Gdy oglądaliśmy ceremonię otwarcia mistrzostw świata, pomyśleliśmy: “Nie ma bata, mecz nawet przez chwilę nie zbliży się poziomem do występu Robbiego Williamsa”. Bądźmy szczerzy: na Łużnikach mierzyła się średnia ekipa z najsłabszą na mundialu. Rosja kontra Arabia Saudyjska. Ci pierwsi dostawali w starciach towarzyskich cały czas w cymbał. A dzisiaj wyszli i rozgromili Saudyjczyków. Gospodarze wygrali na ogromnym luzie, a to ostatnimi czasy nie jest rzeczą powszechną.
Nie bez kozery mówi się, że mecz otwarcia jest tak naprawdę najważniejszy w kontekście awansu z grupy. Jeżeli dostajesz w nim po łapach, wprowadzasz do szatni smutek, rozczarowanie i tylko nieliczni wychodzą z tak beznadziejnej sytuacji. Gdy wygrasz – drużyna czuje, iż jest na fali, często idzie za ciosem. I tu pojawia nam się kolejny plus w niemal idealnym scenariuszu dla Sborny. Mianowicie mecz otwarcia Rosjanie grali z ekipą towarzysko-piknikową.
Arabowie zaprezentowali się… absurdalnie. Na boisku panował kompletny chaos. Szczerze powiedziawszy, nie wydaje nam się, aby Miedź Legnica gorzej poradziła sobie dzisiaj w Moskwie, niż reprezentacja Juana Pizziego. Sam mecz nas nie powalił na kolana i to głównie ze względu na synów szejków. To, co zrobili Omar Hawsawi do spółki z Mohammedem Alburaykem przy drugiej bramce dla Rosjan, było piłkarskim kryminałem. Czeryszew zakręcił nimi, niczym Rafał Brzozowski kołem fortuny. Żeby było jasne: nie jest to komplement.
Ciężko nam oceniać Rosjan. To trochę tak, jakbyśmy mieli za zadanie zestawić ze sobą nawet średniej klasy samochód z koniem na biegunach. Wszystko fajnie, misiaczki w szatni, Putin wraca do swojej zajebiście drogiej twierdzy z uśmiechem na ustach, ale… Ałan Dzagojew (tak, to ten, który w 2012 napsuł nam tyle krwi w starciu na Narodowym) doznał kontuzji. Chłopa nam szkoda, nie wygląda to na uraz, który można rozbiegać (choć jesteśmy w atelier u Czerczesowa, rundka w górach i gotowe). A jemu ten mundial należał się jak psu buda. Zwyczajnie, za te wszystkie lata prezentowania dobrego poziomu w kadrze.
Już pomijamy klasę Arabii Saudyjskiej – Rosja ją zdemolowała. Nie chodzi o to, że Azjaci oddali piłkę, cofnęli się na swoją połowę, kładli się na boisku jak popieprzeni. Chcieli, nawet od czasu do czasu atakowali, jednak nawet Salomon z pustego nie naleje. Kadra Pizziego była wyraźnie słabsza, nie posiadała odpowiednich umiejętności. Możemy tylko domniemywać, w jak czarnym zaułku musiał znaleźć się futbol na tamtym kontynencie. Patrząc na dzisiejsze spotkanie – sądzimy, iż “Zielone Jastrzębie” swój udział na mundialu wygrały w karty.
Z tego względu nie wyciągajmy pochopnych wniosków dotyczących Rosjan po spotkaniu z zespołem, który miałby spore problemy z ograniem Widzewa Łódź. Tak, obecnego Widzewa Łódź.
Fot. newspix.pl