Reklama

Kadra taka jak my. Reprezentantom nie sposób nie kibicować

Damian Smyk

Autor:Damian Smyk

19 czerwca 2018, 14:31 • 4 min czytania 2 komentarze

Ta kadra jest naprawdę “nasza”. Pełna ludzi, z którymi idzie się identyfikować. Są po prostu ludzcy. Pewnie niejeden kibic oglądając filmiki z “Łączy Nas Piłka” pomyślał – hej, przecież to mogliby być moi kumple. Z Fabianem poszedłbym na luźną kawę, z Glikiem na browara, z Lewandowskim na siłkę. Bufony? Jeśli już, to stanowią margines, który nie współgra z tym, jak postrzegamy całą grupę.

Kadra taka jak my. Reprezentantom nie sposób nie kibicować

Za tymi spiętymi twarzami, za biało-czerwonymi strojami umorusanymi trawą, za brandem poważnych firm kryją się ludzie ze swoimi zwyczajnymi historiami. Kibicujemy im jako naszym przedstawicielom, ale i jako jednostkom ze swoimi problemami, emocjami i ambicjami. Poniżej przeczytacie o historiach, które być może znacie. Ale wydaje się nam, że te krótkie notki mówią czytelnikowi wprost – “hej, stary, polub tych gości!”.

Piotr Zieliński

Jego rodzice prowadzili pogotowie dla dzieci w trudnej sytuacji. Piotr, jako najmłodszy z rodzeństwa, początkowo miał opory, by zaakceptować obcych w domu – gdy młodzież trafiała do ich domu, to obklejał swoje meble kartkami “biurko Piotrka” czy “łóżko Piotrka”. Z czasem przekonał się do nowej sytuacji i łapał świetny kontakt z nowymi lokatorami. Po przejściu do Napoli wykupił dwa domy w swoich rodzinnych stronach i rodzice założyli w nich domy dziecka. Zieliński wysyła do nich sprzęt elektroniczny i laptopy. Ze swoją dziewczyną przyjechał na komunię jednego z podopiecznych fundacji “Piotruś Pan” – na uroczystości byli tylko oni i rodzice Piotra.

Karol Linetty

Reklama

Pochodzi z malutkiego Damasławka. Przyznaje, że bardziej od meczów ligowych stresują go wywiady przed kamerą. Za jedną z pierwszych wypłat w Lechu kupił nie – śladem kolegów – wypasiony samochód, a rower, którym dojeżdżał na treningi i mecze. W juniorskiej szatni Kolejorza zawsze niosło się pstrykanie – to Linetty z nerwów wyłamywał sobie palce. Kiedyś przeczytał, że Cristiano Ronaldo robi kilka tysięcy brzuszków dziennie – testował te rozwiązanie na sobie i… uszkodził mięśnie brzucha. Ulubiony posiłek po meczu? Schabowy u mamy w Damasławku.

Kamil Glik

Chłopak z osiedla Przyjaźni. Jako małolat chodził po ogródkach działkowych, by kraść mirabelki, a z pół razem z kolegami zwijał kukurydzę. Mama często zostawała po wywiadówkach, bo Kamil nagminnie przeklinał w szkolę i ciągnął dziewczyny za włosy. Szczególnie upodobał sobie Martę, z którą kilkanaście lat później się ożenił. Dziś to ona wyręcza go w domowych obowiązkach, a Glik tylko podaje imbus. Gdy grał w juniorachRealu Madryt, to nie stać go było nawet na to, by zorganizować kolację wigilijną – zamiast chłonąć atmosferę świąt, to poszedł spać. Gdy na treningu w Arłamowie doznał urazu barku mówiło się o sześciu tygodniach rehabilitacji. Tydzień później miał już pełen zakres ruchu i wchodził do częściowego treningu z drużyną.

Łukasz Piszczek

Lokalny patriota i propagator pracy u podstaw. Prezes IV-ligowego LKS Goczałkowice, który dopinguje zza ekranu smartfona, a jeśli może, to wspiera swoich zawodników z ławki rezerwowych. Wspiera klub finansowo, załatwia sprzęt, jest na bieżąco z wynikami swej ekipy. Otwarcie przyznaje, że po zakończeniu kariery sam wyjdzie na boisko LKS-u i zostanie grającym prezesem. – Karierę skończę w Borussii, a na kopanie piłki wrócę do Goczałkowic – mówi.

Jacek Góralski

Reklama

Pochodzi z najgorszej dzielnicy w Bydgoszczy. Złą sławą owiane Śródmieście kształowało jego charakter. Miał kumpli powiązanych z brudnym światkiem, jeden z jego kolegów został zamordowany we Francji. Jemu samemu w Zawiszy powiedzieli, że jest za mały i kariery nie zrobi. Trafił do IV ligi i grę w piłkę łączył ze zwykłą pracą. Twardziel – na jednym z treningów w Wiśle Płock złamał nos, ale na własne życzenie zagrał w meczu ligowym. W Jagiellonii zataił uraz, bo nie chciał opuścić pierwszych tygodni w nowym klubie.

Jakub Błaszczykowski

Każda matka chciałaby mieć takiego zięcia. Odpowiedzialny, sumienny, empatyczny, wrażliwy na krzywdę innym. Na jego oczach ojciec zamordował matkę. W jednej chwili stracił obu rodziców. Wychowywała go babcia ze wsparciem wujka Jerzego Brzęczka. Laureatr Orła Uśmiechu, zaangażowany w wiele akcji charytatywnych. Bez blasku fleszy wspiera tych, którzy potrzebują pieniędzy i ciepłego słowa. Przed mundialem w Rosji wyjechał do Leszka Dyji na indywidualne treningi, które miały go doprowadzić do pełni zdrowia.

Kamil Grosicki

Na przedramieniu wytatuował sobie Matkę Boską. By odganiała od niego złe demony – alkohol i hazard. Z oboma nałogami toczył bój i przez nie znalazł się na ostry zakręcie. W Warszawie rękę wyciągał do niego Jacek Magiera, ale Grosicki mimo pomocy i tak wrócił do swoich przekleństw. Jako 12-latek przeżył rozwód rodziców, mocno przeżywał kłótnie w domu. Dziś jest bliski wielu kibicom kadry – może nie zrobił wielkie kariery, może parę razy w życiu pobłądził, ale w koszulce z orłem na piersi zawsze gra tak, jakby jutra miało nie być.

Fot. NewsPix

Pochodzi z Poznania, choć nie z samego. Prowadzący audycję "Stacja Poznań". Lubujący się w tekstach analitycznych, problemowych. Sercem najbliżej mu rodzimej Ekstraklasie. Dwupunktowiec.

Rozwiń

Najnowsze

Komentarze

2 komentarze

Loading...