Reklama

Mamy deja vu, Kafarski znowu obejmuje spadkowicza

redakcja

Autor:redakcja

11 czerwca 2018, 19:59 • 2 min czytania 11 komentarzy

Kilka dni temu Sandecja rozstała się z Kazimierzem Moskalem, który nie dokonał cudu, jakim byłoby utrzymanie sądeckich piłkarzy w ekstraklasie. Na jego miejsce wskoczył dzisiaj Tomasz Kafarski. Oczywiście jego głównym zadaniem będzie utrzymanie drużyny na zapleczu, ale także zbudowanie ekipy, która potrafi grać w piłkę… Bez dwóch zdań, pamiętając wyczyny Sączersów z poprzedniego sezonu, z tym drugim będzie najtrudniej. Tym bardziej że Kafarskiego niekoniecznie można uznać za specjalistę od tego typu zadań. 

Mamy deja vu, Kafarski znowu obejmuje spadkowicza

Logiki w zatrudnieniu Kafarskiego nie ma żadnej, bo już rok temu Górnik Łęczna powierzył mu podobne zadanie, a później żałował. Bardzo szybko żałował, bo zwolnił Kafarskiego już w połowie listopada. Czy za szybko? Cóż, po 17. kolejkach piłkarze z Łęcznej na koncie mieli zaledwie 17 oczek i zajmowali przedostatnie miejsce w tabeli. Wyprzedzali jedynie Ruch, który był ukarany pięcioma ujemnymi punktami. Na dodatek Górnik wyleciał z Pucharu Polski po porażce z III-ligowym Ruchem Zdzieszowice. Jak łatwo się domyślić gra drużyny z Łęcznej również nie porywała. Ostatecznie Górnik spadł z ligi i nikt nie powinien mieć żadnych wątpliwości, iż Kafarski solidnie się do tego przyczynił.

Zanim 43-letni trener trafił do Łęcznej, dwa lata spędził w pierwszoligowej Bytovii. Bogaty właściciel chciał, by były trener Lechii zbudował ekipę, która włączy się do walki o awans. Na chęciach się jednak skończyło, bo sezon 15/16 Kafarski skończył na 8. lokacie. W kolejnym doprowadził do takiej sytuacji, że został zwolniony. Ostatecznie bytowianie utrzymanie wywalczyli w barażu, ale już z innym trenerem. Wychodzi więc na to, że w ostatnich trzech latach nowy szkoleniowiec Sandecji ponosił porażki na boiskach I ligi. Naprawdę dużo nie brakowało, a przyczyniły się do spuszczenia o poziom niżej dwóch drużyn, które przecież miały spore aspiracje.

Spadkowicza ekstraklasy już teraz opuściło trzech zawodników, ponieważ Filip Piszczek i Adrian Danek przenieśli się do Cracovii, a Aleksandyr Kolew do Arki Gdynia. Na tym na pewno się nie skończy, ale nowy prezes klubu, Tomasz Michałowski zapowiada, że w perspektywie trzech lat chce wrócić do ekstraklasy. Czy dokona tego z Kafarskim za sterami? Z logicznego punktu widzenia nie, ale przecież mówimy o lidze, w której logikę spokojnie można odłożyć na półkę z bajkami.

Fot. FotoPyk

Reklama

Najnowsze

Komentarze

11 komentarzy

Loading...