Bocelli w Gdańsku – 199 złotych. Deep Purple w Krakowie – 190. Starcie Widzewa z Lechią Tomaszów Mazowiecki – 199 złotych, oczywiście u konika, bo o bilety na batalię o awans z III ligi trudniej, niż o składowisko śmieci nie notujące pożarów.
Cena w dniu meczu jeszcze wzrośnie, nie zdziwi nas, jeśli przeskoczy Eltona Johna w Tauron Arenie – 240 PLN.
Źródło: 90minut.pl
Ten długi, rozczarowujący pod względem piłkarskim sezon RTS-u może pójść w zapomnienie, jeśli tylko dzisiaj w meczu o wszystko z Lechią uda się klepnąć awans, zafundować kibicom happy-end. W Widzewie nastroje są optymistyczne, a już na dziś oficjalnie zaplanowana jest feta i przemarsz kibiców spod stadionu na Plac Wolności.
I owszem, gdyby grały budżety, gdyby grała liczba kibiców, rozpoznawalność, historia, Widzew wygrałby 5:0.
Ale te wszystkie kwestie nie wychodzą na boisko. Widzew jest faworytem, ale Lechia naprawdę potrafi grać w piłkę.
Czyste, nieubłagane fakty: to tomaszowski RKS jest najlepszą drużyną wiosny, zdobył 37 oczek przy 35 widzewskich. Może Widzew ma najszczelniejszą obronę, ale to Lechia jest ekipą, która ma największą łatwość strzelania bramek. Poza doświadczonym Tomaszem Płonką, autorem szesnastu goli, próbowany dwa lata temu w Śląsku 24-letni pomocnik Wiktor Żytek ustrzelił dyszkę, tyle samo co klubowa legenda, wychowanek grający w Tomaszowie od juniora, Kamil Szymczak. Także Jakub Rozwandowicz – kiedyś juniorzy m.in. Legii, Młoda Ekstraklasa w Widzewie – ma więcej skalpów na bramkarzach od najlepszego snajpera Widzewa, Mateusza Michalskiego, wygrywając dziewięć do ośmiu. A jest przecież jeszcze choćby filigranowy Marcin Mirecki, król strzelców III ligi w sezonie 15/16 (wtedy trzydzieści bramek, w tym sześć).
Owszem, nikt nie gra lepiej u siebie niż Widzew. Co prawda i tak wynik jest rozczarowujący, bo jakikolwiek remis przy osiemnastu tysiącach zdzierających gardło kibiców jest kompromitacją, ale łodzianie jednak na swojej arenie zawodzą rzadziej. Ostatnie trzy mecze w Łodzi to bezdyskusyjne zwycięstwa – 2:0 nad Polonią, 3:0 nad Wikielcem, 3:0 nad Drwęcą.
Ale przecież nikt nie gra na wyjazdach lepiej niż Lechia, której jedenaście zwycięstw poza własnym domem musi budzić respekt. Sokół Aleksandrów Łódzki, zespół z czołówki, został sprany w Aleksandrowie aż 6:0. Ta ekipa po prostu ma siłę ognia. Zespół Bogdana Jóźwiaka lubi wciągnąć rywala do tańca, pozwolić mu na to, by rozgrywał piłkę, zaatakował, a gdy przyjdzie odpowiednia chwila, potrafi bezlitośnie wykorzystać zostawione przez przeciwnika wolne przestrzenie. Tutaj punkt przewagi dla Lechii – Widzew zagra w to, co lubią w RKS-ie. Nikt w Łodzi nie wyobraża sobie przecież gry na remis.
Bo przecież choć ewentualny remis – trzymajmy się faktów – urządzałby RTS (trzymaliby los w swoich rękach i wystarczyłoby ograć Sokół Ostródę w ostatniej kolejce), tak sprawiałby, że fetę należałoby w trybie nagłym odwołać. To natomiast nie jest scenariuszem, jaki ktokolwiek na Widzewie bierze pod uwagę. Wystarczy już, że do ostatnich kolejek trzeba drżeć o awans i toczyć takie mecze jak ten.
Najwięcej pytań pada o postawę Lechii, kując teorie spiskowe. Tomaszów Mazowiecki to bastion widzewskich kibiców. Klub w razie awansu nie będzie mógł rozgrywać meczów u siebie. Możnego sponsora, który sypałby pieniędzmi jak z rękawa, brak. Niektórzy zastanawiają się, czy nawet w przypadku wygrania ligi nie powtórzy się zeszłoroczny casus Drwęcy, przepuszczającej ŁKS.
W Tomaszowie jednak wszyscy przekonują, że są gotowi na grę wyżej. Trener Bogdan Jóźwiak w tygodniu prowadził treningi puszczając z rozkręconych na pełny regulator głośników widzewski doping. Czy tak postępuje szkoleniowiec, który wywiesza białą flagę? Jóźwiak to jeden z najbardziej utalentowanych trenerów regionu, specjalista od dobrych wyników w średnio komfortowych warunkach, który ma prawo wierzyć, że jeśli wygra na RTS-ie, może wreszcie zasłuży na poważniejszą szansę. Jego ostatnie wyniki:
Sezon 13/14, Warta Sieradz: 4 miejsce w III lidze łódzko-mazowieckiej.
Sezon 14/15, Pelikan Łowicz: 4 miejsce w III lidze łódzko-mazowieckiej.
Sezon 15/16, Pelikan Łowicz: 7 miejsce w III lidze, tyle samo punktów co ŁKS i Legia II, utrzymanie w reorganizowanych rozgrywkach (spadało pół ligi).
Sezon 16/17, Pelikan Łowicz: zwolniony w październiku, wyniki:
Źródło: 90minut
Sezon 17/18: Lechia Tomaszów, bitka o awans do II ligi.
Co ciekawe, Jóźwiak kończył swoją przygodę z Widzewem właśnie u Smudy. To jego ostatni mecz dla RTS przed transferem do Petrochemii (dla Widzewa rozegrał 107 ekstraklasowych meczów, strzelił 11 bramek):
Źródło: 90minut.pl
Zespół Lechii jest mieszanką weteranów, dla których to mecz życia, swoiste ukoronowanie kariery, a także młodych zdolnych, dla których to może być trampolina do dużej piłki. Działacze zapewniają, że staną na wysokości zadania, już zgłosili do II ligi obiekt w Opocznie – 28 kilometrów drogi to nie ten sam dystans, co 65 z Nowego Miasta Lubawskiego do Grudziądza. Z docierających sygnałów wynika, że wniosek licencyjny Lechii nie jest zagrożony, spokojnie może grać wyżej.
Dla Widzewa to mecz tym ważniejszy, że dzieje się kilka dni po decyzji Murapolu o niewykupywaniu większościowego pakietu akcji – 79% – w RTS. Z zarządem pożegnali się dwaj ludzie Murapolu – Michał Sapota, któremu ludzie Widzewa zarzucają, że najlepiej wypadał w licznych wywiadach, a także Jarosław Matusiak, który miał pojawiać się w klubie od wielkiego dzwonu, zazwyczaj na mecze. Skąd taka decyzja Murapolu? Cytat za portalem Forsal.pl:
„Powodem decyzji Murapolu są prace przygotowujące spółkę do debiutu na giełdzie warszawskiej i w tym kontekście potrzeba reorganizacji spółki w kierunku klasycznego dewelopera, ograniczającego ryzyko dywersyfikacji działalności poza działalność podstawową. Jednocześnie Murapol wytłumaczył, że wysoko ocenia dotychczasową współpracę sponsoringową z tym szanowanym klubem, którą pragnie kontynuować.”
Czy to dla Widzewa trzęsienie ziemi? Osoby będące blisko klubu twierdzą, że nie. Po pierwsze, przecież właśnie Widzew przedłużył współpracę ze sponsorem głównym, firmą ZCB Owczary, producencie pustaków, cegieł i wyrobów ściennej. To jej TERMOton widniał cały sezon na widzewskich koszulkach. Co więcej, ZCB zwiększy zaangażowanie finansowe o 70%. Podobnie postąpiła kancelaria Inkaso, a już w lutym umowę o współpracy przedłużyła sieć szkół Cosinus. Sponsorzy garną się do RTS, może nie tak możni jak Murapol, ale i tak tworzący tkankę finansowania zdrowszą niż ta, którą zastaniemy w niektórych klubach pierwszej ligi. Poza tym Widzew, przy unikatowej jak na ten poziom frekwencji, spokojnie mógłby nawet w drugiej, a może i pierwszej lidze bazować na budżecie opartym w lwiej części na wpływach ze sprzedaży karnetów i biletów. Sytuacja finansowa jest dobra, rok zamknięto z nadwyżką.
Po drugie, wielu narzekało na współpracę z Murapolem, który obiecywał wiele, ale ostatecznie skończyło się głównie na drogich transferach, których symbolem jest Robert Demjan. Sześć bramek piechotą nie chodzi, ale przecież ściągano za krocie byłego króla strzelców, oczekiwania były większe. Znakomita sprzedaż karnetów – przecież nie zasługa Murapolu. Inicjatywy takie jak Wielka Orkiestra Widzewskiej Pomocy, Widzewska Choinka, obchody dnia dziecka – również. To wszystko płynęło oddolnie, zwykle od kibiców, a tam, gdzie oczekiwano najwięcej po deweloperze, czyli choćby w tematach akademii piłkarskiej, nie działo się wiele. Tyle dobrego, że z końcem maja zatrudniono na stanowisko dyrektora akademii Marcina Płuskę, utalentowanego szkoleniowca, który robił z Widzewem awans do III ligi. Baza, organizacja, wszystkie palące potrzeby – to wszystko owszem, było poruszane, ale wyłącznie w wywiadach z Sapotą, który opowiadał o integracji szkół sportowych z akademią i innych faktycznie ciekawych pomysłach, jednak pozostających w próżni. Wiadomo, że w rok nie można zrobić rewolucji, szczególnie gdy ważyło się czy Murapol przejmie klub, ale mimo wszystko widzewiacy byli rozczarowani biernością. Łez za deweloperem nie wylewa nikt.
Mecz poprowadzi arbiter drugoligowy, Łukasz Kuźma z okręgu białostockiego. Stawka jest największa od lat, ale czy to mecz o być albo nie być? Prawda jest taka, że Widzew to nie Titanic. Przetrwałby zderzenie z górą lodową, jaką byłby brak awansu. Na pewno jednak wówczas by wyhamował, tymczasem wciąż niesie go rozpęd, jaki dał mu stadion. Szybki powrót do elity może być uzależniony od wykorzystania tego pędu, który dzisiaj o 17:00 albo poniesie piłkarzy RTS, albo ich przewróci.
Fot. FotoPyK