Reklama

Niezwykła regularność piłkarzy z Łęcznej. Znowu zlecieli poziom niżej

redakcja

Autor:redakcja

03 czerwca 2018, 15:23 • 3 min czytania 33 komentarzy

Piłkarze Paszulewicza nie mieli dzisiaj wiele do wygrania, bo swoją szansę na awans stracili już jakiś czas temu. Po drugiej stronie byli zawodnicy z Łęcznej, którzy musieli wygrać w Katowicach, by marzyć o utrzymaniu. Choć i zwycięstwo mogło nie wystarczyć, bo wiele zależało również od Stomilu Olsztyn i Pogoni Siedlce. Mieliśmy więc mecz o życie dla Górnika Łęczna, a szczerze mówiąc czasami odnosiliśmy wrażenie, że piłkarze Baniaka przyjechali na mecz z okazji Święta Plonów.

Niezwykła regularność piłkarzy z Łęcznej. Znowu zlecieli poziom niżej

W przerwie meczu dziennikarz “Polsatu Sport” zapytał Sergiusza Prusaka o to, jak podobała mu się pierwsza połowa? Doświadczony bramkarz był mocno wkurzony i podzielił naszą opinię, że pierwsze trzy kwadranse ekipa z Łęcznej kompletnie zawaliła. Miała być walka o byt, a właściwie goście zapomnieli, że strzelić bramkę można tylko wtedy, gdy atakuje się bramkę przeciwnika. Tym bardziej że katowiczanie nie zamierzali po raz kolejny zawieść swoich kibiców. Do ataków wzięli się bardzo szybko i na przerwę spokojnie mogli schodzić z prowadzeniem, gdyby Tomasz Foszmańczyk miał więcej szczęścia. Pomocnik GieKSy uderzał trzy razy, ale zawsze ktoś lub coś mu przeszkodziło. Za pierwszym – strzał zablokował Łuszkiewicz. Za drugim razem – futbolówka zatrzymała się na poprzeczce. Za trzecim razem – obronił Prusak.

Co ciekawe piłkarze Górnika przebudzili się dopiero po tym, jak boisko z powodu kontuzji opuścił Przemysław Pitry. W jego miejsce wszedł Jurij Wereszczak, który bardzo szybko stanął przed świetną okazją na zdobycie gola, lecz ostatecznie nie udała mu się ta sztuka. Choć był blisko, bo piłkę z linii wybił Lukas Klemenz. Warto przy tej sytuacji pochwalić również Mosnikova, który dogrywał do Ukraińca. Generalnie Estończyk wyglądał dzisiaj najlepiej, jeśli chodzi o graczy Górnika. Przede wszystkim kreował okazje i dawał nadzieję, bo potrafił nieźle uderzyć z dystansu, a także dograć do kolegów. Po jego dograniu przed dobrą okazją na zdobycie gola stanął Suchanek, ale Abramowicz dobrze skrócił kąt i wyszedł zwycięski z tego pojedynku.

Bramkarz Górnika mówił w przerwie, że w szatni musi paść sporo ostrych słów, aby coś ruszyło. Pewnie takie słowa padły, ale wiele to nie dało. Jedynie Prusak grał znakomicie, bo ratował swoją drużynę, gdy dwukrotnie strzelał Volas… Dopiero wejście Grzegorza Bonina w 58 minucie sprawiło, że goście zaczęli kreować sobie okazje bramkowe. Grzesiek znakomicie dograł do Wereszczaka, który znalazł się w sytuacji sam na sam, ale zamiast strzelać, wygonił się zbyt mocno do boku i spudłował z ostrego kąta. Były zawodnik Korony Kielce starał się rozruszać swoją drużynę na różne sposoby, ale przede wszystkim brakowało celnych uderzeń.

Pięć minut przed końcem przewracający się Zejdler, wpakował piłkę do siatki Prusaka, co oznaczało koniec marzeń dla ekipy Baniaka… Nie jest nam żal piłkarzy Górnika, bo mieli dzisiaj walczyć o swój byt i przyszłość, a totalnie dali ciała. Oczywiście umiejętności zawodnikom z Łęcznej brakowało przez cały sezon, ale dzisiaj powinni wygrać ten mecz sercem. Niestety ich poziom zaangażowania był na równi z tym piłkarskim.

Reklama

GKS Katowice – Górnik Łęczna 1:0

85′ 1:0 Zejdler

fot. NewsPix

Najnowsze

Komentarze

33 komentarzy

Loading...