Arsenal? Nie. Liverpool? Skąd. To Diego Simeone i Atletico Madryt mają największy dar przekonywania, przynajmniej według Thomasa Lemara, który porozumiał się z hiszpańskim klubem w sprawie transferu. Według wstępnych plotek, Monaco zainkasuje za swojego zawodnika około 70 milionów euro.
Lemar trafi ostatecznie na Wanda Metropolitano, choć długo plotkowało się o jego przenosinach do Premier League. W zasadzie to transfer do Arsenalu był już prawie pewny rok temu, gdy talent reprezentanta Francji eksplodował na arenie europejskiej. Lemar szalał w Lidze Mistrzów, gdzie Monaco zawędrowało aż do półfinału, a Arsenal miał za niego wówczas zapłacić prawie 90 milionów euro. Ostatecznie operacji nie sfinalizowano, wychowanek Caen spędził jeszcze rok w klubie z księstwa i teraz wylądował w Primera Divsion. Zignorował też namowy Fabinho, kolegi z Monaco, który zapraszał go do Anfield, gdzie sam się niedawno przeniósł.
Thomas Lemar to dość specyficzny zawodnik, trochę wyciągnięty poza nawias dzisiejszego futbolowego piekiełka. Stroni od mediów, jest wstydliwy, stara się pozostawać w cieniu. To ostatnie zadanie jest jednakowoż dość trudne, kiedy tak znakomicie gra się w piłkę.
Przyszedł na świat w Gwadelupie, czyli tej samej, karaibskie okolicy, gdzie swoje pierwsze kroki stawiali wybitni francuscy obrońcy, Lillian Thuram i Jocelyn Angloma. Niemniej, według głosów miejscowych działaczy piłkarskich, między innymi Francka Louisa, Lemar to zdecydowanie największy talent, jaki kiedykolwiek się tam przewinął. Fakt, że jest to zawodnik nietuzinkowy. Technicznie – brylant, a do tego dochodzi wrodzona boiskowa inteligencja. Na rodzinnej wyspie było dla niego za ciasno już z wieku trzynastu lat, wtedy wpadł w oko skautom Caen. Z tym klubem awansował do Ligue 1, grając między innymi u boku N’Golo Kante.
W swoim debiucie zmienił Jerome’a Rothena, innego znakomitego francuskiego skrzydłowego. Ostatecznie poszedł tą samą drogą, co kiedyś Rothen – swoją karierę postanowił rozwijać w Monaco, jednak wygląda na to, że sufit Lemara jest zawieszony znacznie wyżej. Dopiero w Księstwie jego kariera ruszyła z kopyta.
Dopiero co zakończony sezon – tak jak całe Monaco – miał dość cichy. Tylko dwa gole, lecz, z drugiej strony, aż dziesięć asyst w Ligue 1. Kiedy tylko był zdrowy, występował od pierwszych minut, a Didier Deschamps nie wahał się i bez problemu znalazł dla niego miejsce w swoim gwiazdozbiorze, jaki zabrał na mistrzostwa świata do Rosji. Wziął nowego skrzydłowego Atletico kosztem na przykład Anthony’ego Martiala.
Czy 22-latek zastąpi w zespole Los Rojiblancos Antoine’a Griezmanna, który zdaje się być coraz bliżej Barcelony? Były piłkarz Realu Sociedad co prawda ostatnio znowu przeciągnął operę mydlaną, aczkolwiek cel jego destynacji wciaż pozostaje taki sam – Camp Nou. O ile oczywiście nagle się nie rozmyśli, tak jak rok temu względem Manchesteru United. Kobieta przecież zmienną jest, a Antoine trochę tak się zachowuje… Hiszpańskie media co chwilę przyjmują inną narrację, lecz ta dominująca wciąż dotyczy opuszczenia ekipy Los Colchoneros przez napastnika.
Atletico musi zatem się odpowiednio zabezpieczyć. Na pewno jednak przyjście Lemara nie będzie wymianą jeden do jednego, bo obaj zawodnicy różnią się od siebie nie tylko pozycją, ale i po prostu piłkarskim profilem. Aczkolwiek, Lemar jest na tyle wszechstronny, że Simeone z pewnością znajdzie dla niego w swojej misternie utkanej układance odpowiednie miejsce. Tak jak znalazł dla Griezmanna, z którego uniwersalności Cholo także zawsze chętnie korzystał.
Atletico to akurat taki zespół, który powinien Lemarowi pasować. Idealny do rozwoju, ze ścisłego europejskiego topu, z ambicjami sięgającymi Ligi Mistrzów. Z drugiej strony – w cieniu Królewskich, trochę poza tym zgiełkiem, jaki w Hiszpanii wywołują oni oraz Barcelona. Lemar nigdy pewnie nie będzie najbardziej chwytliwym towarem reklamowym, lecz czołowym skrzydłowym świata? Jak najbardziej. O ile oczywiście spodobają mu się dyby taktyczne Diego Simeone, do których nie potrafili się przystosować chociażby Carrasco, Gaitan czy ostatnio Vitolo.
Ale to tylko cień wątpliwości, o jakie się pokusimy. Pod każdym innym aspektem 70 milionów euro to – w dzisiejszych realiach i biorąc pod uwagę klasę zawodnika – raczej odpowiednia cena.
fot. 400mm.pl