6.06.2016. W 76. minucie spotkania z Litwą, ostatniego sprawdzianu przed Euro, Kamil Grosicki doznaje kontuzji. Pierwsze rokowania po skręceniu kostki – tak delikatnie rzecz ujmując – nie są zbyt optymistyczne. Skrzydłowy kadry na sam turniej ma jechać, ale występ w pierwszym spotkaniu przeciwko Irlandii Północnej wydaje się być wykluczony. Ogrom pracy wykonanej przez następne sześć dni zna tak naprawdę tylko sam Grosicki i sztab kadry, z fizjoterapeutą Bartłomiejem Spałkiem na czele. Wystarczył, by zaprezentować się przez 10 minut z Wyspiarzami. I później pokazywać się z dobrej strony przez resztę turnieju.
4.06.2018. Na treningu w Arłamowie Kamil Glik… Zresztą, tą historią żyła piłkarska Polska, więc nie ma sensu jej powtarzać. Przytoczone sytuacje są rzecz jasna trochę inne. Dzieli je typ kontuzji, bo Glik wydaje się znacznie trudniejszy do naprawienia. Dzielą rokowania, bo o ile w przypadku „Grosika” sam wyjazd na turniej był jak najbardziej realną opcją, o tyle prognozy dla stopera wydawały się bezlitosne – pierwsze doniesienia dziennikarzy z Arłamowa wykluczały udział Glika w turnieju, sztab kadry rzecz jasna nie skreślił go od razu z listy 23 powołanych, jednak kilkadziesiąt godzin później Jacek Jaroszewski powiedział, że sytuacja jest jednoznaczna. Czyli bardzo zła. Dzieli je też liczba dni pozostałych do pierwszego starcia na turnieju, Glik ma większy zapas. I właśnie ten fakt sprawia, że można doszukać się również punktów wspólnych.
Szykuje się powtórka z rozrywki, kolejny błyskawiczny powrót do gry bardzo istotnego dla kadry piłkarza. Chyba jeszcze bardziej spektakularny niż dwa lata temu.
W Soczi ludzie wyczekują na chłodniejsze powiewy, które pozwolą trochę odsapnąć od skwaru. Z nimi jest różnie (choć lepiej niż jeszcze dwa dni temu), ale powiew optymizmu związany z powrotem Glika do sprawności jest intensywny. Czuć go w okolicach ośrodka Sputnik Sport, z każdym kolejnym dniem się wzmaga. Jeszcze trzy dni temu będący ustami Adama Nawałki trener Bogdan Zając wypowiadał się ze zdecydowanie większym sceptycyzmem. Dziś wydźwięk jest już trochę inny: – Jeśli chodzi o wyjazd do Moskwy na mecz z Senegalem, to Kamil jest z tym zespołem cały czas i w gotowości. Sprawa jest otwarta.
Za wszystkim stoi oczywiście kawał roboty wykonanej przez obrońcę AS Monaco. Wczoraj piłkarską Polskę obiegły nagrania z kanału „Łączy nas piłka” dobitnie pokazujące postępy, które robi Glik w dojściu do pełnej sprawności. Sam piłkarz puszcza oczko do widzów przestrzegając przed swoim powrotem Kolumbijczyków, by później zmienić zdanie i wspomnieć już o rywalach z Senegalu.
O wielkim zaangażowaniu piłkarza mówi też Zając: – Z każdą kolejną godziną jest lepiej. Bo nie ma co ukrywać, on tu codziennie wykonuje pracę wielogodzinną, to nie jest tak, że przyjedzie tutaj, trochę potruchta, zrobi co musi i tyle. Czas, który spędza w naszym hotelu, też jest bardzo intensywny. Zaczyna wcześnie rano, później odbywa pewne zajęcia w czasie wolnym dla reszty zespołu, gdy jest regeneracja. Wzmacnia partie barku, wykonuje pracę tlenową. Jest blisko, coraz bliżej.
Wczoraj – przy odrobinie większym pechu – status piłkarza, na którego patrzymy ze szczególną uwagą, osiągnąć mógł też Arkadiusz Milik. Napastnik Napoli poślizgnął się i upadł w trakcie wyjścia do delfinarium, po czym złapał się za nadgarstek. Skończyło się jednak na strachu i kilku krzykliwych nagłówkach w zagranicznych mediach. Milikowi nic nie dolega.
A wracając do Glika, trudno nie odnieść wrażenia, że niezależnie od tego, jak Polacy zaprezentują się na turnieju, jego już można zaliczyć do grona wygranych. Udowodnił, że nigdy nie należy go skreślać. Nastroje w Soczi są dość klarowne: teraz piłeczka jest już bardziej po stronie Adama Nawałki niż samego sztabu medycznego.
Fot. FotoPyK