Może zabrzmi to pompatycznie, ale w niektórych momentach tego sezonu Górnik Zabrze był dla nas jedynym światłem w tunelu, ostatnim promykiem nadziei przebijającym się zza ciemnych chmur, każącym wierzyć, że cała ta zabawa ma jeszcze jakiś sens, że Ekstraklasa nie zawsze jest Ekstraklapą. Ekipa Marcina Brosza weszła z buta do ligi, nie zamierzała się witać, tylko od razu zaczęła lać po łbie. Wiosną mogło się wydawać, że to powoli wygasa, ale w grupie mistrzowskiej wszystko wróciło do normy i efektem są europejskie puchary, a przynajmniej ich przedsionek. Górnik wraca na międzynarodową arenę po 23 latach przerwy.
Zabrzanie zakończyli sezon ze zdecydowanie najlepszą ofensywą ligi. Strzelili 68 goli, aż 13 więcej niż następne w tym zestawieniu Legia i Jagiellonia. Oczywiście tak odważny styl gry miał swoje konsekwencje w obronie. Śląski beniaminek stracił 54 bramki, czyli tyle samo, ile m.in. ostatnia w tabeli Sandecja. W całej lidze piłka częściej wpadała jedynie do siatek Termaliki i Lechii. Jak jednak widać, opłacało się, ogólny bilans jest zdecydowanie na plus. Warto dodać, że piłkarze Brosza strzelali najwięcej i jesienią (40 goli), i wiosną (28) – mimo że w tym roku ciągle były jakieś absencje w ataku.
W pierwszej rundzie Górnik nie miał kryzysu aż do dwóch ostatnich kroków na finiszu. Najpierw w doliczonym czasie poległ 0:1 w Gdyni po fatalnym błędzie Daniego Suareza, a tydzień później doznał największej klęski w sezonie, przegrywając przy Roosevelta 0:4 z Cracovią. Rok 2018 zaczął się od 2:4 w Płocku. Gdyby nie himalaje głupoty kibiców Piasta Gliwice, prawdopodobnie w dziewięciu wiosennych kolejkach fazy zasadniczej udałoby się wygrać tylko z Termaliką. Wydawało się, że Górnika już nic dobrego w tym sezonie nie czeka i trzeba skupić się na ogrywaniu następców dla kilku zawodników szykujących się do odejścia. Marcin Brosz… upiekł dwie pieczenie na jednym ogniu: dał szansę kolejnym młodym piłkarzom i jednocześnie wrócił do wygrywania. W grupie mistrzowskiej Górnik wywalczył 13 punktów, co dało czwarte miejsce na koniec sezonu. Co ciekawe, trzy z czterech zwycięstw odniósł na wyjazdach. Przełomem, również mentalnym, okazało się 4:2 w Poznaniu. To był najlepszy mecz zabrzan obok inauguracyjnego 3:1 z Legią, gdy obrońca tytułu został wręcz stłamszony niepohamowanym entuzjazmem ze strony broszowej młodzieży.
MOCNY PUNKT
Zdecydowanie Marcin Brosz. Łącznie wypromował on lub rozwinął kilkunastu zawodników! Szymon Żurkowski, Tomasz Loska czy Łukasz Wolsztyński stali się odkryciami Ekstraklasy, dwaj pierwsi pewnie wkrótce wyjadą do lepszych lig. Rafał Kurzawa i Damian Kądzior (plus Żurkowski) pod jego okiem stali się kadrowiczami. Mocno do przodu poszedł Mateusz Wieteska, w trochę mniejszym stopniu Maciej Ambrosiewicz i Adam Wolniewicz. W kolejce czekają następni, pod koniec roku więcej grali Marcin Urynowicz, Adrian Gryszkiewicz, Daniel Smuga, Wojciech Hajda czy Daniel Liszka. Górnik miał najmłodszy skład w lidze – średnia wieku i tak była mocno zawyżana przez Igora Angulo i Szymona Matuszka – w drugiej części rozgrywek nie oszczędzały go kontuzje, a mimo to wykręcono tak dobry wynik. Brosz wiosną niejako stworzył już nowy skład, który ma szansę być gotowy na większe wyzwania. To bez wątpienia trener sezonu.
PIĄTA KOLUMNA
Starsi obcokrajowcy, poza Angulo. Sandi Arcon był tak słaby, że grał jedynie w trzecioligowych rezerwach. Erik Grendel głównie pobierał pensję, w Ekstraklasie uzbierał zaledwie 147 minut. Meik Karwot okazał się obrońcą z innej, gorszej planety. Gdy dostał szansę w pierwszym składzie w kończącym jesień meczu z Cracovią, niczego nie ogarniał. Na wiosnę został wypożyczony do Pogoni Siedlce. David Ledecky wchodził jedynie na zmiany i poza czerwoną kartką z Jagiellonią niczym swojej obecności na boisku nie zaznaczył. Zimą oddano go na pół roku do Odry Opole, gdzie kompletnie rozczarował.
NAJWIĘKSZE POZYTYWNE ZASKOCZENIE SEZONU
Trochę tego będzie. Szymon Żurkowski zaczynał sezon jako absolutny debiutant w Ekstraklasie, a całe jego doświadczenie w piłce seniorskiej ograniczało się do piętnastu meczów w trzecioligowych rezerwach i dziewięciu w I lidze. W Ekstraklasie jednak szybko stał się jednym z najlepszych środkowych pomocników. Początek wiosny miał słabszy, grał z niezaleczonymi urazami, ale potem odzyskał wigor i dziś walczy o wyjazd na mundial.
Bardzo dobrze na najwyższym szczeblu wprowadzili się także Tomasz Loska i Łukasz Wolsztyński, który może za dużo goli nie strzelał (cztery), ale zaliczył aż siedem asyst. Skoro o asystach mowa, Rafał Kurzawa w tym względzie rzucił ligę na kolana, wypracowując kolegom aż 16 bramek. Podobnie jak Żurkowski znalazł się w szerokiej kadrze na MŚ. Damian Kądzior był gwiazdą na zapleczu Ekstraklasy i teraz potwierdził klasę dziewięcioma golami i pięcioma asystami. On też dostawał już powołania od Adama Nawałki.
Igor Angulo królował jesienią, strzelał jeszcze częściej niż w I lidze. Egzamin dojrzałości zdał Mateusz Wieteska, który jako stoper miewał słabsze momenty, ale jako prawy obrońca czy defensywny pomocnik również w tyłach zaczął wyglądać lepiej. Do tego strzelił aż siedem goli.
NAJWIĘKSZE ROZCZAROWANIE
Wiosenna forma Angulo (tylko cztery trafienia). Hiszpan zaciął się na długi czas. Licząc z końcówką jesieni, miał passę dziesięciu ligowych meczów bez gola, mimo że do sytuacji nadal dochodził. Kulminacja nieskuteczności nastąpiła we Wrocławiu. Górnik rozgrywał świetny mecz, intensywność na poziomie rzadko spotykanym w Polsce, ale zaledwie zremisował. Angulo zmarnował trzy okazje plus nie wykorzystał rzutu karnego. Można zaryzykować tezę, że tamten mecz przedłużył o kilka tygodni gorszy okres zabrzan, którzy wtedy się wypruli, a w ciągu następnych siedmiu dni mieli kolejne dwa spotkania.
ABSURD SEZONU
Łukasz Wolsztyński przed grudniowym meczem z Arką Gdynia mało pochlebnie wypowiadał się o rywalach na łamach dziennika “SPORT”. – Arka gra twardą i taką trochę siermiężną piłkę. Dużo grają górą, jest dużo walki w ich spotkaniach. Ich boisko też nie jest najlepsze. Jedziemy jednak jak po swoje. Wiemy, co mamy grać. To oni będą słuchać nas, a nie my ich. Chcemy zagrać efektywnie i przede wszystkim zdobyć trzy ważne dla nas punkty.
Ubodło to zawodników Arki, którzy ostatecznie wygrali 1:0 po golu w ostatniej akcji. Strzelił go Damian Zbozień i w pomeczowych komentarzach odgryzł się młodszemu przeciwnikowi.
Damian Zbozień: “Trener nam powtarza, że pokora poprzedza chwałę, a pycha stoi przed upadkiem. To słowa dla kolegi Wolsztyńskiego, który nas przed meczem potraktował bez szacunku. Też mógłbym mówić, że mam 3 gole, a on jest napastnikiem i ma 2, ale nie o to chodzi.” (Arka-TV)
— Kuba Mazan (@Mazzano7) 12 grudnia 2017
Fajnie zmotywował Arkę, trener Brosz może mu podziękować pic.twitter.com/9V5vyBgeFc
— Kuba Mazan (@Mazzano7) 13 grudnia 2017
MOMENT SEZONU
Marcin Urynowicz efektownym strzałem daje prowadzenie w Poznaniu. Górnik wygrywa z Lechem 4:2 i na dobre zażegnuje wiosenny kryzys.
OPINIA EKSPERTA
Tomasz Hajto ostry jak zawsze: – Górnik Zabrze zajął czwarte miejsce, a dokładniej pierwsze miejsce za podium. Zdobył 60 punktów, czyli zabrakło mu 40 do stu. Strzelił 68 goli, czyli dużo i stracił 54, czyli też dużo. Górnik odniósł duży sukces, ale nie można się nim zachłysnąć. To bardzo ważne. Teraz trzeba się odpowiednio zregenerować podczas urlopów. To bardzo ważne, bo to pozwoli dobrze pracować w okresie przygotowawczym, czyli przygotowaniach do nowego sezonu. A trzeba pamiętać, że meczów będzie więcej, bo drużynę czekają eliminacje Ligi Europy. To bardzo ważne, żeby się dobrze przygotować.
SZALENIE ISTOTNY FAKT
Górnik zdecydowanie wygrał klasyfikację Pro Junior System. Zdobył w niej aż 9888 punktów, podczas gdy drugi Lech Poznań 8596, a trzecie Zagłębie Lubin zaledwie 5410. Zabrzanie otrzymali z tego tytułu 1,4 mln zł.
SEZON OKIEM WESZŁO
SONDA
[yop_poll id=”115″]
WERDYKT
Górnik Zabrze zaskoczył wszystkich, pewnie nawet samego trenera i piłkarzy. Zresztą, Marcin Brosz przy okazji tekstu o Szymonie Żurkowskim niedawno mówił nam: – Nieraz się zastanawiam, gdzie jest szczyt moich młodych zawodników i oni ciągle mnie zaskakują. Jeżeli mamy zawodnika z dłuższym CV, to patrząc na przebieg jego kariery mniej więcej możemy określić, czego się po nim spodziewać. Inaczej w przypadku Szymona i jego kolegów. Ich sufit cały czas się podnosi. I to jest najfajniejsze w tej pracy. W jednym momencie człowiek analizuje: dojdziemy do pewnego momentu i co dalej? A zaraz okazuje się, że dalej widać jeszcze wielką przestrzeń do zagospodarowania.
Teraz przed Broszem i jego sztabem kolejne wielkie wyzwanie. Trzeba będzie zaspokoić rozbudzone apetyty i to raczej w mocno zmienionym składzie. Całkiem realnym scenariuszem jest odejście latem Kurzawy, Kądziora, Loski, Żurkowskiego, Wieteski i Bochniewicza, czyli ponad połowy podstawowego składu z rundy wiosennej. Jak już jednak wspominaliśmy, Brosz zawczasu zaczął ogrywać następców, więc można wierzyć, że sobie poradzi – o ile nikt przy Roosevelta nie uzna, że teraz pierwsza czwórka ma być normą. Za ten sezon dla niego i całego Górnika: czapki z głów!