Reklama

Białek z St. Petersburga: Arena Wstydu wita mundial

redakcja

Autor:redakcja

15 czerwca 2018, 19:08 • 6 min czytania 11 komentarzy

Arena Wstydu. Stadion, który najlepiej byłoby wyburzyć i o nim zapomnieć. Jeśli usłyszysz, jak Rosjanie opowiadają o obiekcie Sankt Petersburgu, prawdopodobnie złapiesz się za głowę. Widzisz 60-tysięcy krzesełek, ładnych, kolorowych, imponującą konstrukcję, rozkładany dach (jedyny taki stadion w Rosji), równą murawę i perfekcyjną organizację. Na arenę idziesz przez bardzo przyjemny park, mijasz wesołe miasteczko, podziwiasz wody Zatoki Fińskiej, no i docierasz na obiekt, który z zewnątrz jest kosmiczny. I to nie tylko dlatego, że przypomina obiekt latający. 

Białek z St. Petersburga: Arena Wstydu wita mundial

Wciąż słyszysz jednak, że to arena wstydu. Maroko przegrało dziś z Iranem na stadionie, który stał się już symbolem rosyjskiej korupcji i przeniewierzenia publicznych pieniędzy. Kto nie nachapał się na budowie petersburskiego stadionu, ten frajer. Pierwotna cena obiektu miała wynosić 6,7 miliardów rubli, ostatecznie wyniosła ich – oficjalnie, warto podkreślić – 35. Budowa trwała od 2006 roku, skończyła się dziesięć lat później. Projekt korygowano w międzyczasie trzy razy.

W rosyjskiej prasie aż huczało od doniesień o kolejnych nieprawidłowościach przy budowie obiektu. Prym wśród dziennikarzy wiódł niejaki Sergiej Kagiermazow, który w celach reportażowych zatrudnił się przy budowie obiektu Zenita. Nie było o to trudno – zatrudniano każdego, byle taniej, byle bez umowy. W swoich tekstach Kagiermazow opisywał między innymi, jak nieludzko traktowani są Koreańczycy z Północy, ściągnięci jako skandalicznie tania siła robocza specjalnie do budowy obiektu, którego budżet już i tak został kilkakrotnie przekroczony. Jeden z nich podczas budowy zmarł – sprawę oczywiście zręcznie zamieciono pod dywan. Kagiermazow swoje śledztwo przypłacił ucieczką z kraju, po tym jak rosyjskie władze zawzięły się, że niepokorny dziennikarz musi czym prędzej odbyć przymusową służbę wojskową – niby wbrew prawu, ale kto by się nim wśród rosyjskich elit przejmował.

Historia powstawania obiektu jest brudna i śmierdzi na kilometr, ale jeśli mielibyśmy oceniać wyłącznie sam efekt – robi spore wrażenie.

DSC02218

Reklama

Żaden rosyjski obiekt nie może obejść się bez wielkiego pomnika, ładnej pani i zagubionego kibica wchodzącego w kadr. Jakub Białek, 2018. 

DSC02212

Droga na stadion wiedzie przez bardzo ładny park… 

DSC02221

A im dalej w las, tym tylko ładniej.

No, chyba że mówimy o pustych krzesełkach, których na tym wielkim obiekcie przy tym meczu nie brakowało. Człowiek oglądał z wypiekami na twarzy te wszystkie mundiale, zrywał się z łóżka by obejrzeć jakąś Irlandię z Kamerunem w 2002, a tu widzi, że kibiców z Sankt Petersburga – przecież pięciomilionowego miasta – takie wydarzenie raczej nie kręci. Trochę szkoda. W ogóle Rosjanie są gdzieś obok tego mundialu, wczoraj wieczorem w Moskwie świętowały raczej tylko małe grupki.

Reklama

Być może nie kręci ich mundial, a kręci pójście w piątkowy wieczór na miasto – i to bym już był w stanie zrozumieć, bo to jest naprawdę ładne. Wychodzę z dworca kolejowego i idę na główną ulicę, Newski Prospekt, z której schodzę dopiero po 40 minutach spaceru. Po drodze mijam szerokie, prostopadłe, szerokie arterie. Miasto jest takie, hmm… geometryczne? Wygląda trochę tak, jakby jakiś car przyjechał kiedyś do Petersburga i powiedział: – O, tu będzie kiedyś metropolia, budujmy wszystko więc od początku jak w metropolii. No więc ulice są szerokie, logicznie rozłożone, każdy budynek nawiązuje do rosyjskiego przepychu – ale takiego z klasą, bez kiczu. Co chwilę mijam jakąś wodę – Petersburg został ulokowany na około stu wyspach, co przełożyło się na 800 mostów wybudowanych w granicach miasta. Gdzieniegdzie nazywa się go Wenecją Północy.

Jest tu tak ładnie, że nawet na ulicy nie sprzedaje się tu badziewnych pamiątek, a… łyżki.

DSC02199

W dawnych czasach można było ulepić z tego zestaw i podarować parze młodej. 

No dobra, tandeta oczywiście także się szerzy. Po wyjściu z dworca przechodniów atakują wąsaci panowie z kamizelką z napisem „18+” sprzedający feromony. Legenda głosi, że głównie dla kobiet, bo według naszych wyliczeń – doceńcie precyzję – w Petersburgu na jednego mężczyznę przypada bardzo dużo lasek. Ogólnie uważa się to w Rosji za swego rodzaju problem społeczny (oczywiście tylko dla kobiet, mężczyźni nie narzekają).

Na każdym stoisku można kupić coś z Władymirem Putinem. Kubek? Magnes? Koszulka? Wszystko się znajdzie. Moim faworytem t-shirt, na którym Putin dostojnie ujeżdża niedźwiedzia – i to godne, i żartobliwe.

DSC02207 DSC02197

Jedyny kraj, w którym przed przywódcą w portki narobi nawet niedźwiedź. 

Czapki oczywiście z sierpem i młotem. 

Biznes kręciło nawet kilka średnio atrakcyjnych dziewczyn, które przebrały się w krótkie spódniczki i robiły sobie z obcokrajowcami foty, a później kasowały ich za to na pieniądze, co w sumie i tak jest lepsze niż wakacje na truskawkach. W kwestii suwenirów wygrywają jednak dwie inne pozycje. Pierwsza – wódka w puszce.

IMG_4239

W Rosji podobno się tym przepija. 

IMG_4231

Druga – seta kibica. Jeśli ustalimy proporcję jedna bombka = jeden gol, Rosjanie wczoraj dobrze dali w palnik. 

W Sankt Petersburgu można było uwolnić się od Południowców – na mieście dominował już tylko Iran i Maroko i z obiema nacjami mam pewien problem. Pierwsza szła na stadion dość głośno, za to już na nim siedziała cichutko. Druga za to spokojnie zmierzała na stadion, za to już na nim imponowała żywiołowością. W ogóle ten mundial jest póki co dość spokojny. Gdy decydowałem się na podróż do Sankt Petersburga kibicowskim nocnym pociągiem, nastawiałem się na międzynarodową imprezę i niezmrużenie oka do wczesnych godzin porannych. Do niczego takiego jednak nie doszło – wszyscy szybko poszli spać, żadnych śpiewów czy pijaństwa nie było. Nawet kibice z Maroka i Iranu, którzy świąteczny nastrój powinni czuć najlepiej, nie działali absolutnie nic. Może w pociągu Allah widzi?

DSC02220 DSC02219 DSC02216

Problem mam także z ich meczem – zapowiadało się to na największy paździerz mundialu, z którego folklor będzie się aż wylewał, a tymczasem obejrzeliśmy całkiem nie najgorsze widowisko (w pierwszej połowie) z zaskakującą puentą (w drugiej). I dobrze, że udało im się znośnie zagrać, bo w drodze na stadion człowiek stwierdzał, że aż ciężko tym nacjom nie kibicować. W zasadzie miało się wrażenie, że idzie tam jeden kraj – z tym, że jeden ubrany na biało, drugi na czerwono. Kibice z Maroka bratali się z Irańczykami, nagrywali ich podczas śpiewów, robili wspólne zdjęcia – a ci z Iranu robili to samo. Fajna, rodzinna, totalnie pokojowa atmosfera. Szkoda tylko, że ten pokój przełożył się na rezultat. Maroko tak chciało, by ktoś w tym meczu strzelił gola, że całkiem przytomnie stwierdziło: skoro nie potrafimy sami, to chociaż pomóżmy naszym przyjaciołom. Gdyby padł bezbramkowy remis, obie ekipy po tym meczu mogłyby czuć się trochę jak przeciętny mieszkaniec Nowosybirska, który zrobi z kumplem jedną flaszkę, ale żona każe mu wracać do domu. Pozostałby niedosyt i przekonanie, że nic co dobre już nie czeka. A tak Iran zostaje z jakimiś tam szansami, przynajmniej teoretycznie.

Josif Brodski, poeta i eseista: – Rosji udały się trzy rzeczy: marynarka wojenna, literatura dwóch ostatnich stuleci i Sankt Petersburg.

Do listy trzeba dodać jeszcze mecz otwarcia mundialu 2018 i można się podpisać. Bo Sankt Petersburg dziś na pewno utrzymał poziom.

IMG_4232

IMG_4233 IMG_4234 DSC02205 DSC02213
DSC02202 DSC02200 DSC02198 DSC02195 DSC02192

Z Sankt Petersburga JAKUB BIAŁEK

Najnowsze

EURO 2024

Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu

Antoni Figlewicz
0
Boniek: Jechanie z nastawieniem, że niczego nie zdziałamy, to strata czasu
Piłka nożna

Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Szymon Piórek
12
Boruc odpowiada TVP, ale nie wiemy co. „Kot bijący się echem w zupełnej dupie”

Weszło

EURO 2024

Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]

Szymon Janczyk
8
Yma o Hyd! Jak futbol pomaga ocalić walijski język i tożsamość [REPORTAŻ]
Inne kraje

Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Michał Kołkowski
10
Sto lat za Anglikami. Dlaczego najlepsze walijskie kluby nie grają w krajowej lidze?

Komentarze

11 komentarzy

Loading...