Maroko na mundialu jest jak dziewczyna 6/10. Jawi się jako całkiem spoko laska, gdy rozmawiasz z nią sam na sam – zauważasz jej zalety, podobają ci się te piegi wychodzące na jej nosie przy pierwszych muśnięciach słońca, intrygują cię jej nieszablonowe zainteresowania. Wydaje ci się, że to może być niezły materiał na żonę. Ale gdy ta „szóstka” wchodzi do klubu w towarzystwie dwóch mocnych „dziewiątek”, to z miejsca o niej zapominasz, a twoje oczy przyciągają dwie nowe faworytki. W grupie B to Portugalii i Hiszpanii będziemy prawić najbardziej wyszukane komplementy, a o Maroku możemy powiedzieć tylko tyle, że jest sympatyczne.
NAJWIĘKSZA ZALETA
Nikt nie potraktuje ich w pełni poważnie. Maroko to klasyczna drużyna, na którą 95 procent Januszy przed telewizorami zareaguje „eeeee, kto?”. Większość piłkarskiego świata ma ich za pastuchów, którzy kopią piłkę między grabieniem piasku na pustyni, skręcaniem gibonów i klepaniem wielbłądów po ich wielkich zadach. Taki Cristiano Ronaldo ostatni raz o piłkarzu z Maroka usłyszał, gdy w szatni Hakimiemu wypadł marokański paszport z torby treningowej. Wiemy, że zaraz naprostuje nas w komentarzach fan marokańskiego futbolu, że przecież w 1998 roku jeden z reprezentantów Hiszpanii grał z reprezentantem Maroka, ale wiecie co? Zapytajcie dziesięciu przeciętnych ekspertów piłki nożnej, by z marszu wymienili wam ośmiu Marokańczyków kopiących w piłkę. Coś czujemy, że możecie nie dostać kompletu nazwisk, a lista urwie się na Benatii, Ziyechu czy Boussoufie.
Przy tej pozycji outsidera Maroko ma jednak pełnie argumentów, by trafić silniejszego rywala celnym strzałem prosto w pysk. Większość kadrowiczów piłkarskie szlify zbierała w Europie, paru z nich robi przyzwoite kariery w solidnych klubach. Mają naprawdę niezłą linię pomocy z przedstawicielami Feyenoordu, Fenerbahce, Schalke czy Ajaksu. To nie Arabia Saudyjska, której nazwiska piłkarzy tworzy generator-arabskich-nazwisk.com i w której trudno nam skojarzyć jakiekolwiek ananasa.
Przy tym Maroko naprawdę zajebiście gra w defensywie. Łatwiej z kilometra wypatrzeć lukę między jedynkami Tomasza Karolaka niż strzelić gola bandzie dowodzonej przez Medhiego Benatię. Zresztą obczajcie bilans bramkowy drużyny Herve Renarda w decydującej fazie eliminacji:
NAJWIĘKSZA BOLĄCZKA
Grupowi rywale. Trochę nam żal tego Maroka, bo na papierze wyglądają po prostu jak przyzwoita drużyna – silnie obsadzony środek pola (Harit, El Ahmadi), paru magików (Ziyech, Belhanda), doświadczony lider defensywy (Benatia), ciekawy talenciak U21 (Hakimi), napastnik strzelający kilkanaście goli w całkiem poważnej lidze (Boutaib). Teoretycznie niczego na gwałt im nie brakuje. Wyobrażamy sobie, że marokański dziennik sportowy „Al-Przegląd Sportalabed” pompował już balonik po wygranych w cuglach eliminacjach. A tu przyszły losowanie i bach! – Hiszpania, bach! – przyjaciele Ronaldo.
Maroko byłoby naprawdę solidnym kandydatem na czarnego konia mistrzostw, ale póki co mogą być jedynie czarnym koniem wśród afrykańskich drużyn w grupie B.
SKŁAD
KLUCZOWY ZAWODNIK
Medhi Benatia. Jeśli Marokańczycy będą tak ogarniali ten pierdolnik w defensywie, jak ogarniali w eliminacjach, to będzie dobrze. Ale pamiętajmy, że wtedy golili Zespół Kumpli Jarka Jakimowicza Gabon i Mali, więc było to wyzwanie kapinkę ciut trochę bardzo cholernie łatwiejsze, niż gra przeciwko Portugalii czy Hiszpanii. Benatia jest kluczowym elementem tej układanki – ma najwięcej występów w kadrze, ma za sobą największe doświadczenie w europejskich pucharach, gra w najlepszym klubie (Hakimi to tylko rezerwowy Realu). Benatia jest jak przewodnicząca zespołu cheerleaderek, która staje na samym środku budowanej piramidy i na swych ramionach trzyma całą konstrukcję.
TURNIEJOWY SCENARIUSZ
Na dzień dobry Maroko przejdzie się swoim zaprzęgiem po Iranie (a propos przejeżdżania – w Maroku jest pochowany wynalazca przejścia dla pieszych). Wobec tego starcie z Portugalią stanie się meczem o wszystko. Redaktorom marokańskiego „Al-Przegląd Sportalabed” zaczną już się kończyć historie militarne, z których będą tworzyć barwne metafory dla starcia z Ronaldo i spółką. Gdy dojdą już do walk Tariqa ibn Ziyada z VIII wieku, wtedy zacznie się mecz, który ostatecznie Maroko przegra. Ale sytuacja w grupie wciąż nie będzie rozstrzygnięta – o wszystkim zadecydują derby Cieśniny Gibraltarskiej. Na dwa dni przed meczem nad wodami Morza Śródziemnego Marokańczycy będą pokazywać Hiszpanom gołe dupy, Hiszpanie będą odpowiadać im sprośnymi transparentami. Ostatecznie po skromnym zwycięstwie Europejczyków Lwy Atlasu wrócą z pustymi rękoma. Al-wstyd, al-żenada, al-kompromitacja, al-nie-wracajcie-do-domu.
KOMU BĘDZIEMY KIBICOWAĆ?
Medhiemu Benatii. Żeby już nikt nigdy nie potraktował go jak te hostessy:
Kto nigdy nie został w ten sposób olany ciepłym moczem, ten nie zna życia. Minuta ciszy nad zdeptaną dumą Benatii.
OPINIA EKSPERTA
„Pokaż na co cię stać,
ale nie jeden raz,
słuchaj, słuchaj, aj, aj”
– Piotr Kupicha, znany specjalista od piłki marokańskiej, wspierający ciepłym słowem Lwy Atlasu w walce o wyjście z grupy.
FILMOWY ODPOWIEDNIK
Drodzy państwo, nie mogło być inaczej. Przed wami
*werble*
*nerwowe spojrzenie Katarzyny Dowbor*
*Hubert Urbański uśmiecha się kącikiem ust*
CASABLANCA
Ale już mniejsza w tym kontekście o fabułę. Chodzi nam raczej o powszechną ocenę tego filmu. Wielu recenzentów-fachowców nazwałaby go jednym z najciekawszych dzieł w historii kinematografii. Ale zwykły zjadacz chleba pewnie wie o „Casablance” tylko tyle, że coś takiego nakręcono i… tyle. Maroko jest taką „Casablanką” tej grupy – być może docenią je smakosze, ale solidna defensywa i intrygujący środek pola może okazać się zbyt czerstwy w porównaniu z rakietami Cristiano Ronaldo czy podaniami-ciasteczkami od Davida Silvy.
W tym oldschoolowym filmie jest też piękny cytat Ricka Blaine’a. – Z wszystkich barów we wszystkich miastach na całym świecie ona musiała wejść do mojego – mówi. To podobnie jak z Portugalią i Hiszpanią, które musiały akurat wejść do grupy z Marokiem.
SONDA WESZŁO
[yop_poll id=”126″]
NAJSILNIEJSZA JEDENASTKA GRUPY B