, może nawet trójeczka i czekamy na następnych do golenia… Coś nam jednak podpowiada, że z afrykańską ekipą wcale nie pójdzie nam tak łatwo, jak twierdzą optymiści. Nie ma co powoływać się na fakt, iż dotychczas pozostałe ekipy z czarnego lądu – Egipt, Maroko, Tunezja oraz Nigeria – poległy w bojach. Drużyna prowadzona przez Alou Cisse ma bowiem nieporównywalnie więcej atutów, którymi może nas dzisiaj postraszyć.

Pięć rzeczy, przez które możemy obawiać się Senegalu

1. Mane & Balde
Trzeba być wyjątkowym ignorantem, aby nie doceniać Sadio Mane. Może nie jest on dla Lwów kimś takim jak Lewandowski, bo nie ładuje bramek całymi seriami, aczkolwiek wachlarz jego możliwości wciąż pozostaje na tyle szeroki, by wyrządzić nam wiele szkód. Przede wszystkim wszechstronność zawodnika Liverpoolu to aspekt, na który powinniśmy zwrócić uwagę. W klubie, po odejściu Coutinho, bierze na siebie znacznie więcej odpowiedzialności za rozegranie, więc nie powinniśmy go postrzegać tylko i wyłącznie jako senegalskie TGV, którego trzeba będzie pilnować, aby się nie rozpędziło. Zwłaszcza, że w drużynie narodowej często pełni rolę podwieszonego napastnika i dopiero stamtąd schodzi do obu boków, gdzie robi przewagi, pomagając tym samym groźnie atakować ze skrzydeł. Kiedy połączy siły z Keitą Balde, równie lubującym się w dryblingach, możemy mieć spore problemy na bokach. Dlatego tak ważna będzie wzajemna asekuracja w tych strefach, gdy rywale będą atakować. W eliminacjach straciliśmy przecież aż 11 z 14 goli po akcjach oskrzydlających!

2. Wieżowce
Nie ma wątpliwości, że kadrowicze Nawałki powinni także zwrócić uwagę na odpowiednie bronienie się przy okazji stałych fragmentów czy w ogóle dośrodkowań. Wystarczy rzut okiem na warunki fizyczne poszczególnych Senegalczyków, aby się o tym przekonać.
Koulibaly – 195 cm
Kara – 192 cm
Sane – 196 cm
Kouyate – 189 cm
N’Doye – 192 cm
N’Diaye – 186 cm
Diouf – 185 cm
Sakho – 184 cm
Niang – 184 cm
Biorąc pod uwagę to, iż nasz blok defensywny stworzy duet Pazdan (181cm) oraz Cionek (184), możemy mieć nieco obaw pod tym względem. Braki w centymetrach da się co prawda nadrabiać odpowiednim timingiem, grą na wyprzedzenie czy też właściwym ustawianiem się, lecz wystarczy nasz jeden fałszywy ruch i któryś z wieżowców, na razie tylko patrzący z góry, srogo nas ukarze.

3. Pakerzy z drugiej linii
O Krychowiaka za bardzo się nie martwimy, bo on akurat w starciach fizycznych powinien sobie dać radę. Gorzej na przykład z takim Piotrkiem Zielińskim. Nie dość, że prawdopodobnie będzie musiał użerać się z Idrissą Gueye, który za krytymi rywalami udaje się nawet do toalety, to obok niego zapewne obejrzymy Cheikhou Kouyate. Pół człowieka, pół czołg. Obawiamy się, że gdy walnie z bara pomocnika Napoli, znajdą go gdzieś w sąsiednim mieście. A nie daj boże, żeby Alou Cisse wrzucił do środka jeszcze na przykład N’Doye czy N’Diaye… Dlatego też nie dziwimy się w ogóle Adamowi Nawałce, że ponoć poważnie rozważał wystawienie dziś Jacka Góralskiego w pierwszym składzie. Ostatecznie jednak ma się zdecydować się na bardziej ofensywny wariant, poświecając miejsce dla jednego z pomocników na Milika, ale taiego zadziorę jak pomocnik Łudogorca zawsze warto mieć w odwodzie.

4. Koulibaly/Sane/Kara vs Lewy
Pamięcią cofamy się na chwilę do Euro 2016. Zostawiamy oczywiste klisze typu karny Błaszczykowskiego czy gol Shaqiriego. Zwróćmy natomiast uwagę na Roberta Lewandowskiego i jego rolę podczas tamtego turnieju. To był przecież zupełnie inny gracz niż ten, jakiego znaliśmy z eliminacji do francuskich mistrzostw czy tych do mundialu. Stłamszony, pilnowany dosłownie w każdej sekundzie każdego spotkania, zmuszony do większej pracy łokciami niż nogami, któremu nie zostawiano ani milimetra wolnego miejsca. W Rosji to wszystko może wyglądać podobnie, a tym bardziej, kiedy naprzeciwko naszego napastnika stanie senegalski mur obronny. Jeśli Lwy wyjdą na nas klasycznym blokiem obronnym z dwoma stoperami – to jeszcze pół biedy. Ale jeśli Lewy zostanie zmuszony do szukania sobie miejsca pomiędzy Koulibalym, Sane a Karą, wtedy będziemy musieli szukać sobie innych dróg do bramki rywala niż tylko za wykorzystaniem Roberta. On sam z kolei jakiejś dobrej maści na obicia, stłuczenia i zadrapania.

Reklama

5. Szybkość
Atuty fizyczne naszych dzisiejszych przeciwników nie kończą się jednak na paru biegających górach mięśni. Senegalczycy mocno bazują również na dynamice poszczególnych graczy. Że Mane jest urodzonym biegaczem – co sam wielokrotnie podkreślał w wywiadach – to wiemy doskonale. Tak samo znamy upodobania Keity Balde, który w długim dryblingu czuje się doskonale. Ismaila Sarr również posiada zbliżony profil, a do tego może występować niemal na wszystkich pozycjach w ataku. Z kolei niemal każdy ze środkowych napastników potrafi w sekundę zerwać się spod krycia, aby popędzić do prostopadłego podania za plecy obrońców.

Ale nie tylko o taką szybkość nam chodzi. Senegalczycy potrafią błyskawicznie zorganizować się po stracie piłki, więc może być trudno zaskoczyć ich kontrami. No chyba, że chwilę wcześniej rzucą się na nas w szaleńczym pressingu. Lwy robią do stosunkowo rzadko, lecz gdyby już się zdecydowały, nasi defensorzy zapewne mieliby kłopoty, aby spokojnie wyjść spod niego. Co jest natomiast niemal pewne, to to, że gdy jakiś biało-czerwony już przekroczy Rubikon zwany też linią środkową, zaraz będzie miał na plecach agresywnie atakującego rywala. Dlatego tak ważne powinno być dzisiaj możliwie najszybsze przekazywanie piłki pomiędzy naszymi reprezentantami oraz równie błyskawiczne przechodzenie do ataku po przechwycie futbolówki.

Fot. NewsPix.pl

Najnowsze

Komentarze

0 komentarzy

Loading...