Dawno nas tu nie było, minęło 12 długich lat. Zmieniła się piłka, ale zmieniliśmy się i my, nie wchodzimy już na salony jako zahukani chłopcy w garniturze z bierzmowania, meldujemy się pewniejsi siebie. We wdzianku skrojonym na miarę. Znamy dobre maniery, potrafimy się wysłowić, zaskoczyć ciekawą anegdotą. Ludzie nas lubią i szanują. Jednak czy to wystarczy, by zostać na tej imprezie długo? Rany, jak bardzo wierzymy, że tak!
NAJMOCNIEJSZY PUNKT
Nie odkryjemy Ameryki, musimy wskazać na Roberta Lewandowskiego. Poprzedni turniej napastnik Bayernu miał co najwyżej średni, okej, przepychał się z rywalami, ale jeśli ktoś wymaga tylko tyle od czołowej dziewiątki świata, to… Powodzenia. Nie był wówczas Robert sobą, pudłował w meczu z Ukrainą, za długo czekał ze strzałem w starciu z Niemcami, nie przekonywał ze Szwajcarią, dopiero z Portugalią pokazał błysk. Wiemy, dlaczego tak się sprawy miały: gość był najzwyczajniej w świecie zmęczony, w barwach Bayernu rozegrał aż 4236 minut. Teraz zespół z Monachium poszedł po rozum do głowy i kazał Polakowi biegać przez tylko 3757 minut (we wszystkich rozgrywkach), zapewniając mu odpowiedniego zmiennika. I to widać w postawie Roberta już przed samym turniejem – zarówno z Chile, jak i z Litwą, grał na wysokim poziomie.
Wiadomo, to tylko sparingi, tak słabych Litwinów mógłby odpalić również KTS Weszło, natomiast w kwestii Lewego jesteśmy optymistami. On sobie sam zdaje sprawę: to może być jego pierwszy i ostatni mundial, pierwsza i ostatnia szansa, by wskoczyć na jeszcze wyższą półkę w historii futbolu. A to taki facet, który korzysta z szans.
NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA
Gra w obronie. Wciąż wygląda to przeciętnie, a kontuzja Glika z pewnością budować mocnej konstrukcji z tyłu nie pomogła. Niby zagraliśmy na zero z Litwą, ale na zero z Litwą mógłby zagrać Michał Milowicz i koledzy. A tak:
– dwa gole od Chile
– dwie bramki od Korei
– gol od Nigerii
– jeden cios od Meksyku
– na zero z Urugwajem
– dwie bramki od Czarnogóry
– gol od Armenii
– na zero z Kazachstanem
– cztery sztuki od Danii
– gol od Rumunii
– gol od Czarnogóry
Zbierając to wszystko do kupy: w 2017 i 2018 roku potrafiliśmy zagrać na zero tylko wtedy, gdy mierzyliśmy się z beznadziejnym zespołem (Kazachstan) albo gdy graliśmy towarzysko (Urugwaj), albo gdy graliśmy towarzysko z beznadziejnym zespołem (Litwa). No, nie wygląda to dobrze, tym bardziej że mamy zakodowane coś głupiego w głowie: prowadzimy, a potem oddajemy pole i pozwalamy rywalowi wyrównać stany meczu, prowadząc nawet 2:0. Tak było z Czarnogórą, Chile i Koreą Południową.
Co pociesza? Fakt, że przed Euro nie broniliśmy znowu dużo lepiej, a na samym turnieju straciliśmy ledwie dwie bramki. Jedna była nieoficjalnym trafieniem mistrzostw, druga wpadła fartownie po rykoszecie.
KADRA
KLUCZOWY ZAWODNIK
Poza Robertem Lewandowskim powinien nim być i mamy nadzieję, że będzie, Piotrek Zieliński. Jeśli wierzyć, że w najbliższej przyszłości któryś z Polaków wskoczy do ligi Roberta i będzie można go tytułować mianem gracza o klasie światowej, najłatwiej wskazać właśnie Zielińskiego. Technika, zmysł do gry kombinacyjnej, dobry przegląd pola, dobry strzał z dystansu, przyzwoite warunki fizyczne. Ma ten chłopak dużo argumentów w ręce, by błyszczeć, dlatego wkurzały głosy, że nie może rozwinąć skrzydeł w kadrze, bo gra inaczej niż w Napoli. Bla, bla, bla, tania wymówka, Piotrek cieniował w kadrze, ponieważ stał metr wyżej niż we Włoszech. Rany, pewnie samemu zawodnikowi było głupio, słysząc takie gadanie. Na szczęście wygląda na to, że Zielu czuje się w reprezentacji coraz mocniejszy, bo podejmuje odważne decyzje i jedna-dwie wpadki na początku meczu nie psują jego optymizmu. Chyba dużo dał mu gol z Koreą, wtedy mocno uwierzył, że może być w tym zespole nawet postacią numer dwa, zaraz po Lewandowskim.
Potrzebujemy jego zmysłu do kreacji, by zaskoczyć przeciwnika, potrzebujemy jego dryblingu, by mieć choć trochę więcej miejsca na boisku. Jeśli trafi z formą, zyskamy ogromny atut.
TURNIEJOWY SCENARIUSZ
Marzy nam się coś wielkiego, ale odłóżmy na chwilę kibicowskie sympatie (ba, sympatie – miłości!) na bok. Sprawdźmy, jak nas widzi Totolotek.
Polska – Senegal 2,45 3,20 3,25
Polska – Kolumbia 3,35 3,25 2,25
Polska – Japonia 1,85 3,55 4,35
Cóż, według tych kursów bukmacher przed mundialem obsadza nas w roli drużyny numer dwa w grupie G. Później wpadlibyśmy na Belgów lub Anglików i chyba nie do końca można byłoby nas skreślać, szczególnie, jeśli rywalem byliby Wyspiarze. A mecz w ćwierćfinale? Zostawmy to… Przynajmniej na razie.
KOMU BĘDZIEMY KIBICOWAĆ
Jasne, że wszystkim, ale pewnie jeszcze mocniej serce zabije, gdy – oby, oby! – gola strzeli Błaszczykowski. Niebywałą przeszedł przemianę: od biletera, do gościa, dla którego włącza się mecze reprezentacji. Ambicja, upór, poświęcenie. Jakbyście nas zapytali, to tak na szybko te trzy słowa kojarzą nam się z Kubą w kadrze. Życzymy mu kolejnego dobrego turnieju i… gola z karnego. Dla symboliki.
OPINIA EKSPERTA
– Nasza grupa jest z jednej strony tajemnicza, a z drugiej mocna. Do przeciwników podchodzimy z dużym szacunkiem, ale wierzymy też w nasze możliwości. Nie będę wskazywał faworyta do wygrania grupy. Na mundialu zagrają same świetne zespoły, wystarczy zresztą spojrzeć, kogo w Rosji zabraknie. Losowanie było dobre, ale byliśmy też przygotowani na grę z największymi potęgami. Stało się inaczej. Drużyny, które wylosowaliśmy, czyli Senegal, Japonia i Kolumbia są zespołami świetnie spisującymi się na swoich kontynentach. Prawdziwe emocje dopiero się zaczęły, czas rozpocząć naszą pracę – jeśli nie usnęliście, to dodamy, że tak mówił Adam Nawałka po losowaniu.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Według oficjalnych doniesień, Sławomir Peszko nie jest w kadrze dla atmosfery.
FILMOWY ODPOWIEDNIK
Orzeł wylądował.
No, chociażby w ćwierćfinale!
NAJLEPSZA JEDENASTKA GRUPY H